Cholerne przemijanie, cholerne przemijanie... Jest mi smutno. I jestem wściekła. Gdzie się podziali Ci wszyscy ludzie, po których pozostały tylko uśmiechnięte słoneczka na komunikatorze gg...? Wiem - do siebie też mam pretensje. Bo nie potrafiłam ich ocalić. Zniknęli z mojego horyzontu. Tak zwyczajnie, łagodnie, naturalnie, jak znika się z czasem... Wraz z oddaleniem w przestrzeni, stali się dalecy dla duszy. Umarła w nas wzajemna ufność. Gdybym ich spotkała na ulicy, moglibyśmy pewnie porozmawiać o pogodzie. Albo - co gorsza - o pracy, studiach, planach na przyszłość. Tiaaa... wszyscy są odpowiedzialni, wszyscy mają w życiu cele, wszyscy w miarę są normalni... To niewiele. Nie poszlibyśmy razem na kawę, bo to jakieś takie nie na miejscu. Nie na czasie. Bo nasz czas minął - dawno temu. Każdy ma swoje życie. Bla, bla.
Czemu to tak jest, że stajemy się sobie do tego stopnia obcy, że widząc się na ulicy udajemy, że nie widzimy. Że wolimy się minąć i odczuwamy z tego powodu jeszcze jakąś ulgę.
Odpowiem za siebie - bo ja też czasem niby przypadkiem odwracam głowę i jakoś nie rwę się do tego, by zatrzymać kogoś, kto nie zauważył (?) mnie... Może niektórym z Was odpowiedź nasunie się sama - tym, którzy są ze mną od początku mojej tutejszej pisaniny... Jeśli już rozgrzebywać przeszłość - to do końca. Jeśli ktoś dla mnie wiele znaczy - przelotne spotkanie i kilka konwencjonalnych słów - to za mało. To sprawia mi przykrość. Połowiczna Przyjaźń, Umiarkowana znajomość - to oksymorony. Udajemy, że teraz jesteśmy już poważni, dorośli, bo mamy mężów/żony i swoje własne super-dorosłe drogi, i że przeszłość nic już dla nas nie znaczy - to nieprawda. Bo nasze drogi wciąż się przecinają.
Czemu to tak jest, że stajemy się sobie do tego stopnia obcy, że widząc się na ulicy udajemy, że nie widzimy. Że wolimy się minąć i odczuwamy z tego powodu jeszcze jakąś ulgę.
Odpowiem za siebie - bo ja też czasem niby przypadkiem odwracam głowę i jakoś nie rwę się do tego, by zatrzymać kogoś, kto nie zauważył (?) mnie... Może niektórym z Was odpowiedź nasunie się sama - tym, którzy są ze mną od początku mojej tutejszej pisaniny... Jeśli już rozgrzebywać przeszłość - to do końca. Jeśli ktoś dla mnie wiele znaczy - przelotne spotkanie i kilka konwencjonalnych słów - to za mało. To sprawia mi przykrość. Połowiczna Przyjaźń, Umiarkowana znajomość - to oksymorony. Udajemy, że teraz jesteśmy już poważni, dorośli, bo mamy mężów/żony i swoje własne super-dorosłe drogi, i że przeszłość nic już dla nas nie znaczy - to nieprawda. Bo nasze drogi wciąż się przecinają.
Chyba jednak jesteśmy zbyt niedoskonali na Przyjaźń.
Tak... jesienią budzą się tęsknoty. Mnie też dopadło. I nic nie mogę na to poradzić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.