27 grudnia 2007

młodość, ach,

nie czuję się na siłach.
zupełnie....

Nie wiem, czemu dorośli/ starsi  twierdzą, że młodość i - uwaga - czas studiów!! - to najpiękniejszy czas w życiu. Resentyment?? Potrzeba tworzenia mitów?? Stereotyp??

Ja nie rozumiem i nie zrozumiem.

24 grudnia 2007

...

...bo zabrakło znów czyjegoś głosu...

 
 
smutno...

26 listopada 2007

Nie napisałam...,

...a tak chciałam. Takie twarde postanowienia i plany, żeby napisać wstęp do pracy, którego oczekuje ode mnie Pan prof. C. w czwartek.
Moje kochanie pojechało na weekend do domu, więc miałam pogrążyć się całkowicie w moich naukowych powinnościach.
I gdy biegłam w piątek z wykładu, planując po drodze tylko niezbędne zakupy, a następnie bibliotekę i powrót do domu - na Gołębiej zaczepił mnie płaszcz, czy raczej kurtka, Gosi H.:)
Cóż, w końcu niecodziennie można spotkać Gosię H. na Gołębiej  i niecodziennie każda z nas akurat ma czas (tzn. nie musi iść na zajęcia) na kawę w CM:)
Brakowało nam takiego pogadania, a po dłuższym czasie nierozmawiania, trzeba było nadrobić zaległości...:) Dziękuje za rozmowę o naszych radościach, smutkach, sprawach ważkich i miałkich, wspomnieniach i planach, uważne słuchanie i serdeczne słowa.
Kiedy po czterech godzinach :-> pożegnałyśmy się i z lekkimi wyrzutami sumienia mówiłam sobie w myślach, że nic to - za to posiedzę dłużej w nocy. Zaraz po tej myśli na Krupniczej spotkałam moje Kochanie, które akurat szło na dworzec:) Postanowiłam odprowadzić Mareczka - w końcu tak wpadliśmy na siebie, jakby Anioły nas pokierowały:)) po drodze coś zjedliśmy... - tak minęły mi kolejne dwie godziny:)
Wróciłam, posprzątałam pokój i byłam zbyt zmęczona, żeby zaczynać:) Przejrzałam pozycje bibliograficzne, które miałam nazajutrz wypożyczyć i poszłam spać.

Nazajutrz był koncert A. Krzysztoń, na który wybierałam się od miesiąca. No ale trudno - postanowiłam, że napiszę wstęp i basta. Ostatecznie Antoniny Krzysztoń mogę sobie posłuchać z komputera, większość płyt wszak mam, pośpiewać se nawet mogę... Z wielkim bólem i kwaśną miną biegałam od biblioteki do biblioteki, a gdy na moim stoliku pojawiła się piramidka z książek, zasiadłam do pracy.
Im więcej czytałam, tym bardziej głupiałam.
Myśl pierwsza: i tak nie zdążę tego napisać.
Myśl druga: ten mój temat jest głupi i to będzie jedno wielkie naciąganie wniosków.
Myśl trzecia: nie poradzę sobie z analizą metafor.
Myśl czwarta: a może by tak... zmienić temat...? może językowy obraz świata zamiast tych metafor? ((wtedy nie musiałabym pisać tego wstępu :))
Myśl piąta: w ogóle nie napiszę tej pracy...
Myśl szósta: dziś na pewno się już za to nie zabiorę.
Myśl siódma: tęsknię za Mareczkiem  (...może jest na gg?)
Myśl ósma: to pośpiewam sobie i pogram na gitarze. Trzeba skorzystać z okazji, że zostałam sama w pokoju.
Myśl dziewiąta: może są jacyś nowi znajomi na serwerze nasza-klasa.pl...?:-D
Myśl dziesiąta: trzeba by coś zjeść......
i tak dalej...

Niedziela: wstaję rano i - EUREKA! - jakaż ciekawa hipoteza mi wpadła do głowy! Tak sama z siebie, no po prostu odkrycie, inspiracja i nadzieja, że zacznę wreszcie pisanie.
Po Kościele - czytelnia i Słownik syntaktyczno-generatywny czasowników polskich. I już wiem, co zrobię, jak zacznę, jak to sformułuję, a tu... SMS od Grzesia.

"Koncert został przeniesiony na dzisiaj (...)"


_^_```!!
.............................................................................
...............................................
.........................................................

To był pierwszy raz, gdy słyszałam Antoninę na żywo - i nie zawiodłam się. Ma zupełnie magiczny głos. Mocny, subtelny, pełen odcieni, zwinnie przebiegający po  wszystkich szesnastkach, swobodny, niczym nieskrępowany.
Powinnam była tam być:) Atmosfera była cudowna, a z Grzesiem i Moniką nie często dane mi się spotykać. A w końcu niecodziennie w Radiu Kraków są koncerty A. Krzysztoń (i to za free...=))

Wyszłam napełniona cudowną energią i pobiegłam do Mamorka, który wrócił z domu.
No i tak to minęło... Jedno mnie w tym nie martwi: to właśnie cała ja - nie byłabym chyba sobą, gdybym dla wstępu do pracy, nawet magisterskiej, zrezygnowała z bliskich mi ludzi i bliskiej mi muzyki.

Ładne wytłumaczenie...?
Mnie się podoba:)

24 listopada 2007

wierszem

[...]
wąska nić świtu
coraz częściej bieleje na moich dwudziestu ośmiu
latach

ostatnie cztery spędziłam nad filozofią
chciałam rozwiązać zagadkę bytu
lecz to co mi pokazano
to nie było drzewo ani ciało
to były słowa słowa słowa
[...]

[H. Poświatowska, Wizyta]

20 listopada 2007

"...bo przecież razem obok siebie tyle chwil..."

Rok temu wróciłam do pokoju z kwiatami,  zakochaną, pełną muzyki, głową i numerem jego telefonu w komórce. Rodzice i ciocia odprowadzali mnie do akademika po  jesiennym, lirycznym koncercie, na który ich zaprosiłam. Byłam dumna, szczęśliwa i fruwałam po Krakowie na skrzydłach z nutek :) To był ciepły listopad, nie było wtedy mowy o śniegu, zasuwałam w spódniczce i jesiennej kurtce.
 
Miło jest wspomnieć ten dzień i tamtą poetyczną jesień, ten koncert, cały świat, jaki stworzyliśmy tam i wtedy... Miło tam wracać w taki mroźny, ponury, zasypany śniegiem listopad, niesprzyjający spódniczkom i dręczący chorobami. Pośród nadmiaru zajęć, zadań, tekstów, zamartwiań ile trzeba zrobić i czy sobie poradzę na dwóch kierunkach, prześwitują tamte chwile, jego uśmiech i słowa piosenek, które śpiewaliśmy z Hanią i Grzesiem.
A on słuchał i dzisiaj przyszedł po mnie po zajęciach.Jak zwykle... :)

9 listopada 2007

..."ale ja jestem tylko tarczą cienką jak skóra na policzku"...

Muzyka z Hack//SIGN-a - rozpływam się w niektórych kawałkach. Ich brzmienie buduje, po prostu buduje świat tego filmu. Połączenie delikatności z dynamiką, przenoszą nie wiadomo gdzie, przynoszą niepokój i spokój jednocześnie...

Niepokój i spokój jednocześnie... Czeka mnie trudny rok, ale jestem dobrych myśli. WOK jest trudny, czeka mnie sporo nadrabiania i prognozuję, że z nauczycielskiej będę się bronić we wrześniu, ale to przecież nic strasznego.
Jednocześnie stwierdziłam też, że jestem za stara na studiowanie pewnych rzeczy i coraz mniej bawi mnie porównywanie ja epistolarnego z ja eseistycznym i gorliwe spory o to, czy postmodernizm istnieje albo czy Markowski, pisząc o reprezentacji, rozpatruje ten problem w płaszczyźnie ontycznej, czy epistemologicznej. Wydaje mi się, że na niektórych zajęciach tracę czas, choć muszę przyznać, że inne są świetne i bardzo mi się przydadzą, jeżeli tylko zostanę nauczycielką.

***

Nie wiem, co nas czeka. Gdzie będzie nasze miejsce, jak zbudujemy nasz dom, za co, czy znajdziemy pracę tam i tam, czy w naszych zawodach, czy poradzimy sobie, czy też nie, czy poradzę sobie w moim dorosłym życiu, czy ono mnie nie przerośnie...
Mamy tylko plany, wydają się realne, ale życie lubi zaskakiwać. Dlatego nie lubię planować. Zawsze sobie myślę, że plany na przyszłość tak odległą przez swą mglistość są kuszeniem losu, są brakiem pokory, pychą wobec życia, wobec Boga...
Kto to może przewidzieć? Jak potoczy się nasze życia? Wszyscy chcą dla nas jak najlepiej, my też pragniemy mieć dobre, udane życie i będziemy o to z całego serca  walczyć. Nie wiem, jak będzie. Nigdy wcześniej go nie przeżyłam. Wszystkie problemy, przed którymi mnie przestrzegają, są mi obce i nikt mnie przed nimi nie uchroni, a ja SAMA będę musiała się z nimi zmierzyć. Życia nie da się wyłożyć na uniwersytecie i zaliczyć, nie można go przekazać, przestrzec przed nim, uchronić nas od jego szarości.

Skąd mam wiedzieć, jak to będzie, skoro jeszcze nie ma...?
I czy tylko z powodu tej niewiedzy nie należy próbować...?

Skończenie studiów, wyrobienie się z egzaminami, napisanie pracy - to moje teraźniejsze zadania, na które mam najwięcej wpływu. 


ach, listopadzie...

29 października 2007

[*][*][*]

nawet nie zdążyłam jej lepiej poznać...
...tak mi przykro...


28 października 2007

...

niebiesko mi ... :)

25 października 2007

nowy dla mnie etap

Wszystko jest w porządku, kiedy jesteś przy mnie. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu, kiedy jestem obok Ciebie.

Moje życie bez Ciebie byłoby niepokojem.
Czymś niemożliwym.



16 października 2007

wypisy z miłości

....w szeleście liści, w zapachu wiatru, w słońcu, w muzyce, w miłości. Od tęsknoty do tęsknoty, od spotkania do spotkania, od poranku po wieczór, od przebudzenia do snu, we śnie, we dnie, w nocy, daleko i blisko, w radości i smutkach...

7 października 2007

Tak ^_^...

To było baśniowe. Krakowski wieczór, rzędy latarni, droga tylko dla nas. Tajemniczy ogród, zielone przestrzenie. Cisza. Wiatr. Niebo na wyciągnięcie ręki, otulone chmurami, tak jak lubię. I zapach października.

...Przytuleni jak ptaki do siebie kołyszemy się nad wielkim miastem...
...A pod nami światła i przestrzeń, a dokoła nocy aksamit...

-Tak...:)
- powiedziałam.

25 września 2007

Kaganiec oświaty ... :P

Zakończyłam praktyki w Koperniku, w swoim LO!! ^_^ 

Hmm... Chyba mi się podobało,  choć czasem miałam dosyć i okropnie się nudziłam. Niektórych lekcji po prostu nie da się przeprowadzić ciekawie, a tematy z cyklu Przygotowanie do rozwiązywanie testu sprawdzającego rozumienie czytanego tekstu mówią same za siebie... 

Mimo wszystko praktyki będę wspominać mile (dziś miałam ostatnie zajęcia), uczniowie również miło będą wspominać mnie. Myślę, że przełamałam w końcu jakąś straszną barierę lęku,  potrafię ukierunkowywać myślenie uczniów, dochodzić do zamierzonych celów, współpracować, kierować tymi wszystkimi głosami, naprowadzać, MÓWIĆ, po prostu MÓWIĆ - nie macie pojęcia, jak trudno jest czasem mówić. Często improwizowałam, bez żadnych kartek, punktów i podpunktów - szlam za tekstem - i dochodziłam:) Szaleństwo!:) To mnie cieszy chyba najbardziej, bo radziłam sobie dobrze, choć sytuacje często nie były łatwe. Zapanowałam nad klasą:))  

Dosyć chwalenia się, czas się teraz zabrać za uzupełnianie Dzienniczka praktyk, który to oczywiście każdy wypełnia na bieżąco, systematycznie i wyczerpująco...:)) 

Więc teraz kilka dni wytchnienia i  znowu: Kraków,  SUM-aki, Sumaki moje kochane i złoty październik i masa roboty i masa kaw do wypicia, rozmów do przerozmawiania, czasu do nadrobienia. 
Nasze miejsca. 

 My...:)

18 września 2007

SUM-ak :)

Znów jestem SUM-akiem: Wiedza o kulturze, rok I.  - dostałam się!!:) Nie wiem, co to będzie, pewnie będę narzekać, płakać i przeklinać - póki co cieszę się, bo bardzo chciałam studiować ten kierunek:) Nie będzie łatwo, ale cóż - na razie jestem dobrej myśli^_^.


16 września 2007

co u Oleńki

Wreszcie, po dwóch tygodniach szarości, chłodu i deszczowego przygnębienia, moje niebo rozjaśniło się i rozbłękitniło. 

Zdałam koszmarny egzamin z teorii literatury, który przeniosłam ze strachu na wrzesień. Strach towarzyszył mi całe wakacje, a najwięcej przed wejściem do sali, kiedy to w głowie miałam zupełną pustkę i modliłam się, żeby dostać pytanie z pierwszej połowy podręcznika (bo drugiej moja psychika nie wytrzymała, a lenistwo i ociąganie się nie dotarło do niej). Na szczęście fenomenologia uratowała mi żywot (bo pani L-ska nie była taka łaskawa i oblewała także teraz...), a drugi dowolny tekst z badań kulturowych, którego nie widziałam na oczy, a o którym miałam mówić, Pani L-ska postanowiła zamienić na inny i nie wiem czemu :)), ale fajnie, ze miała takie widzimisie xD. Zresztą po moim wodolejstwie fenomenologicznym i innego rodzaju wykrętach i zmianach tematu ("Ta nowa matura to jest strukturalizm, to jest uściślanie tekstu, szufladkowanie, schemat, to jest zabijanie tekstu!"), byłam gotowa opowiadać o nieznanym mi tekście a ze znajomością jego tytułu jedynie:) Tak więc egzamin był naprawdę miły, a pani L. nie taka straszna... Pozdrawiam moje towarzyszki (nie)doli Gosię H. i Beatę Ś. :) Kamień z serca ten egzamin...:) Tyle chwalenia się.

Za sobą mam też pierwsze lekcje w liceum - od września jestem praktykantką pod okiem mojej ukochanej pani polonistki;). Moim marzeniem było tam powrócić w takim charakterze, no bo to dzięki tym lekcjom z Panią S. wybrałam właśnie polonistykę i polubiłam literaturę i w ogóle pięknie się to ułożyło i realizuję swoje marzenia itd. Tyle wzniosłości, dzisiaj prawda jest taka, że gdybym teraz była uczennicą w tych samych okolicznościach, to za nic w świecie nie wybrałabym tego kierunku, a literaturę omijałabym z daleka. W zasadzie szkoła zreformowana nie ma czasu na naukę literatury, a na języku polskim głównym bohaterem jest test maturalny. Testy, testy, testy, zaledwie po dwóch tygodniach praktyk rzygam testami maturalnymi i imbecylskimi zasadami ich rozwiązywania. Smutne.

Teraz czekają mnie jeszcze dwa tygodnie intensywnej i stresującej pracy w szkole.
Więc zmykam się przygotować.

31 sierpnia 2007

W skrócie

Światowy dzień bloga... Dla kogo piszę? Dla Was, ale pewnie bardziej dla siebie. Chociaż już teraz brakuje mi na to czasu. Wiem, że kiedyś miałam wiele wątpliwości co do swojego pamiętnika sieciowego. Teraz wiem, że blog, to coś zupełnie, zupełnie innego niż pamiętnik.I nie  żałuję, że odważyłam się pisać w sieci.

Co u mnie? 

Wieczory z polską piosenką zakończone. Cieszę się z tych kilku miłych spotkań muzycznych: z Hanią, Markiem, Grzesiem, Moniką, Renatą, Łukaszem i obcokrajowcami, choć kosztowały niemało trudu, stresu i czasu. Jakby nie patrzeć, to lipiec na ul. Skarbińskiego był miły. Pięć minut do piasta, pięć na Bydgoską do Reni:), Tuca w Krakowie,  błękitny pokoik... ^_^ 

 Chłodne sierpniowe poranki zwiastują jesień.Teoria literatury, wszelkie izmy świata tego w mojej głowie, ledwo się kojarzą, mylą, mieszają, nie chcą zapamiętywać. 14 września egzamin, a ja w połowie podręcznika... 

Plany na wrzesień, na przyszły rok, na całe życie...Jest tu ze mną mój Ma(mor)ek. W niczyich oczach nie widziałam jeszcze takiej radości z tego, że jestem:)



3 sierpnia 2007

Zaśpiewaj to w tonacji "och" w tonacji "ach"...!! ^_^

...a my śpiewamy, śpiewamy nawet, kiedy już mamy dość, potrafimy śpiewać, nawet, kiedy nie chcemy, przezwyciężamy niechęć i tremę. Dziś wielki bałagan, resztki sił, żadnych porządnych prób... To już przedostatni raz. Z tydzień ostatni koncert. Na sali tłumy, wszyscy chcą z nami śpiewać.
Miło będę wspominać to zdzieranie gardła:) I ten dreszczyk emocji pod tytułem "Aaaa, idziemy na żywioł! Nie chce mi się już ćwiczyć. Przecież my się i tak umiemy zgrać, to jakoś to będzie":)) Jakoś jest:) Nawet mnie się czasem podoba...:)

Dziękuję...:)

 Hans i Oler :))

31 lipca 2007

Co ja tutaj robię, oooo, oooo...

Siedzę sobie w Krakowie, to już ostatni chyba tydzień, w błękitnym pokoiku z dwupiętrowym łóżkiem, z którego odinstalowano jedno piętro i była z tego niemała afera: <---kto wie, o co tu chodzi, ten wie!! :)). Ale nie wracajmy do przykrych spraw:)
Co ty tam robisz, o0000,  0000? - Każda ciotka mnie o to pyta, gdy się w łikendy pojawiam w Ślemieniu. A ja tutaj koncertuję w każdy czwartek, do pierwszego tygodnia sierpnia, a w tym tygodniu będę koncertować nawet dwa razy.
Wszystko zaczęło się od wieczoru talentów, kiedy Hania poprosiła mnie, abym uratowała jej dupę i wystąpiła z nią w Molierze {patrz "Błekitne zapiski" --> maj 2007 --> 23, 25 :)} Po naszym czarującym występie, niejaki profesor H-ski, dyrektor Letniej Szkoły UJ dla obcokrajowców, poprosił nas, żebyśmy zorganizowały wieczory z polską piosenką dla obcokrajowców. Zgodziłyśmy się => dużo stresu i śmiechu też, ale przede wszystkim muzyka, muzyka i nasze zgrywanie się z Hansem plus ...jakiś papierek dla teki przyszłego belfra o jego zasługach w młodości.  Wieczory poetyckie odbywają się w kawiarni DS PIAST o 21:00 w czwartki. Uczymy cudzoziemców śpiewać polskich piosenek i prezentujemy sylwetki artystów i ich utwory. Polacy mile widziani, bo rozkręcają imprezę. Jest fajnie:)

http://aktualnosci.uj.edu.pl/index.php/zycie/pokaz/id/156

Poza tym staram się jednak jakoś odpoczywać, chociaż przyznam, że Kraków zaczyna mnie już zamęczać swoją pogodą i niepogodą. Jeszcze 16 lipca miałam egzamin z literatury rosyjskiej, więc czytałam, czytałam i wkuwałam, potem zabraliśmy z Markiem do Krakowa Dominika i pobiegaliśmy z nim porządnie po mieście. Było cudownie i teraz bardzo tęsknię za moja Tucą:(
  
Pozdrowienia z Krakowa!! 
Wasz Olerek:)

25 lipca 2007

Tuca w Krakowie, cz. 2.

Pozdrowienia z Ogrodu Botanicznego UJ!! :))









23 lipca 2007

16 lipca 2007

wierszem :)

Ostrygi i daktyle

Powiedz mi, jak byś chciała? Mamy tu owoce, 
ser, wino, nasiona, mamy trochę przypraw
i kobiecą ulicę oraz męski lipiec, 
i Kraków, trochę światła, za sobą epokę

 genialną i straszliwą, przed sobą widoki
 na jeszcze genialniejszą i jeszcze straszliwszą. 
I mamy do wyboru trzy rodzaje życia:
 możemy być bogaci i szczęśliwi, potem

 szczęśliwi, ale biedni, lub tylko szczęśliwi
i pal diabli finanse. Pytam o to w chwili, 
kiedy się rozpadają korporacje, walą 
wystawy i imperia, legendy futbolu 

 zaczynają faulować. Nadeszła już pora,
 żeby to wszystko rzucić i trochę oszaleć. 

[*Tomasz Różycki*]


11 lipca 2007

"...ważne, że kochasz... "

"...tęskniłbym za Tobą. Odliczałbym dni i godziny do Twojego przyjścia. Wtuliłbym się mocno w poduszkę i szukał Twojego zapachu.
Ale wiem, że miłość to nie tylko tęsknota. To walka. I walczę o Ciebie każdego dnia..."

5 lipca 2007

wierszem

i nagle twoje ręce 
dwie grzędy fiołków 
w ugorze mojej myśli 

czas skostniały  
dziwi się 
odrzuconej skibie 

twój uśmiech nade mną 
słońcem kwietniowym  
wzeszedł 

zielono 
naprzeciw ciebie 
idę 

[*H.Poświatowska*]

16 czerwca 2007

wierszem :)

Kto chce bym go kochała, nie może być nigdy ponury 
i musi potrafić mnie unieść na ręku wysoko do góry.

Kto chce, bym go kochała, musi umieć siedzieć na ławce 
i przyglądać się bacznie robakom i każdej najmniejszej trawce.

I musi też ziewać, kiedy pogrzeb przechodzi ulicą, 
gdy na procesjach tłumy pobożne idą i krzyczą.

Lecz musi być za to wzruszony, gdy na przykład kukułka kuka 
lub gdy dzięcioł kuje zawzięcie w srebrzystą powłokę buka.
 
Musi umieć pieska pogłaskać i mnie musi umieć pieścić,
 i śmiać się, i na dnie siebie żyć słodkim snem bez treści,

i nie wiedzieć nic, jak ja nie wiem, i milczeć w rozkosznej ciemności,
 i być daleki od dobra i równie daleki od złości.

[*M.Pawlikowska-Jasnorzewska*]

PS: Pozdrowienia dla Gosi H. za troskę o nasze noce sesyjne:)

13 czerwca 2007

#_0

s
e

s
j
aaaaaaaaa
a                 a
a
a
a
a
aa
aaa
a

25 maja 2007

Hans i Oler II

No dobra, powiem to: byłyśmy genialne i wspaniałe i w ogóle: emisja głosu porządna i pianino i gitara i scena w Molierze przy ulicy Szewskiej 13 i te oklaski, ach, ach!!:) A teraz niech ktoś mnie kopnie, bo muszę zacząć w końcu tą sesję i nie wiem, jak to się może skończyć...;-/ O, świecie błękitny, rozśpiewany, pachnący, o białe obłoki po nocnym niebie sunące nad... miastem...:) I ta noga Hanki wyłaniająca się gdzieś znienacka...:) Właśnie to zdjęcie doskonale oddaje nasz duet :D
Dziękuję! :-)

23 maja 2007

Hans i Oler :)

Hania prosi Oleńkę o wystąpienie razem z nią w Molierze. Oleńce jest bardzo miło i w ogóle - wzniośle się zrobiło dookoła. Podczas, gdy uruchamiają jej się wszelkie motywy i konteksty literackie z cyklu: Muzyka - zaprzeczenie śmierci (Pan Z.:), Śpiew to istnienie: tchnienie wokół nicości. Oddech w Bogu. Wiatr (wielki Rilke), gdy bohaterami snów jej są Orfeusz, Arion, Amfion i Apollo i zaczyna pieśnią całe ogarniać niebiosa i ziemię całą widzieć poprzez śpiew (jak u Leśmiana), i rosną jej skrzydła z nut, a ciało oplata mgiełka półkropelek, ćwierckropelek, Hania widzi to zupełnie inaczej - konkretniej bardziej o wiele, a mianowicie jako

ratowanie dupy

Olu, musisz mnie uratować. W ten czwartek jest znów ten WIECZÓR TALENTÓW i teraz koniecznie (!) muszę wystąpić. Oczywiście wszyscy zdają egzaminy i nie mają czasu, więc ja będę śpiewać z Tobą:D:D:D:D Bo my jesteśmy zgrane i nie potrzebujemy żadnych prób. Przedstawimy jakiś  nasz stary numer i po bólu. Koncert jest w czwartek o 19:00 w Molierze. Olek, co śpiewamy? Ja fort Ty git + pomruki jakieś do tego i jest super utwór. Więc jak? Co p-rrroponujesz? 9...) Wiem, wiem... Też  Cię kocham...:* Czekam na odp
Hans

I może dzięki tej odmienności tak się zgrywamy i osiągamy nasze małe-wielkie sukcesy na scenach całej Polski :D:D i stąd też wynika nasze "prężne" działanie:))) Hans sprowadza mnie z obłoków na ziemię, a ja go dźwigam w niebiosa patetyczności, ach, och:) I fajnie jest:))

21 maja 2007

18 maja 2007

...

....w śniegu przekwitłych kwiatów kasztanowych, w rozlanym niebie, w łące...........

17 maja 2007

mimo wszystko - maj! :)

Nad zapachy bzów - wiatr w Twoich włosach 
Nad błękit nieba - zieleń Twoich oczu 
Nad delikatność kwiatów - Twój miękki policzek 
Nad blask gwiazd - Twój jasny uśmiech 
Nad ciepło wiosny - ciepło Twoich dłoni...:)

W jakiś konceptyzm, manieryzm i epigoństwo popadam dla Ciebie, ale choć metafory wzniosłe, kiczowate, wyświechtane - acz proste i prawdziwe, a może właśnie tak już oklepane, że nic w nich  niezwykłego - i całe szczęście. Zdarzają mi się co dnia te zwykłe cuda i na żadne skomplikowane i wyrafinowane narracje nie pragnę ich zmieniać. Bo jakże to miłe, gdy każdy dzień jest świętem...

Wreszcie jest ktoś, kto jest mną - usłyszałam na wykładzie pana Maja, zbudziłam się i zanotowałam - chyba z Jacka Podsiadły. Cóż, głupio mi tak spać na wykładach pana dra, ale sen był wczoraj silniejszy, po niedospanej nocy przed lekcją.
Uczniowie zresztą też mi zasnęli, "no nie no, ja mam nadzieję, że to z powodu niskiego ciśnienia, nie żebyście się nudzili...";)) Oczywiście, że łudziłam się, że jak nie porwie  ich Transakcja wojny chocimskiej, w której co drugie słowo wyjaśniłam w przypisach, no to może chociaż Pamiętniki Paska, ale się przeliczyłam...:) Nie chcieli tez ze mną bardzo rozmawiać, więc rozmawiałam sobie ze sobą, a oni się patrzyli zadumani w moje dziwne podniecenie. Wiedziałam, ze popełnię błędy, które zawsze popełniam, że dostanę głupawy i będę generować :) nielogiczne i niejasne zdania sobie a Muzom, ale cieszę się ogromnie, że mówiłam i czułam się tam na środku dziwnie swobodnie, bo przecież zdarzało się w moich praktykach pedagogicznych, że nie potrafiłam mówić wcale. Sarmaci golili się... specyficznie...;)) Uratował mnie Kaczmarski i Dobre rady Ojca Pana - klasa pobudziła się na koniec wielce, słysząc zbereźną stylizację i nawet zaczęli dyskutować właśnie z tym tekstem - kontekstem:)

-Podobało się?
-Taaaak?
-A co się Wam podobało?;-)
-............... ;-)
-Już ja wiem, co...:)

Dzięki Ci, Jacku!!:) Nawet słyszałam, że chłopaki sobie nuciły refren, a pan doktor B. jak jeden mówi do drugiego: - Ty ksenofobie! - więc może jakieś tam cele pedagogiczne zostały osiągnięte...:D Trele morele, ja chyba nie chcę już być belfrem i osiągać takich celów... v_v

Jacek K. przyszedł też z pomocą do tematu eseju, którego za cholerę nie mogłam wymyślić. Esej jeszcze trzeba dokończyć, o ile to esej, bo wcale tego taka pewna nie jestem. Pisałam o samotności artysty w jego wierszach. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Oby zaliczyć...;-/

Co jeszcze chciałam napisać... Że podoba mi się, jak Lidzia pyta zawsze - Jak żyjesz? - nie -Co słychać? To o wiele wartościowsze i piękniejsze pytanie, konkretniejsze też, bo ileż nam mogą prosto i krótko powiedzieć przysłówki... Stwarza też okazję do porównań:) Zwłaszcza, gdy spotkania trwają krótko i trzeba się streszczać, a tak teraz niestety jest - ot, takie widzenia w przerwach między zajęciami, w pośpiechu nieustającym... Bardzo chciałam to tu napisać, bo to miłe zdarzenia, gdy Lidka pyta serdecznym głosem -Jak żyjesz?:)

Wreszcie jest ktoś, kto jest mną - tak mi się wydaje, że w tym całym kryzysie siebie, widzę jakieś światełko w tunelu, szparkę drzwi wyjściowych z tego pokoju-niepokoju, w którym przebywam w ostatnim czasie. Uczelnia przytłacza mnie, straciłam wiarę w celowość tego, co robię, moje zaległości i braki, które są tak potrzebne w dzisiejszym świecie - niepokoją mnie. Coś się mi udziela, jakiś wielki owczy pęd świata dookoła, w którym nie chcę uczestniczyć, przed którym z całych sił się bronię. Cele, które kiedyś motywowały do pracy - zniknęły. Więc rozmyślam i medytuję w poszukiwaniu pomysłu na moje życie, które nagle budzi się do odpowiedzialności, samodzielności, nie wiem - do zupełnie nowego rozdziału. Pomysł na moje życie.
Na nasze życie... ^^...

I mimo wszystko mi zielono ... =)

9 maja 2007

Olerek liryczny :D

Na taki maj, przy Twoim boku, czekałam od zawsze. I kiedy wtulona w Ciebie oddycham tym powietrzem, przepełnionym zapachem, roztańczonym śpiewem kosów i wilg - milknę z zachwytu, ze szczęścia, z podziwu dla tej chwili, by niczego z niej nie pominąć, nie uronić, nie przeoczyć.

Kochany, ja zawsze sama byłam na tym świecie i jego pięknem otulałam swoją samotność. Zadomowiłam się pośród drzew, łąk, parków, polnych i niebieskich dróg. Pokażę Ci najpiękniejsze ścieżki...:**
 

Hania to ma rację, że nazywa mnie stworem poetyckim:)) Stwór poetycki - coś jak barbarzyńca w ogrodzie...:)) Ech, Hania, bez Olera jesteś sknera, jam bez Hani jest do bani, a bez Hansa jestem franca (s czytać trochę jak c, albo na odwrót, to się zrymuje lepiej;-) Ej,  zaczynam gadać głupoty:))

O, maju, maju, maju szalony...!
Pozdrawiam!
-Wasz stwór poetycki =)

6 maja 2007

mój ląd

...Twoje ręce to mój ląd
wiem nie utonę...


1 maja 2007

maj...

...No i maj. Najdłuższy weekend....bla, bla, bla, jaki tam weekend... Oto jest mój weekend:
- esej
- polemika
- praca na metodykę
- konspekt lekcji
- referat na filozofię języka
- lektury na literaturę rosyjską
- lektury na opcję, bo w maju trzeba mi się przejść na zerówkę do Pana dra M. ...:-)

Dobrze jest nie mieć miesiąc Internetu. Naprawdę dobrze.
Siedzę sobie w pokoju, słucham Programu Pierwszego Polskiego Radia (Maj polskiej  piosenki...:)) i jem jogurt gruszkowy:) I zaraz pisanie.... v_v...

Kiedyś tyle miałam światu do powiedzenia, a dziś... Pisać chce się dopóki ma się głębokie przekonanie, że coś się odkrywa, że to jest nowe. Wtedy entuzjastycznie porywa się z motyką na słońce. A potem... potem człowiek się starzeje:),nie oddaje dr B-emu w terminie żadnej pracy i ma się nadzieję, że prof. C.  jednak zgubi tą, którą oddałaś...:) Zastanawiasz się nad każdym głupim zdaniem, wszystko chłodno kalkulujesz, męczysz... W liceum byłam przekonana, że potrafię napisać wszystko!! Ech, starość, wyzbywanie się złudzeń...

Tak samo jest z marzeniami. Kiedyś miałam tyle szalonych marzeń, a teraz mam tylko PLANY. Marzenia się spełnia, plany realizuje - a to nie to samo... Nic tak nie nadaje życiu sensu jak marzenia. Z nimi się fruwa, do nich się biegnie. Plany jak plany...

Moje życie ostatnio stało się bardziej pospolite niż zwykle. Utraciło pewien czar...
Jakaś zupełnie inna ja. Mam czasami wrażenie, że tak dawno nie byłam u siebie, że coś bez powrotu zgubiłam, że straciłam tą cząstkę siebie, która pozwalała mi uniezwyklać świat, cieszyć się z drobiazgów. Studia wysysają ze mnie soki, dookoła tyle się zmienia, wykruszają się powoli pewne znajomości, ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicza...
Jedyne co trzyma mnie przy życiu to zielona, słoneczna kraina, mój zaciszny dom pod lasem, te dwa kochane potworki moi bracia i Ty, Ukochany :-**

17 kwietnia 2007

^^

...nauka latania :)

12 kwietnia 2007

wypisy z miłości

Zawirowałeś mi, świecie. Słonecznie, zielono, lirycznie. Rozśpiewane drzewa, rozkwitające pąki, niezwykłe wieczory o zapachu wiosny, gwiazdozbiory rozsypane po niebie. I Twoja twarz, Twoje usta, dłonie, włosy, policzki, oczy, serce... Zdarzył mi się cud. Zdarzyła mi się miłość.
Do niedawna nie mogłam w to uwierzyć. Nieśmiało odrywałam się od ziemi, by wskoczyć Ci w ramiona, nie chciałam tak na dobre, nie dowierzałam sobie. Trudno mi było. Bałam się. Nie Ciebie. Tobie ufam. Siebie. Potwornie bałam się siebie.
To nie jest takie łatwe - pokochać. Pokochać trzeba było najpierw siebie, zaakceptować siebie. W
Nawracaniu stracha na wróble Leszek Moczulski pisze:


Ale, niestety, w każdym przypadku należy zacząć
od tego najtrudniejszego.
Od wiary w siebie.
 
To najtrudniejsze. A potem jak już się siebie kocha i wierzy i szanuje, to jest nam w swym hermetycznym światku tak błogo i wygodnie, że nie chce się go opuszczać. Prosperuje tak dobrze, jak szwajcarski zegarek, mamy czas na wszystko i dla wszystkich (czyli dla nikogo) i przede wszystkim dla siebie, dla siebie, dla siebie. I tak się zamknęłam. Książki, muzyka, blog, poezja i nic. Pusto tam, wygodnie i ciepło, ale ten brak i brak... Zamykałam siebie.
A teraz zamykam oczy i chwytam Twoją ciepłą dłoń - i idę, idę pewnie. Otwieram się dla Ciebie, dzielę z Tobą czas, ten mój czas cenny - to nasz czas. I te wszelkie moje mojości, chcę Ci je pokazać, opowiedzieć, pokazać każdą gwiazdkę, źdźbło trawy, kwiat, kształt liścia, motylki, ptaszki i takie tam bzdurki...:))

Chcę Cię wprowadzić do mojego ogrodu, Kochany. Jeśli tylko chcesz.
...w jego cieniu wątłe źdźbło trawy
w kwietniową jabłoń rozkwita...
[Poświatowska]

22 marca 2007

14 marca 2007

wiosna, wiosna :)

Wiosenniej, zielenniej, błękitniej, słoneczniej, cieplej.
Rosną liście i zaległości. Wchodzenie na wydział z takimi zaległościami jest bardzoo stresujące. A ja heroicznie  idę do tej czytelni, no ... no dobra, dziś schroniłam się tam przed zajęciami z teorii literatury, na które nie przeczytałam tekstu i szłam tam z mocnym postanowieniem przeczytania tego i nawet zrobienia solidnych notatek dla zabicia wyrzutów sumienia [pamiętajcie, moi drodzy: dla polonisty przeczytanie + zrobienie notatek = spełnienie zupełne:-)] Przyszłam, wzięłam numerek, usiadam, rozkładam się - telefon!! - wybiegam - Gosiak: "Ola, jestem w Stubie, możesz tu przyjść?" ............ -No pewnie, że mogę:)! - no i wracam po swoje rzeczy, oddaję wesoło numerek panu Adasiowi, a on tylko głową kiwa: -Aaaaaaaaaaa, romansować idzie!!" :-D Tak przeczytałam...:) Ale jak pogadałam...:) [Gosia nie poszła na t. literatury z podobnego powodu co ja]. Najlepiej tak w we dwie poubolewać nad zaległościami:) Jak miło było wyjść z tej czytelni!!:)  Z Gosią tak w ogóle łączyło nas nie tylko nieprzygotowanie na dzisiejszą t. literatury. Łączyło nas także nienapisanie eseju na seminarium, które następowało po teorii, więc układałyśmy także przemówienia usprawiedliwiające... _-_`` Na szczęście nie byłyśmy osamotnione, a prof. C. "wziął to na siebie" i zdał sobie sprawę z trudności zadania, jakim nas obarczył tydzień temu ["A no taką etiudę napiszecie na za tydzień!!]. Ale za tydzień już nie będzie zmiłuj się, więc do roboty, Olu!!
Tymczasem za dwa tygodnie koncert, za niecałe, no... tylko dwie próby jeszcze mamy możliwość zrobić, plus jedna generalna i... trochę mnie to martwi, bo nie czuję się pewnie w repertuarze. Za mało ćwiczymy. Zawsze mnie pociesza ten nasz Grześ.  Z nim spełniają się moje marzenia muzyczne :) U chacha!! Cóż to będą za spełnienia, jak się nam uda zaśpiewać te duety!! :)) Aż skrzydła rosną!:)
A tu recenzja, esej, esej, praca na metodykę, lekcja, lektury na rosyjską, teksty na zajęcia i tak sobie idziesz ulicą i myślisz - nad pomysłem na recenzję, nad tematem eseju, rolą pojęć metafizycznych w metaforyce Leśmiana - przyszła sama Nieskończoność, by popatrzeć w mą zieloność, masz głowę pełną metafor, a tu nagle SMS od brata, że właśnie będą "z Pawłem i z Patrykiem bawić się w podchody (napisane słodko przez h... talent ortograficzny u nas rodzinny...v_v...) teren: od pierwszego lasu do bajorka"...:)) Albo wczoraj - pisał mi, jakie kwiaty pojawiły się już w naszym lesie: "są już pierwiosnki, zawilce, lepiężniki (kukułki), miodunki ćmy, zdrojówki rutewkowate (!!!???:)) i te takie fioletowe". Ach!!

Wiosenniej świecie, zieleniej, błękitniej, s
łoneczniej!! :-) 
Choć nasza wiosna zaczęła się już w styczniu...;)

5 marca 2007

...

Od pewnego czasu (...od pół roku mieszkania w TYM pokoju) zastanawiam się, Moi Drodzy Rodzice, jak wyście mnie wychowali??!! Jak ciężko dostosować mi się teraz do otoczenia, jak błahe sprawy wpływają na moje samopoczucie, jak liche szczegóły doprowadzają do frustracji.  
Otóż obserwując tak siebie i swoje dziwne zachowania, stwierdziłam, że jestem przewrażliwiona. Jak mi coś spadnie, to podnoszę (od razu...!). Jak coś rozleję, to wycieram od razu (!) - nie czekając aż zaschnie i będzie się lepić. Zamiatam zdecydowanie za często. Jak jest moja kolej sprzątania łazienki - to sprzątam _-_... Wstydzę się  zapraszać gości do tego pokoju. Doszukałam się u siebie jeszcze gorszych patologii, jak ta, że raz na dwa tygodnie staram się odkurzać (!!) (!!) .

O jejku, jejku, jak wyście mi w głowie poukładali, że jestem taka ułożona i tak mam wszystko ułożone wokół siebie! Ach!!
To jest straszne, to jest nienormalne - co za zasady mi wpoiliście?? Jakaś higiena, jakiś porządek... Nie macie pojęcia jak ciężko mi teraz dostosować się do otoczenia. Toż to nieprawdziwy obraz świata, świat jest inny - brudny, nieporządny, zabałaganiony, niepoukładany, zachlapany, zakurzony.

Stwierdzam jednak, ze jeszcze nie jest dla mnie za późno. W ramach resocjalizacji przestałam wynosić śmieci z kosza - a niech se pleśnieją, wiosna idzie, a niech się nam mnożą drosofilie!! Nikomu to nie przeszkadza...

16 lutego 2007

^^


A to było w listopadzie. Było jesiennie, muzycznie i lirycznie. [Seniores et Juniores, koncert dla profesorów, sala Duszpasterstwa Akademickiego WAJ, Piwnice Klasztoru Księży Jezuitów]. Stworzyliśmy tam wspaniały świat. Teraz jest tylko w nas.No i zdjęcia... :)

14 lutego 2007

wierszem :)

....Gdy Cię ujrzałam pierwszy raz
Śmiałeś się wtedy tak, 
Jakbyś był samym śmiechem.
Niedbale przystanąłeś w drzwiach
Wśród tłumu ludzi ja
Chciałabym być blisko Ciebie.


"Kochany, Kochany...!"
- Szeptało moje serce
"Kochany, Kochany,
Że jestem, nawet nie wiesz
Że jestem, nawet nie wiesz..... 

9 lutego 2007

To już rok!!

Czy aby nie za wiele błękitu?:) Niebo za oknem nie wystarczy? To dzisiejsze rozpromienione niebo...:) I coś mi mówiło (Ktoś? Ktoś!!:) ): idź do tej księgarni, Olu, idź, nie masz pieniędzy na książki, ale sobie popatrzysz _^_, no i Cię spotkałam w tej księgarni, a i nawet cele miałyśmy podobne: ja szukałam prezentu urodzinowego dla mojego Dominika, a Ty dla swojego maleńkiego siostrzeńca (ach!! - mieć siostrzeńca - pomyślała Oleńka:):

- Kup mu taką Biblię dla dzieci, patrz jakie ładne wydanie!
- Taaa, ciotka poszła na teologię i zbzikowała :)
Cieszę się, że dałam się skusić na tą herbatę:) Dziękuję!! Jestem z Ciebie dumna, Małgosiu!

Wróciłam po wielkim domowym lenistwie do Miasta Smoka:) I cieszę się, że tutaj jestem.
Zmieniłam szablon, sama, sama:) i to nawet na swoim komputerze staruszku, czy "starej prukwie, Zbysi*" jak orzekł o niej Paweł B. po jednym bliższym z nią kontakcie (ściągał pliki jakieś...:)))
*Zbysia= to ksywa mojego komputera w sieci:) Jak płacę za internet to kasjerka pyta: nazwa komputera?? - Zbysia!!:) I już:)

Zmieniłam szablon, bo czas na zmiany, bo tamten był zupełnie nieaktualny. Bo chcę tak żyć, żeby słońce świeciło także we mnie [Poświatowska], bo światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnie, więc niech rozdzierają ciemności moje promienie. A wokół dzieje się tyle srebrnych zdarzeń, a między nami jest tyle błękitu, że ...  nic tylko żyć, żyć najpiękniej jak tylko się da!! Więc to nieprawda, że o kolorach nie wiem nic. ^_^

A Muzyka pozornie dająca się okiełznać rygorem taktów, sprowadzana na ziemię w półkrople, ćwierćkrople i cisze wszelakiej długości rozpina swoje pięciolinie bez ostrzeżenia w najczulszych skrawkach serca - napisał Z. A ja się z nim zgadzam od pierwszego przeczytania. Pobiegłam do ciotki, pożyczyłam gitarę i rozpoczęłam naukę.
I gram do dziś:)
I śpiewam, choć teraz mój głos płata mi figle, ale jeszcze się rozśpiewam, poczekajcie tylko:)

Moniko - ten e-mail był bardzo ciepły, nie sądziłam, że tyle znaczyły dla Ciebie nasze piosenki:) Zapraszam!! I serdecznie pozdrawiam!!

Braciszku, Domiczku, kochanie :) - wszystkiego najlepszego! Najrzadszych okazów roślin owadożernych i żeby kupili Ci gitarę:)) Ucz się za młodu, a nie tak jak siostra, że potem nie umiesz złapać F-dur w całości i kombinujesz, a h-molla wyzywasz od chamolów!! ^^

I co? I jestem z Wami już rok!:) Dziękuję, że byliście ze mną, pozdrawiam błękitnymi literkami wszystkich, którzy cierpliwie znoszą moje egzaltacje, szały poetyckie,wzniosłości, stany duszy, psychozy maniakalno-depresyjne, a nawet czasami wesprą miłym komentarzem:) Polubiłam to miejsce.

A Wy? ;-) Jak Wam się podoba?:))