31 grudnia 2009

jak można niezrozumiale i zawile pisać o po prostu przemijaniu, o tęsknocie, o zmienności...

Rzeczy nie mijają, tylko przesuwają nam się przedoczami. Nie mogą minąć - stoją w miejscu. To tylko my się oddalamy. Skoro już zdecydowałaś się tu ze mną siedzieć,to ja już zawsze będę tu z tobą siedział.

Zmruż oczy
, reż. Andrzej Jakimowski (cytat mniej więcej - bo z pamięci)

...a żeby to zobaczyć, trzeba zmrużyć oczy. Ponoć wtedy w polu widzenia pozostaje to, co naprawdę ważne, istota. Widzę to - choć nie mrużę oczu. Mam te obrazy wyryte gdzieś w środku. Wyryte na moją tymczasową wieczność, na moją dłuższą chwilę tu, na ziemi. Trwają - wieczne wyspy w archipelagu wspomnień. One nie znikają mimo kilometrów godzin. Zadają taki sam ból i przynoszą taką samą radość jak wtedy, gdy były blisko nich. Gdy byliśmy w nich zanurzeni.To tak, jakby zatrzymać czas.

Zmieniamy się w tym naszym biegu naprzód. I może dlatego to jest takie... smutne. Nie wrócimy TAM, bo nie jesteśmy już tacy sami, jak WTEDY. I nie wiem, za czym naprawdę tęsknimy: czy za cudem pewnego czasu, czy za tym, jacy wtedy byliśmy - inniejsi niż teraz.
Inniejsi - to znaczy pełni wiary, nadziei, naiwni, bez tej skorupy ochronnej, sceptycznej, ironicznej, teatralnej... Ufni... Wiem, wiem... nie powinnam uciekać w tę liczbę mnogą. Bo to o mnie.

[PS1: Zabawne: w jedno słoneczne popołudnie zdecydowałam się usiąść pod krakowskim Ratuszem
obok człowieka, który te cytowane słowa wypowiedział i rozmawialiśmy sobie o takich różnych głupotach... Dziś ani on nie jest tym, kim był dawniej, ani ja. Ciekawe, czy wciąż tam siedzimy...?].

[PS2: Nie przejmujcie się tonem molowym pobrzmiewającym tutaj. Piszę bardzo durne prace zaliczeniowe, wtedy przychodzą do mnie dziwne natchnienia ^^]...

27 grudnia 2009

autotematycznie

Po czterech latach korzystania ze skryptu blog.onet.pl zorientowałam się, że mogę wstawiać linki do notek!!!!
0_0 _-_ +_+

23 grudnia 2009

o tym, czego życzę sobie i Wam...

Chciałabym odnaleźć jeszcze kiedyś dawną siebie. Chciałabym mieć tyle sił, żeby swój czas ubarwić jasnymi, niebanalnymi tonami: takimi z nutką powagi i mądrego namysłu nad tym, co mnie przerasta. I żeby lepiej radzić sobie z tym, co mnie przerasta (albo w ogóle sobie radzić). Chciałabym nie dryfować w próżni i nadać jasny kierunek swojemu życiu. Chciałabym wierzyć jak dawniej. Cieszyć się z małych rzeczy. I jeszcze kilka tego typu ulepszaczy charakteru. Gdzie ja się podziałam przez ostatnie miesiące...? Gdzie jestem...? Nie wiem, ale tu nie jest mi dobrze.




Basiu, dziękujemy Ci za tę kartkę, nie spodziewaliśmy się takiego prezentu. Z Twojego obrazka bije tyle ciepła i światła... Takiego światła Wam życzę - niech zabłyśnie nad Wami mocą Bożego Dzieciątka, niech przyniesie ciepło i stworzy ukochane barwy w Waszym życiu. Niech przynosi radość, miłość, chęci do działania, uśmiech i spełnienie - w każdym dniu Nowego Roku.

Bożych, jasnych Świąt!

12 grudnia 2009

* * *

I co się  z tobą stanie, okruszyno tęczy,
skoro teraz zdecydowałaś się rozprostować skrzydła...?











o, niezwykłości...!
***

3 grudnia 2009

***

*
a mój głos
stracił barwę.
zmatowiał
poszarzał
zgasł.

w ciszy
do odwołania
zawieszam słowa.

28 listopada 2009

na cześć moich pierzastych

To jest niesamowite: że one rozumieją i są spokojne, jak nigdy, kiedy leżę z gorączką i ledwie mogę coś powiedzieć, a one nie marudzą, nie skrzeczą, nie wrzeszczą, nie upierają się, że chcą latać, mam wrażenie, że nawet mniej teraz śmiecą (ale to chyba wrażenie^^). Patrzą w moją stronę swoimi mądrymi oczkami i śpiewają: najczulej, najdelikatniej, najsłodziej, najciszej jak potrafią - godzinami.
Kocham je. Bardzo je kocham.









27 listopada 2009

siła poezji

- Zuzia, słyszałam, że się zapisałaś na konkurs wiedzy o Słowackim! Czyżby zainteresowała Cię jego magiczna poezja? Czy moje cudowne korepetycje to sprawiły...? (ach!:->) mam fajne materiały, jak chcesz...
- ...nooo bo najpierw nikt się nie chciał zapisać. I babka nam powiedziała, że nie musimy zdobyć żadnych punktów, tylko żeby ktoś się zapisał. A jak się dowiedziałam, że to jest w czwartek i nie będę musiała iść na dwie ekonomiki, to się od razu zapisałam!!!! :)

...

Nie: Gripex nie zwalcza wszystkich objawów przeziębienia i grypy... Właściwie to żadnych nie zwalcza :-|... Zapewne też cały dzień powinnam była leżeć, ale ileż tak można - zwłaszcza, kiedy przychodzi ten czas, kiedy MUSZĘ bezwzględnie posprzątać nasz pokój i okolice. A teraz gorączka i znowu wylądowałam w łóżku.
Więc dziś do Romy nie dotrę. Będę robić wszystko, żeby dotrzeć jutro na studia... Ale może Zuza wpadnie chorego nawiedzić.
Dziękuję że i Wy mnie tu nawiedzacie i ciepłe słowa zostawiacie ;*.

26 listopada 2009

...

Gdzieś we śnie dryfuję...

25 listopada 2009

co u Oleńki

Od dwóch dni sen i ból. Sen - jeśli ból mu na to pozwoli. Tabletki nie zawsze chcą mi pomagać. Snuję się po domu i niczego nie mogę zrobić od początku do końca. A do tego teraz jeszcze stan podgorączkowy. Niepotrzebnie pojechałam dziś na tę rozmowę, na której pan próbował przekonać mnie, że opiekun klienta w jego firmie to nie jest to prostu zwyczajny akwizytor, a pod magicznym słowem kreatywność kryje się o wiele więcej, niż tylko latanie od instytucji do instytucji, aby podpisać kilka umów miesięcznie... Cóż - wprowadzono mnie w błąd. Podziękowałam. A potem szłam sobie ulicą Dworcową w samej bluzeczce - było tak ciepło, że musiałam pozbyć się żakietu i szalika, żeby się nie rozpłynąć. I chyba przesadziłam, i teraz są skutki. Czuję, jak w gardle coś mi wyrasta. Wypijam gripexa i zaraz chowam się pod kołdrę.
Są także pozytywne skutki wyprawy do Żywca: kupiłam sobie bluzkę. Niebieską. Z przeceny. Jest co prawda letnia, ale... lato znów kiedyś przyjdzie, prawda...?
Widziałam też bajeczną sukienkę. Niebieską. W odcieniu szafiru. W Reserved`cie. Tak piszę, jakby mój św. Mikołaj nie miał pomysłu na prezent... :o)
Piękny był dziś błękit nieba. Nasycony, soczysty, rozświetlony niskim słońcem. I obłoki płynęły - bielusieńkie, lekkie. 
Próżna ze mnie kobieta... Wybaczcie. Ale te głupoty pomagają, kiedy niebo jest szare. I gdy szarość tam - w środku...

19 listopada 2009

wspomnienie pewnego czwartku... :)



To z dnia dzisiejszego: błękitno-słoneczno-kawowo-wreszcie roześmianego, mimo że krakowskiego. Choć nasz doskonały plan się nie sprawdził, to jednak zdążyłyśmy z Renią wypić dwie kawy, (a jedną w zacnym towarzystwie :)), wstąpić do kilku ważniejszych sklepów i wyczerpać wszystkie, nawet te mniej ważne sprawy...

Mały jest świat: nawet nasz promotor zetknął się z fenomenem Casablanki w Węgierskiej Górce!!! :D :D :D

18 listopada 2009

...

Ciężko mi. Ale to nie najgorszy rodzaj moich "ciężkości", to znaczy nie ta, po której jedyne na co mam ochotę, to sen (- we śnie wysycha nadmiar bezsensu...). To lżejsza faza, po której mam ochotę wyszorować na połysk cały dom i skosić trawnik w ogródku, gdyby to było możliwe o tej porze roku. I chce mi się słodyczy. Dużo dobrego żarcia. I nie daj Bóg, żebym weszła z takim dołkiem do sklepu odzieżowego... . A to chyba dzięki Markowi nie jest tak źle. Sama umarłabym ze smutku w takie dni, jak ten... Dziękuję :*.
Złożyłam dziś piętnaście podań o pracę w szkołach z nieco dalszych okolic Ślemienia. W żadnej nie ma nadziei na etat. Ani pół nadziei na pół etatu. Przecież ja to wiedziałam, ale... złożyć wypadało, skoro zrobiłam to prawo jazdy i jakoś jeżdżę. Jakoś.

Idę działać. Zrobię rewolucję.

przeświadczenie

Dlaczego wiem, że jutro (właściwie dzisiaj) będzie mi ciężko...?
Chyba z doświadczenia. Towarzyszy mi także to przeświadczenie, że skoro wiem, że i tak nic się nie uda, to nie będzie mi tak ciężko, jak byłoby, gdyby się jakimś cudem okazało, że jednak się uda. . . Fałszywe to przeświadczenie.

Silny wiatr się zerwał, a ja nie mogę zasnąć, jak słyszę wiatr...

14 listopada 2009

***

nadmiar bezsensu
skrapla się w oczach

nadmiar bezsensu
wysycha we śnie

13 listopada 2009

***

Twój głos doskonale czarny
tak barwne stwarza pejzaże

uwalniasz światło
myślą nieulękłą

;-)

12 listopada 2009

mój trzeci rysunek na tablecie :>



...no i jest "ulubiony szalik".
wiem, że nieudane, ale całe popołudnie nad tym siedziałam, więc i tak wywieszam!!
a co :o))...

11 listopada 2009

***

listopad
ciemność, mglistość, kroplistość, chłód...
odbiera chęci do życia,
kradnie nam ciepło.
potrzebny!!
chociażby po to, by jeszcze bardziej dziękować za słońce,
żeby wtulić nos w ulubiony szalik,
schować się w cztery ściany płaszcza,
i zza mokrych okularów
doszukiwać się niełatwego piękna
w szarym świecie.


9 listopada 2009

fragment

"Zawsze się bałam. Bałam się być zbyt brzydka i bałam się być zbyt piękna. Bałam się za bardzo zbliżyć do drugiego człowieka i równie mocno obawiałam się odrzucenia. Bałam się drwin. Bałam się oskarżeń, że się mylę, i równie mocno obawiałam się uznania mnie za arogancką, kiedy miałam rację. Takie życie bardzo wyczerpuje. W końcu brakuje już sił, wszystkie źródła są puste i człowiek chce tylko wydobyć się ze swojego życia. Zmienić. Stać się kimś innym."

M. Axelsson, Ta, którą nigdy nie byłam.

7 listopada 2009

R jak Renata ^^

Renata zwiedziła Żywiec. Jak zwiedzała, to już tylko my wiemy :o). W każdym razie na specjalnie ciekawe ubrania się nie natknęłyśmy -.-``. Grunt, że odwiedziła Romę w piątkowy wieczór!! I że wygadałyśmy się za wszystkie czasy.

*

 Kiedy nie potrafisz dokończyć zdania, bo trudno ci znaleźć właściwe słowa i ktoś odnajduje je za ciebie, i te właśnie słowa są najtrafniejsze na świecie - to jest zrozumienie.

dziękuję ;*

...

chciałabym wyrazić TO wierszem. ukryć wśród słów. byłoby finezyjnie, aluzyjnie, nie tak dramatycznie, nie za mocno, lekko, niebanalnie. cholera - nie potrafię.

4 listopada 2009

^^

Do południa niebo było pogodne, po południu mroźny wiatr zasnuł je szarością i przywiał mi pod drzwi kruche, brunatne liście...
Wysprzątałam dziś nasz pokoik tak dokładnie  (łącznie z umyciem okienka^^), że pewnością jest to obecnie najczystsze miejsce w promieniu kilkudziesięciu kilometrów!!! Upajam się teraz tym idealnym stanem rzeczy, który w obecności moich ptaków, produkujących tony kurzu, kwapów, śmieci, piór i kup, a które stanowczo domagają się zawłaszczenia większej przestrzeni, niż tylko ich klatka i muszą pofruwać, pospacerować kilka razy dziennie, rekompensując sobie tym samym spędzanie czasu w ciepłym, letnim ogrodzie - więc zdaję sobie sprawę, że ów idealny stan rzeczy długo nie potrwa. Delektuję się tym spokojem, zanurzając się w anielskim głosie Sharon den Adel i czerwonej herbatce. Na przeczytanie czeka ostatnia powieść M. Axelsson. A jutro przyjeżdża Renata, alleluja!, alleluja, ale sobie pofilozofujemy!!

2 listopada 2009

chwila

"- (...) Tak. Jestem teraz szczęśliwa: pod stopami szeleszczą mi złote liście, nad głową mam błękitne niebo, zjadam mroźne powietrze, a w uszach widzę jak jasne, swawolne dźwięki skrzypiec fruwają nad ciemnym głosem Jarka K. " ;)

30 października 2009

j jak jazda

yes, yes, yes!
w końcu trafiłam w drogę dojazdową do domu przy skręcie ! ! ! :-]

29 października 2009

Spieszmy się... [*]

Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to, co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi niepotrzebnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykamy oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
...
Zbyt szybko, zbyt nagle... Ale czegokolwiek bym nie wymyśliła i nie napisała (a dziś jakoś wiele mam do napisania...) - to i tak niczego nie pojmę. W ogóle mało pojmujemy, więc chyba nie warto podejmować tak niepojętych tematów - no, chyba że w poezji. Ostatnio odkryłam ten wiersz na nowo, po tym, jak wyświechtały go szkoła i media. Tu ukłony w stronę pewnego Pana: dziękuję, że podzieliłeś się z nami właśnie tym wierszem... Dzięki temu mogłam go odczytać na nowo i głębiej. I warto było.

28 października 2009

i...

...nie odezwał się od tamtej pory, a to już długo... a ja tak bardzo go polubiłam, że teraz nie zgadzam się na tę pustkę, jaka pozostaje po osobach, które chciałabym jeszcze spotkać na mojej drodze. nie spotkam. nie porozmawiam. sama też nie napiszę - po co - zatrzymywać na siłę kogoś, kto chce iść dalej. niech sobie idzie - w zapomnienie. niech pozostanie tylko tym jednym z 280 "znajomych" na Naszej Klasie i jedną z kilkudziesięciu ikonek w kształcie słoneczka na Gadu-Gadu. Niech sobie idzie... szerokiej drogi!
Tylko po co mi to wszystko mówił? A ja, głupia, dałam się "oswoić". Głupia, naiwna - zbyt mocno uwierzyłam w przyjaźń.

27 października 2009

to cierpienie, "co krąży tylko wokół siebie"

Choćbym objęła Cię najmocniej, jak potrafię, nie poczuję, ani nie pojmę Twego smutku. Choćbym objęła Cię najmocniej, jak potrafię - nie ukoję Twego cierpienia.
A jednak obejmuję Cię najmocniej, jak potrafię. Mówię: zaśnij. Na ten smutek nie ma lekarstwa. On sam w końcu stanie się lżejszy. w końcu... Na tę ciszę - nie ma słów. Ale kiedyś je odnajdziesz. Kiedyś...

25 października 2009

...

stoję w miejscu.
obok mnie - toczy się życie. czas płynie własnym nurtem...
a mój czas się zatrzymał. wraz z nim - mój świat.
chciałabym coś zmienić, ale nic nie zależy ode mnie...

nienawidzę tego uczucia: gdy obumierają we mnie marzenia.

23 października 2009

... ech, muzyko... ^^

"...Usiądź razem ze mną, spróbuj mego wina
Z czereśni, wiśni, resztek lata
Choć jesień się zaczyna
Tyle tej jesieni jeszcze jest przed nami
Zdążysz wrócić do domu
Nim noc zapadnie nad polami..."

ech...! i jeszcze ten akord na końcu... :)

21 października 2009

j jak jazda...

- Ej, no czemu to nie jedzie...?!?!
- Bo zatrzesz sprzęgło!!!
- No, [piiiiiiiiii]
- Ej, biegu nie wrzuciłaś!!
- +_o``!! a, fakt! Ale wrzucałam... 
- Nie zaskoczyło Ci. Teraz się włączaj powoli.
- Nie. Jeszcze nie. są za blisko. ja potrzebuję czasu....... .... ... ..... ...o [piiiiiiii].., ja jadę! :)
- Noo, jedziesz, jedziesz ^.^
- Ale to dziwnie chodzi jakoś.... to nie był dobry pomysł. najpierw to powinnam była pojechać do Kościoła, a nie tam od razu z Żywca, Burgałowską zasuwać... No co mnie teraz wyprzedzasz, [piiiiiii]?!?!
- Spokojnie. Chcesz być niedzielnym kierowcą?
- co spokojnie? - te pedały są jakieś dziwne. Nawet nie mamy przylepionego listka klonu na szybie... zjeżdżaj, [piiiiii]..., z mojego pasa!! ej, tu w ogóle ten hamulec działa...?
- Spokojnie, działa.
- Pół metra trzeba go wciskać, żeby zadziałał... Wszyscy byli do spowiedzi...?
(...)

... powiem Wam, że zdawanie egzaminu państwowego to jest NIC w porównaniu z jazdą naszym, zasłużonym już wielce samochodem. Serio, serio...  I naprawdę bardzo przeklinam za kierownicą... v_v... Ale wszyscy dojechali zdrowi, samochód też cały, a hamulce jednak działają dobrze :)

20 października 2009

metafory

"Tylko ignoranci wierzą, jak święty Augustyn, że czas jest rzeką. My, inni, wiemy, że to raczej delta, że się rozgałęzia, szuka nowych dróg i znowu się łączy, żeby znaleźć tysiące kolejnych ujść. Niekiedy burzy się jak wodospad, niekiedy nieruchomieje, tworzy kałuże, obok których przepływa woda czasu, a one nigdy już się nie poruszą..."

Majgull Axelsson Kwietniowa czarownica

Właśnie: chwila to kałuża. I ileż jest takich kałuż, w które ciągle włażę, w które ciągle się zanurzam - tymczasowych a wiecznych...

19 października 2009

inspiracja

Jest u Słowackiego porównanie, które odsłoniło mi dziś pewne znaczenie, gdy w celach "korepetycyjnych" na nowo zgłębiałam Hymn [***...Smutno mi, Boże!...].

 Jako na matki odejście się żali
 Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
 Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
 Ostatnie błyski...
 Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
 Smutno mi, Boże!

To rozstanie jest jak zachód słońca. Tak samo nieuchronne, tak samo naturalne, tak samo konieczne - jak wschody i zachody słońca, jak upływ czasu. Tak: odchodzenie jest częścią życia. I częścią życia jest ból. Cierpienie. Tęsknota. Może i o tym wiemy - choć częściej tylko z słów. Jest jeszcze cenniejsza wiedza - ta, która płynie z doświadczenia.
I tylko ktoś naprawę wielki tworzy taką wizję świata, która potrafi ten cały ból przyjąć za naturalny i odnajduje sens w cienistej stronie życia.
Ja nie potrafię, ja się buntuję, złorzeczę, tracę wiarę, uciekam... Nie jestem jeszcze wielkim człowiekiem. Jestem zaledwie małym, niepokornym egoistą. Na razie układam swój świat ze słów. Godzę się na jego niedoskonałości, ale każde zderzenie z nimi szybko i gwałtownie burzy moje układanki. Wciąż jestem zbyt małym człowiekiem...

18 października 2009

jeden kieliszek wiśniówki i...

"...ej, nie mogę włączyć tostera do gniazdka. Tak jakby te otworki nagle się zmniejszyły i te metalowe wypustki zachodziły na siebie, no naprawdę..." (Gosia H.)

Ech, wygadałam się za wszystkie czasy, ale wiecie, że mogłabym tak gadać i gadać jeszcze przez całą noc... :) thx! ;*

17 października 2009

harmonia sfer

Czy nasza planeta wiruje w tonacji h-moll...?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. A Wy?
Wiem tylko, że dźwięk h-moll jest czarny.

Lubię tam przychodzić. Wychodzę bogatsza.

16 października 2009

biała polska jesień...

15 października 2009
 Atak zimy. Wstajemy o 4:00 i idziemy odśnieżać, żeby Marek dojechał do pracy na 6:00... Prądu brak. Tostów nie będzie. Na zewnątrz ciemno i głucho. Ciszę przerywają tylko potężne trzaski w lesie. Łamią się konary, walą się drzewa. Nie zdążyły zrzucić jeszcze liści, więc nie są w stanie utrzymać tak wielkiego ciężaru śniegu. Pada całą noc. Tak: warto było wymienić opony na zimowe. Na drogach zalega gruba warstwa błota. Pługu nie widziały od zeszłej zimy. Gdzieżby. Muszą dopiero rozpisać przetargi... Samochody jadą powoli, wymijając złamane gałęzie. Odśnieżamy. Marek, trzeba się było żenić tak daleko od drogi...? – żartuje tata...
Prąd pojawił się na krótko rano i zniknął zanim zdążyłam wyłapać wi-fi. W komórkach nie ma zasięgu. W stacjonarnym nie ma sygnału. Rozładowują się baterie we wszystkich urządzeniach. Krążymy po domu od świecy do świecy. Przy świecach trudno mi nawet czytać. Widnieje. Wkrótce szare światło odsłania ogrom zniszczeń. Las jest zdewastowany. Wygląd upiornie. Pochylone, połamane i powalone drzewa z dziwacznymi kikutami pokrytymi lepką bielą. Ogromna pusta dziura w krajobrazie po naszej sośnie. Świerk pochylił się jeszcze mocniej. Gdyby nie olcha, o którą się opiera – już dawno by upadł. Śniegu ciągle przybywa. Cichy, doskonały morderca. Gram po gramie osadza się na gałęziach. Delikatnie. Wręcz pięknie...
Świat w jednym momencie stracił milion kolorów. Jest paskudnie biały. Byle jaki. Brzydki. Nijak nie mogę zatrzymać w sobie ciepła. Ucieka ze mnie momentalnie. Snuję się od okna do okna. Wychodzę na zewnątrz i fotografuję białą przestrzeń. Trudno się nie dziwić temu, co się dzieje. Nie pamiętam takiej zimy w środku jesieni, choć może nie żyję na tym świecie zbyt długo... Upijam się herbatami. Ściemniło się. Trzeba zapalić świece.
Siadam przy laptopie, w którym niebawem wyczerpie się bateria - i piszę. Jak o tym piszę – jestem spokojniejsza. Jeśli włączą dziś prąd – szybko wrzucę to na bloga. I klika zdjęć. Jeśli nie - to wrzucę jutro.

PS: 16 października
Prądu jak nie było, tak nie ma. Postanowiliśmy kupić agregat ^^, bo podobno będzie nieprędko. Dlatego jestem tu i teraz. I zaraz zmykam.
Pozdrawiam :)













14 października 2009

14 października...












zimno. mokro. smutno.
...

bez zahamowań

"Miałam koszmarny sen... Jechałam naszym golfem i chciałam zahamować, a tu nie było ani hamulca, ani sprzęgła. Zniknęły, nie było nigdzie. Był tylko gaz." -.-```

...kurcze, zanim wydadzą mi to prawo jazdy, zapomnę, jak się jeździ...

12 października 2009

*

"Kiedy odnajdziesz w sobie surowe klejnoty, nie powinnaś się spieszyć z ich szlifowaniem."
Whisper of the Heart

"Cisza, Przyjacielu, rozdziera bardziej niż przestrzeń..."

Cholerne przemijanie, cholerne przemijanie... Jest mi smutno. I jestem wściekła. Gdzie się podziali Ci wszyscy ludzie, po których pozostały tylko uśmiechnięte słoneczka na komunikatorze gg...? Wiem - do siebie też mam pretensje. Bo nie potrafiłam ich ocalić. Zniknęli z mojego horyzontu. Tak zwyczajnie, łagodnie, naturalnie, jak znika się z czasem... Wraz z oddaleniem w przestrzeni, stali się dalecy dla duszy. Umarła w nas wzajemna ufność. Gdybym ich spotkała na ulicy, moglibyśmy pewnie porozmawiać o pogodzie. Albo - co gorsza - o pracy, studiach, planach na przyszłość. Tiaaa... wszyscy są odpowiedzialni, wszyscy mają w życiu cele, wszyscy w miarę są normalni... To niewiele. Nie poszlibyśmy razem na kawę, bo to jakieś takie nie na miejscu. Nie na czasie. Bo nasz czas minął - dawno temu. Każdy ma swoje życie. Bla, bla.
Czemu to tak jest, że stajemy się sobie do tego stopnia obcy, że widząc się na ulicy udajemy, że nie widzimy. Że wolimy się minąć i odczuwamy z tego powodu jeszcze jakąś ulgę.
Odpowiem za siebie - bo ja też czasem niby przypadkiem odwracam głowę i jakoś nie rwę się do tego, by zatrzymać kogoś, kto nie zauważył (?) mnie... Może niektórym z Was odpowiedź nasunie się sama - tym, którzy są ze mną od początku mojej tutejszej pisaniny...  Jeśli już rozgrzebywać przeszłość - to do końca. Jeśli ktoś dla mnie wiele znaczy - przelotne spotkanie i kilka konwencjonalnych słów - to za mało. To sprawia mi przykrość. Połowiczna Przyjaźń, Umiarkowana znajomość  - to oksymorony. Udajemy, że teraz jesteśmy już poważni, dorośli, bo mamy mężów/żony i swoje własne super-dorosłe drogi, i że przeszłość nic już dla nas nie znaczy - to nieprawda. Bo nasze drogi wciąż się przecinają.

Chyba jednak jesteśmy zbyt niedoskonali na Przyjaźń.
Tak... jesienią budzą się tęsknoty. Mnie też dopadło. I nic nie mogę na to poradzić...

11 października 2009

*

poezja sprawia, że nawet smutek jest piękny...

10 października 2009

jedna z tych chwil, na wyrażenie której trudno znaleźć słowa...

Dlatego z pomocą przychodzą metafory: dziś cały dzień fruwam na skrzydłach, które urosły mi wczorajszego wieczoru... Znaleźliśmy z Markiem niezwykłe miejsce - miejsce, jakiego szukałam przez kilka lat. Miejsce, o którym marzyłam, do którego tęskniłam. Przestrzeń zrozumienia, otwartości, ciepła, wrażliwości, którą ludzie dzielą się z sobą... Zwłaszcza jeden człowiek...
Dusza mi śpiewa: życie jest piękne.
Dziękuję.

9 października 2009

objaśnianie marzeń sennych

Olk.-... miałam bardzo koszmarny sen...      
Marek - co Ci się śniło...?
Olk. - jechałam naszym golfem i rozjechałam swojego ucznia ... 
Marek - nie bój się, przecież na początku będę jeździć z Tobą i wszystko powoli opanujesz.
Olk. - ...ale ja wcale nie rozjechałam go niechcący... ... ...

8 października 2009

w jesieni

Jeden z tych niesamowitych dni. Jesień otula dziś moją wioskę szarymi, mglistymi chmurami, które cudnie kontrastują ze intensywną żółcią jaworów. Lekkie, akwarelowe, rozmyte po całym niebie. Jest cicho i spokojnie. Bezpiecznie. Czasem przyfruwa ciepły podmuch pachnącego wiatru. Wszystko powoli umiera. Kuli się w sobie. Powolnieje. Szuka dla siebie miejsca, by zasnąć.
Jesienność. Jest niepojęta. A to przecież dopiero początek. Ale też jedne z ostatnich ciepłych, jasnych dni...
Nie mogę się doczekać spotkań z Wami. Marek zresztą też. Mamy tyle rzeczy do zrobienia, tyle planów... Mam nadzieję, że uda nam się spotkać tej jesieni. I że jeszcze zdobędziemy razem jakiś niewielki szczyt któregoś Beskidu. A jak pogoda nam nie dopisze, to chociaż porozmawiamy w jakimś zacisznym zrozumieniu, wśród muzyki, blasku świec i książek...

Na koniec wklejam tekst japońskiej piosenki (z Vision of Escaflowne), której przepiękne tłumaczenie znalazłam na stronie http://jpoplyrics.wordpress.com/ .
To dla kogoś, dla kogo ostatnio czas się  zatrzymał i nie może ruszyć do przodu. Piosenka prosta i głęboka - bo w prosty, bezpośredni sposób mówi o rzeczach niepojętych. Pozostawienie w czyimś sercu fragmentu wieczności - czyż to nie piękna definicja miłości...?

Aoi hitomi
Błękitne oczy

 
dakishimenaide
watashi no akogare
hisoka na ude no naka
kono mama de ii kara
nie obejmuj mnie
niech moje pragnienie
zostanie tajemnicą w moich ramionach
tak jak jest, jest dobrze
sono aoi hitomi
utsukushii orokasa
anata no nani mo ka mo
kiseki da to shinjita
twoje błękitne oczy
twoja cudowna naiwność
wierzyłam w to
że cały jesteś cudem
hito wa gondora ni nori tadayoi nagarareu
deai soshite wakare
mijikai manatsu
kanashimi to yorokobi kurikaeshite
płyniemy przed siebie kołysząc się w gondolach
przez spotkania i rozstania
tak krótkie lato
na przemian przez smutki i radość
itsuka wa owaru hitotoki no koi demo
anata wa eien wo watashi ni nokosu darou
wszystko kiedyś się skończy, nawet nasze chwilowe uczucie
a ty, zostawisz w mym sercu fragment wieczności?
mizu wo fukunda kaze ga hoho wo nadete yuku
nanimo ka mo wasurete
kowashite shimae
czuję wilgotny wiatr na policzku
zapomnę o wszystkim
pozwolę prysnąć
konna chiisana jibun mo ashita mo
anata wo aishiteru
ale nawet jutro chciałabym
móc cię kochać
dakishimenaide
watashi no akogare
hisoka na ude no naka
kono mama de ii kara

nie obejmuj mnie
niech moje pragnienie
zostanie tajemnicą w moich ramionach
tak jak jest, jest dobrze

6 października 2009

Oleńka finalistką !! ^^

Ręce mi drżały, gdy otwierałam dzisiaj tą kopertę. Nadawca: Katolicki Uniwersytet Lubelski. Wydział Nauk Humanistycznych. Instytut Filologii Polskiej. Al. Racławickie 14... Odbiorca: Szanowna Pani mgr Aleksandra D.
Z ogromną radością pragniemy poinformować, że jest Pani finalistką ósmej edycji Konkursu o Nagrodę im. Czesława Zgorzelskiego.... Celem tego konkursu jest... Organizują go instytuty.... W tegorocznej edycji Konkursu wzięły udział.... Członkowie jury, w skład którego weszli... W imieniu organizatorów serdecznie zapraszam na uroczystość wręczenia nagród...

- Mamooo, weź to przeczytaj i wytłumacz mi, co tam jest napisane ??

Tak. To prawda. Wiedziałam, że mój promotor kiedyś tam dawno temu zgłosił moją pracę magisterską do tego konkursu... Mnie by to przez myśl nawet nie przeszło, a on - zgłosił. Wysłał. Uparciuch.
Hmm... zadziwiające - jak wiele w życiu zależy od osób, z którymi zetknie cię dobry los. Ja napotykam ostatnio takie, które wierzą we mnie bardziej, niż ja sama.

Lubię wtorki.
Kocham metafory.
I uwielbiam mojego promotoraaaaaaa!!!!! :))

1 października 2009

"przyjaźnić się" to znaczy mieć wiele do powiedzenia ;)

- R., nie będzie Cię dziś może w Krakowie?
- Będę, ale mam egzamin, kwaterowanie i jeszcze przeprowadzkę, a o 18:00 muszę być w Wieliczce. O 11:00 jestem wolna. Bądźmy w kontakcie: może uda nam się spotkać.
- Ok. Wiesz, to może zrezygnujmy. Masz dziś dużo na głowie, a ja mam Ci tyle do powiedzenia, że zbyt krótkie spotkanie w biegu mogłoby pozostawić bolesny niedosyt...;)

mój drugi rysunek z tabletu :)





Nic nie ugasi mej pieśni!
Zarzuć mi ziemią usta,
a zaśpiewam ci murawą...

[Christine Busta w przekładzie Jerzego Danielewicza]

29 września 2009

e jak egzamin :)

- I jak...?
- Myślę, panie instruktorze, że nasze drogi powoli się rozchodzą... Powiedziałabym wręcz, że rozjeżdżają ^^. Podwyższyłam Wam dziś zdawalność. Nie wiem, jakim cudem, ale - cudem.

29.09.2009 - Oleńka zdała egzamin państwowy. Za pierwszym razem. Czuję się, jakbym wygrała w totolotka. Niemożliwe stało się możliwe. Nie mogę się nadziwić i pojąć. Ale wiecie co...? Będzie mi trochę brakować tego wszystkiego. Kawał czasu. Bo fajnie było być kursantką :)

28 września 2009

j jak jazda

"Wiesz, może po stylu mojej jazdy tego nie widać, ale ja naprawdę jestem perfekcjonistką."

26 września 2009

Smażone zielone pomidory

Tak: jedna osoba napotkana przypadkowo w codziennej szarości może sprawić, że Twoje życie nabierze w końcu kolorów życia. Bo na przemiany nigdy nie jest za późno. Po ziemi stąpają Anioły. Gdy Bóg zamyka jedne drzwi - otwiera drugie. I stwarza ziarenko piasku w ostrydze. I nie warto przejmować się opiniami innych. A śmierć chyba nie jest taka straszna, jaką się wydaje. Być może straszniejsze jest prowadzenie samochodu w godzinach szczytu. A życie - jest Opowieścią. Piękną opowieścią. 

25 września 2009

co nas uszczęśliwia

w tym deszczowym dniu, którego czas wypełniałam mozolnym wysiłkiem, żeby nie rozpaść się na kawałki i nie pogubić ich (tudzież: by pachołki na placu manewrowym nie rozpadły się i nie poturlały hen, hen...) - jak wielkim pocieszeniem był dla mnie fakt, że w miejskiej bibliotece odnalazłam WSZYSTKIE książki Majgull Axelsson i Małą Ikar Helen Oyeyemi, i mogłam je wszystkie zabrać do domu... ^^
I jeszcze zobaczyłam wieeelki baner ze znajomą twarzą i napisem "poezja śpiewana - Kąkol i przyjaciele, zapraszamy w każdy piątkowy wieczór". 
A jednak Żywiec potrafi być fajnym miastem :)
I jeszcze jakiś "świeżo zafascynowany czytelnik" napisał miły komentarz ;)...
I mąż nie stracił do mnie cierpliwości, kiedy te pachołki musiał wciąż ustawiać i ustawiać ("bo nasz samochód jest za długi do tunelu!!!") ...:).

23 września 2009

Z wrześniowego ogrodu

W tym roku nadeszła niepostrzeżenie i łagodnie. Jej słońce jest bardzo ciepłe, choć teraz chowa się za szarogranatowymi chmurami, które pachną deszczem. Siedzę oparta o nagrzany mur i obserwuję, jak cicho wkrada się w krajobraz. Zieleń drzew jest ciemna, matowa, sucha. Promienie słońca z coraz większą łatwością wkradają się w przestrzeń mojego lasu. Ogród kwitnie wszystkimi barwami lata. Zniszczony po majowych burzach i gradobiciach, teraz dopiero czuje: oto nadszedł jego czas. Siedzę oparta o nagrzany mur, na nagrzanych schodach z laptopem na kolanach i piszę. Tak: mam nowy, szybki, piękny laptop, który mogę wziąć do ogrodu, położyć na kolanach i pisać. Bez żadnych kabli i kabelków. Na dodatek wyłapuje mi Internet! To dla mnie niepojęte  po wieloletniej pracy na innych, mniej doskonalszych sprzętach. Więc piszę, wygrzewając się w słońcu jesieni. Dookoła fruwają pszczoły, trzmiele i motyle. Ile ich teraz jest! Obok moje nieznośne papugi. Strasznie na mnie wrzeszczą: domagają się kłosków do zjedzenia. Ale trawa przestała już być na tyle łaskawa, żeby wydawać nasiona. A liśćmi pogardzają. Rozpuściłam je. (Co powiedzą w zimie...?).
Żadna ze szkół się do mnie nie odezwała. Ciiiiisza. Już nawet przestałam chodzić i pytać. Po co - żeby za każdym razem usłyszeć to samo... Nie mam już na to siły, w każdym razie nie teraz. (Nigdy nie miałam na to siły...!) Grzecznie przestałam czekać. Jest mi z tym bardzo ciężko, ale przed ludźmi udaję, że zupełnie przestałam się tym przejmować. Może tylko po to, żeby przekonać do tego samą siebie. Chyba skończyłam jakąś nieodpowiednią uczelnię. Powinnam teraz być w szkole. Ale siedzę na schodach oparta o ciepły mur, wśród motyli i świerszczy. Opatulona szalikiem, bo moje gardło jeszcze raz udowadnia mi, jak wyjątkowo jest wrażliwe na chłód jesiennych wieczorów... I wypisuję siebie - jak od... wielu lat? Od ilu lat piszę pamiętniki? Chyba od zawsze. Odkąd nauczyłam się pisać. Od zawsze tkwi we mnie ta ogromna potrzeba utrwalenia, pozostawienia śladu: po wydarzeniach, uczuciach, ludziach. Ale nie od zawsze tak samo. Gdy patrzę na swoje pierwsze notki na tym blogu, to mam ochotę je czym prędzej skasować. Są głupie, naiwne, egzaltowane, płytkie, napuszone. Paskudna stylistyka. I błędy ortograficzne, i literówki!! Tyle się zmieniło: mój styl pisania i pomysł, na wyrażenie siebie. To chyba dobrze. Ale pewne rzeczy na zawsze pozostaną niezmienne... Ślady po ludziach: ostatnio polubiłam pewnego człowieka. Zostałam przez niego oswojona. Tylko on chyba nie zdaje sobie z tego sprawy albo po prostu jest kompletnie nieodpowiedzialny za to, co oswoił. Najprawdopodobniej jednak nie zdaje sobie sprawy. Teraz godzę się z myślą, że wkrótce zniknie z mojego życia, jak wielu innych ludzi, którzy mnie kiedyś oswoili i pozostawili z mniejszą lub większą pustką. Jak bardzo brakuje mi tutaj moich przyjaciół. Przyjaciół - ostatnio coraz mniej boję się tego słowa.
Napisałam swoje zaległe prace zaliczeniowe, teraz podróżuję do Krakowa po wpisy do indeksu. Zbliża się ostatni semestr, z którego nie jestem zadowolona. Zrobili nam zajęcia co dwa tygodnie, za to od rana do wieczora (do 19:30). Nie mam tak późno autobusów, więc ostatnie wykłady będę wiecznie opuszczać. Dojechać samochodem...? Nie. Na jazdach - zamiast lepiej, jest ze mną gorzej. Jest jakiś lęk, bariera nie do pokonania. Musiałabym jeździć tak chyba przez dwa lata, żeby się jej pozbyć. Nigdy nie zdam tego egzaminu. A już na pewno nie za tydzień.
Późnymi wieczorami i wczesnymi porankami zaczytuję się w Majgull Axelsson (literatura szwedzka). Jest niesamowita. Magiczna - i prawdziwa. Prawdziwa aż do bólu. Niekiedy jest jak lustro. Już wiem, że chcę przeczytać wszystko, co napisała. Czasem przypomina mi Olgę Tokarczuk.
Znów zaczęłam uciekać w książki. Zadziwiające, jak wiele o mnie mówią...
Cóż. Rozpisałam się. Dokładnie tak, jak lubię. O wszystkim i o niczym.




















22 września 2009

Zuzia potrafi pocieszyć

- Zuzia, kur...,  ja po prostu czuję, że nie umiem jeździć - i jak ja mam zdać ten egzamin...?!
- Nie przejmuj się. tam nawet ci, co umieją, nie zdają  !

19 września 2009

moja siedemnasta jazda

"ale patrz na jaki pas wjeżdżasz!!! zawsze masz się trzymać prawej strony, co się z tobą dziś dzieje, hmm...? ale nie szarp tak - delikatniej sprzęgło. już dawno powinna być trójka. jedziesz za blisko osi...  do dwójki szybciutko - jak wolne, to uciekamy, uciekamyyyyy, ale gaz, gaz, gaz, Olu, tamujesz mi ruch!! co to się dzisiaj dzieje?? puść hamulec! puść hamulec!! przecież spokojnie  go wyminiemy: i gaz!.... musisz się nauczyć oceniać gabaryty pojazdu, już powinnaś mieć czwórkę, , tu można 90!!... wolniej, wolniej: pojedziemy w prawo. w PRAWO. przyhamuj. ale przyhamuj! do dwójki!! bo go rozjedziesz! bliżej prawej. na najbliższym skrzyżowaniu zawrócimy: już!!!! kręcisz, kręcisz, ale za wolno, dlaczego nie stosujesz przeplatanki??!! a na warunkowym to kto się zatrzyma, hm? na dodatek pieszego masz na pasach! ale jak chcesz jechać bez gazu...? ty się nie masz zastanawiać, masz to zrobić automatycznie. nie opowiadaj mi tu głupot, że nie umiesz. mnie nie wierzysz??! szybko jedynka! czego ty się boisz. nieprawda: każdy może się nauczyć prowadzenia samochodu. Boże, czemu pokarałeś mnie samymi kursantkami, które nie wierzą w swoje możliwości...?"

17 września 2009

j jak jazda

- A lusterka były, Olu?
- ...no nie były... -.-
- ...a to dlaczego?
- ...bo takie patrzenie w lusterka jest niebezpieczne...!!
- ???!!!
- no albo patrzę  lusterka albo na drogę!
- ...

16 września 2009

bo trzeba być czujnym!!!

Olka - no i jak tam z tym facetem?
J. - ...:))) pięknie... cudownie... wyznał mi miłość...   ...  
Olk. - o rany...
J. - powiedział, że jestem "kobietą jego marzeń" 
Olk. - skąd wiesz, że nie mówi tak każdej... -.-
J. - bo mam wyczucie do ludzi...
Olk. - ...  
J. -  kocham
Olk. - skąd wiesz, że nie stosuje wobec Ciebie technik neurolingwistycznego programowania...?!