Rzeczy nie mijają, tylko przesuwają nam się przedoczami. Nie mogą minąć - stoją w miejscu. To tylko my się oddalamy. Skoro już zdecydowałaś się tu ze mną siedzieć,to ja już zawsze będę tu z tobą siedział.
Zmruż oczy, reż. Andrzej Jakimowski (cytat mniej więcej - bo z pamięci)
...a żeby to zobaczyć, trzeba zmrużyć oczy. Ponoć wtedy w polu widzenia pozostaje to, co naprawdę ważne, istota. Widzę to - choć nie mrużę oczu. Mam te obrazy wyryte gdzieś w środku. Wyryte na moją tymczasową wieczność, na moją dłuższą chwilę tu, na ziemi. Trwają - wieczne wyspy w archipelagu wspomnień. One nie znikają mimo kilometrów godzin. Zadają taki sam ból i przynoszą taką samą radość jak wtedy, gdy były blisko nich. Gdy byliśmy w nich zanurzeni.To tak, jakby zatrzymać czas.
Zmieniamy się w tym naszym biegu naprzód. I może dlatego to jest takie... smutne. Nie wrócimy TAM, bo nie jesteśmy już tacy sami, jak WTEDY. I nie wiem, za czym naprawdę tęsknimy: czy za cudem pewnego czasu, czy za tym, jacy wtedy byliśmy - inniejsi niż teraz.
Inniejsi - to znaczy pełni wiary, nadziei, naiwni, bez tej skorupy ochronnej, sceptycznej, ironicznej, teatralnej... Ufni... Wiem, wiem... nie powinnam uciekać w tę liczbę mnogą. Bo to o mnie.
[PS1: Zabawne: w jedno słoneczne popołudnie zdecydowałam się usiąść pod krakowskim Ratuszem obok człowieka, który te cytowane słowa wypowiedział i rozmawialiśmy sobie o takich różnych głupotach... Dziś ani on nie jest tym, kim był dawniej, ani ja. Ciekawe, czy wciąż tam siedzimy...?].
[PS2: Nie przejmujcie się tonem molowym pobrzmiewającym tutaj. Piszę bardzo durne prace zaliczeniowe, wtedy przychodzą do mnie dziwne natchnienia ^^]...
Zmruż oczy, reż. Andrzej Jakimowski (cytat mniej więcej - bo z pamięci)
...a żeby to zobaczyć, trzeba zmrużyć oczy. Ponoć wtedy w polu widzenia pozostaje to, co naprawdę ważne, istota. Widzę to - choć nie mrużę oczu. Mam te obrazy wyryte gdzieś w środku. Wyryte na moją tymczasową wieczność, na moją dłuższą chwilę tu, na ziemi. Trwają - wieczne wyspy w archipelagu wspomnień. One nie znikają mimo kilometrów godzin. Zadają taki sam ból i przynoszą taką samą radość jak wtedy, gdy były blisko nich. Gdy byliśmy w nich zanurzeni.To tak, jakby zatrzymać czas.
Zmieniamy się w tym naszym biegu naprzód. I może dlatego to jest takie... smutne. Nie wrócimy TAM, bo nie jesteśmy już tacy sami, jak WTEDY. I nie wiem, za czym naprawdę tęsknimy: czy za cudem pewnego czasu, czy za tym, jacy wtedy byliśmy - inniejsi niż teraz.
Inniejsi - to znaczy pełni wiary, nadziei, naiwni, bez tej skorupy ochronnej, sceptycznej, ironicznej, teatralnej... Ufni... Wiem, wiem... nie powinnam uciekać w tę liczbę mnogą. Bo to o mnie.
[PS1: Zabawne: w jedno słoneczne popołudnie zdecydowałam się usiąść pod krakowskim Ratuszem obok człowieka, który te cytowane słowa wypowiedział i rozmawialiśmy sobie o takich różnych głupotach... Dziś ani on nie jest tym, kim był dawniej, ani ja. Ciekawe, czy wciąż tam siedzimy...?].
[PS2: Nie przejmujcie się tonem molowym pobrzmiewającym tutaj. Piszę bardzo durne prace zaliczeniowe, wtedy przychodzą do mnie dziwne natchnienia ^^]...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.