1 czerwca 2006

Jest czas śpiewania... ;)

Warto, naprawdę warto było odwiedzić wczoraj to miejsce. Żyć chwilą, zarzucić te wszystkie niepokoje, stresy, braki czasu, lektury, słowniki. Na ten jeden wieczór, na tę jedną noc. Otworzyć drzwi, których nie otwierałam ponad dwa miesiące. Zresztą były otwarte. Warto było spotkać tych niesamowitych ludzi. Ożywić wspomnienia, rozbudzić nadzieje, połudzić się, że jest jak dawniej. Brakowało mi tego. Oj, jak mocno... W taką Rutynę - mogę wpadać.!Taaaka imprezka - zostaję do wtorku!! :) Wieczorek we wtorek w Rutynie, czyli koncert Cyrkla :) Aranżacje z fletem, saksofonem i bango - genialne!! :)) Ale najlepsze są zawsze nieoficjalne części rutynowych koncertów. Pub czynny do rana:) Za otwartymi drzwiami szumiała ulewa, u nas wesoło paliły się świeczki, a kufle od piwa postukiwały w rytm piosenek... Co tam tej nocy nie zabrzmiało!!...:) A no tak: brakowało nam bardzo, ale to bardzo, jednego pana, który potrafi grać i śpiewać Kaczmarskiego najdoskonalej na świecie:) Jak mogłeś tak mnie zostawić, co??!! Jakie do mnie szły prośby o Epitafium..., Warchoła, Barabasza, a ja co, biedna, ledwo Naszą klasę zmęczyłam:) [Jarek się koniecznie dopominał o to takie z tym porno-klubem:))] Nie rób nam tego więcej!! Poznałam pana Konia:)) z piosenki O Tawernie pod Jagnięciem, tego od tabaki:) [poczęstował:-)], na tej Lipce na tej zieloniutkiej trzej ptaszkowie śpiewali :), Podolanka otruła brata swego:), pan Zagłoba pokrzyczał krrrwi, krrrwi, krrrwi!!, pan Kmicic się zrehabilitował [jednak z wielkim trudem, no bo znowu zabrakło Daniela - oj, gdybyś słyszał, jak się męczyłam...:)], no ale za to pan Wołodyjowski już z łatwością poleciał do nieba i nawet bardzo ładnie;)[powtórka na egzamin z pozytywizmu:)]--> no to także Lalka ;) Parobek Ditko zbałamucił princessę Donię:), pamięć po Ambasadorach zaginęła na dobre, żeglarze wypłynęli na morze, powędrowaliśmy ciepłym krajem, ukochany usiadł z tamtą kobietą twarzą w twarz, dziewczyna z żalu po niewiernym marynarzu rzuciła sie z rozpaczy do tej falującej wody i tam w nurtach Wisły swój znalazła grób.... i tak by można wymieniać i wymieniać, aż do czwartej nad ranem...:) Jak nasmęciłam, to Paweł odsmęcał:-). A szantowy duet Cyrkla i Krzynia był niesamowity!! Aż ciarki po plecach...! Improwizacje Pawłaaa!!:) Jesteście cudowni!! Że mi dane było wpaść w takie towarzystwo!!:) Szczęściaraaaa ze mnie!!! Znowu:) Podziękowania specjalne należą się przede wszystkim Reni - bo gdyby nie ona, nie zostałabym na części nieoficjalnej. Pewnie takie było nasze przeznaczenie tego dnia, żebyśmy spotkali się tuż za progiem Rutyny, gdy ja wychodziłam, a Ty wchodziłaś. No i wstecz!:) Nadrobienie wszystkich naszych zaległości w rozmowach przy kawie:) Tak mi tego brakowało:) Będziemy wspominać ten powrót we dwójkę, pod wiatr i w ulewie, bez kawałka parasola o czwartej nad rankiem  - jeszcze sobie wynajdywałyśmy piosenki o deszczu:) 

[Kraków jeszcze nigdy tak, jak dziś/ Nie miał w sobie takiej siły i.../ Może to ten deszcz...] Ale wiesz: przemoczył mnie do suchej nitki, a ja... 
nadal go kocham...

Garstka ludzi, którzy stworzyli Swój kawałek świata. Trudny do stworzenia. Zostawić tam cząstkę siebie, to zaszczyt. Dzięki Wam, za tą poetycką noc   ... ^_^ ...  

A Kasia przyszła po mokrym chodniku ze słońcem pod pachą ... :-) Pozdrawiam...!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.