W popołudnie słoneczno-pochmurne wyprawiliśmy się z Dominikiem dalekoo i wysoko w lasy i łąki. Krakobrazy przepiękne, bujne i zupełnie nienaruszone. Nie było to łatwe, bo trawy miejscami wyższe od nas, a w ostowisku prawie spanikowałam. Gdy w sierpniu pająki krzyżaki rozciągają na wystających badylach swoje sieci - te miejsca są nie do przebycia. I po coś tam polazła, Olu, skoro cierpisz na arachnofobię??
Poza tym: śliczności. Ptaki w trawach, niespotykane motyle, fioletowe dzwonki, dziurawce, talarki... Las coraz bardziej niedostępny dla człowieka (wyperfumować się koniecznie dla odstraszenia kleszczy!!!) Nie do pomyślenia, że kiedyś te wszystkie łąki i chwastowiska były uprawiane i tak cenne dla gospodarzy. Teraz leżą odłogiem, niekoszone latami są rajem dla żmij i padalców.
W naszym bajorku tak przytulnym wiosną wyrosły jakieś mszaki, badyle, całe zaglonione i zarośnięte - jest miejscem tak posępnym, jakby jakiś diabeł tam grasował... Ta dolinka z jeziorem to zresztą dół po bombie z drugiej wojny, jak się dziś dowiedziałam od mamy... Straszne miejsce. Wszystko jednaj skonczyło się dobrze, a w albumie wkrótce pojawią się zdjęcia;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.