4 listopada 2009

^^

Do południa niebo było pogodne, po południu mroźny wiatr zasnuł je szarością i przywiał mi pod drzwi kruche, brunatne liście...
Wysprzątałam dziś nasz pokoik tak dokładnie  (łącznie z umyciem okienka^^), że pewnością jest to obecnie najczystsze miejsce w promieniu kilkudziesięciu kilometrów!!! Upajam się teraz tym idealnym stanem rzeczy, który w obecności moich ptaków, produkujących tony kurzu, kwapów, śmieci, piór i kup, a które stanowczo domagają się zawłaszczenia większej przestrzeni, niż tylko ich klatka i muszą pofruwać, pospacerować kilka razy dziennie, rekompensując sobie tym samym spędzanie czasu w ciepłym, letnim ogrodzie - więc zdaję sobie sprawę, że ów idealny stan rzeczy długo nie potrwa. Delektuję się tym spokojem, zanurzając się w anielskim głosie Sharon den Adel i czerwonej herbatce. Na przeczytanie czeka ostatnia powieść M. Axelsson. A jutro przyjeżdża Renata, alleluja!, alleluja, ale sobie pofilozofujemy!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.