12 czerwca 2006

wspominki, rozrachunki, podsumowania, podziękowania... :)

Dziś, po kilku dniach spędzonych pośród notatek, książek, streszczeń, słowników, podręczników, przy czarnych kawach i napojach wzmacniających typu Red Bull:), po kilku nockach nieprzespanych - zasypianiu przy panu Wildze, który wyśpiewywał już brzaski - zdałam ostatni już egzamin z historii literatury, tym samym zakończyłam kurs historii literatury polskiej . Egzamin był zresztą bardzo przyjemny, chyba najprzyjemniejszy ze wszystkich literatur, jakie zdawałam. niech żyje Młoda Polska i kawiarnie!:) Kamień, albo choć jakaś jego część, spadł mi z serducha, które krew pompuje w niemałym ostatnio stresie i napięciu. Parę ważnych rzeczy zaplanowałam na niedaleką przyszłość, jedna od drugiej zależy i jeszcze poczekam trochę, aż się jakoś przejrzyście ułożą... Co ma być to będzie, ostatecznie nic się nie stanie, jak obronię się we wrześniu, albo nawet jak się nie obronię. Rację mają pewnie Ci, którzy strofują mnie za nadmierne narzekanie i narzekanie i narzekanie. Ale i tak przeklinać będę ten przeklęty system 3 + 2, to cuuudowne dostosowanie się naszej uczelni do norm europejskich -_-... Naprawdę mam dosyć wiecznych zaległości, stresu, ciągłego obciążenia psychicznego niekończącą się listą lektur, poprawkami co rok,  nienadążaniem i wyrzutami sumienia z powodu wykradania czasu dla siebie i przyjaciół. Zapewne jestem też niezorganizowana, leniwa, niesystematyczna, niekonsekwentna, etc., ale z całą pewnością wolę tę stronę wychylenia Arystotelesowej huśtawki cnót i wad, niż przeciwną. Tej drugiej zasmakowałam na pierwszym roku, gdy moja natura słaba, przestraszona, przejmująca się właśnie kwestią być albo nie być na polonistyce kazała mi wbrew mojej woli płakać, przespać kilka tygodni życia i jeszcze brać jakieś prochy na podtrzymanie nastroju >_<...W każdym razie huśtawka nie może się jakoś zatrzymać na tym złotym środku (najlepiej złożyć na huśtawkę:)). Jednak postanowiłam ze wszystkich sił być. A po trzech latach trudnego bycia okazać się może, że nie dane mi będzie przestąpić cudnego progu Studiów Magisterskich Uzupełniających, ponieważ ograniczona liczbę ich miejsc zajmą przybysze kolegiów nauczycielskich z Bielska, Tarnowa, Rabki, Przemyśla...., których średnie na dyplomie są duuużo wyższe, niż tych nieuków z UJ-tu _^_... Trudno, na razie o tym nie myślę: co ma być, to będzie. A moja średnia byłaby nieco wyższa, gdybym wypytała  Dominika, tuż przed egzaminem, o franciszkanizm w poezji młodopolskiej, które to pytanie dostałam [Dominik = ekspert ds franciszkanizmu w poezji MP:)], zamiast rozmawiać o Maanam, Kaziku i Kaczmarskim...;-).
Być albo nie być... Co by było, gdybym nie musiała się tu męczyć, tego się już (dzięki Bogu...!!) nie dowiem. Wiem natomiast, czego by nie było. Nie byłoby nocek u Hani i Magdy, tych przed gramatyką, gdy pomiędzy morfonologią a fleksją trzeba było pośpiewać...:) [słynne noce nowokleparskie^^]. Nie byłoby rockotek z Anią, ani naszej trzydziestoosobowej imprezy metalowców...;) Nie poznałabym smaku gorących czekolad w CM z Renią, nie byłoby też naszych powrotów późnych w deszczu, ani wspólnej nauki na metodykę - wtedy w pół dnia nauczyłyśmy się wszystkiego...!!:), nie mówiąc już o mojej zupie pomidorowej..._^_... Nie byłoby dwunastego Konkursu Kolęd i Pastorałek w Ślemieniu, kiedy fruwałam na scenie w rytm pianina Hani:)) [tzn. pewnie by był... ale co by to był za konkurs bez nas, tak prężnie działających...??:)] Nie byłoby przedwczorajszej nocki u Gosi, kiedy to po wizycie Michasia usiłowałyśmy się czegoś nauczyć na egzamin:)[...potem cały czas rozmawiałyśmy o filozofii!!!^_^] [[po trzeciej w nocy: -To chociaż tego Wyspiańskiego zróbmy. -Ok - tu Oleńka czyta - (...) genezą było autentyczne wesele Lucjana Rydla  z Jadwigą Mikołajczykówną w [tu skrót podkr.] podkarpackich Bronowicach. :)) ]] Nie byłoby też nocki u Ciebie rok temu wraz z Gosią J. i gitarą:) [słynne noce krowoderskie:)]. Nie byłoby cudownego koncertu piosenek gwarowych na ostatnich zajęciach dialektologii u pana Sikory, gdyby w jednej grupie nie znaleźli się: Hania (akordeon:) Miłosz (gitara klasyczna:), Marysia (flet, gitara:) no ja...:). [Pan Sikora latał z radości pod sufitem:) ] Nie byłoby naszej wspólnej ławki z Oleńką na zajęciach u pana Włodarczyka [... jak mi ich brakujeee :( ]. Nie byłoby naszych wspólnych ławek z Lidką, naszego wzajemnego rozśmieszania się u pana Brzozowskiego:), o współczesnej nie mówiąc:). Nie byłoby św. Łazarza, ani  moich samotnych wędrówek popod rozśpiewanymi drzewami... Nie byłoby Ulicy Szarlatanów i znajomości z panem Zbyszkiem:-), nie rozmawiałabym też zapewne z autorem Sam na sam o poezji...;-) Nie byłoby mieszkania u "dziadków" i całego tego zamieszania, jakie zrobiłyśmy wraz z Edytą w porządnej kamienicy wśród zacnych i dobrze wychowanych ludzi:)) Nie byłoby pana Adasia w czytelni, który ze współczuciem przynosi mi zamawiane tomiska słowników. Nie byłoby naszych wieczorków literackich z Dominiką:). Nie byłoby Rutyny - jednego z najdroższych mi miejsc w całym Krakowie. Mogłam tam wyśpiewać siebie - wspaniałym ludziom. Uwielbiam tą spelunę:) Wreszcie - nie byłoby Ciebie.

Mogłabym tak wymieniać osoby, miejsca i okoliczności - notka miałaby rekordową długość. Cóż... Wypada mi być wdzięcznym za tych wszystkich [i dla tych], którzy są i nawet tych, których już dla mnie nie ma. Bywa v_v``. Po uświadomieniu sobie tego, co właśnie napisałam, czego mogło przecież nie być - niczego nie będę już żałować.  Jak to dobrze, że walczyłam ze wszystkich sił o to, by być właśnie tu. Straty byłyby niepowetowane. Czym w obliczu tego wszystkiego jest jakaś tam niska średnia...:)

A skoro już napoczęłam ten temat, to chciałabym wykrzyczeć wirtualne podziękowania osobom, bez których nie było by mnie tu na pewno. Za wspólną naukę gramatyki opisowej - od fonetyki aż po składnię - dziękuje Wam, Haniu i Magducho...!! ^_^

PS: A nie mówiłam, że kto, jeśli nie Franek??!! O_o... eeeeeeee................


4 komentarze:

  1. Olu, kochana!oj, nie byłoby, nie byłoby!strasznie się rozczuliłam przy Twojej notce!dzięki za te słowa!ściskam mocniuchno, choć wirtualnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj...nie byłoby...wielu pięknych chwil, przemyśleń, babskich gadek :> .....ale żeby nie było tak słodko, trza tu wprowadzić sprostowanie: Gdyby nie to wszystko: lubiłabym piosenkę A. Krzysztoń "Kosowo-Rwanda-Betlejem"!!!!; Nie przeklinałabym siarczyście!!!! nie wydałabym się na pośmiewisko słowami: tak mało mamy, "tylko tę nadzieję" +mina zdychającego kota w letnie popołudnie - ołłł yeach!. No!
    A teraz za to, że jesteś taka dzielna przepiszę ci tekst piosenki z teatrzyku dziecięcego. Już dawno chciałam to zrobić, bo pasuje to do...........tego tekstu.co ci obrazek u góry zasłania:

    W muszelkach Twoich dłoni
    Ocean śpi spieniony
    Więc przystaw je do ucha
    I słuchaj, słuchaj.......

    A gdy otworzysz dłonie
    Na każdej białej stronie
    Zobaczysz mapę życia
    więc czytaj, czytaj....

    A dłonie tak bezbronne
    Unosi życia prąd
    Jak białe brzuchy ryb
    Gdy gna je wodna toń

    Ławice białych śladów
    Ktoś był i walczył z nurtem
    A teraz gna w niepamięć
    Wciąganym w wiry kutrem

    Więc mocno ściśnij pięści
    Jak gdybyś chciał na krótko
    Zatrzymać małe serce
    Co jest jak chwiejna łódka, co jest jak chwiejna łódka......

    ******************************** ******************************** ******************

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby to powiedzieć..."a jeśli chodzi o Józefa... ciemność królowała tego dnia...!!" :):) _^_ ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Olenka, już Ci dziś nie napiszę tego co bym chciała bo moj brat rassierditsja, a to jego komputer, tylko tyle zdąże: nieuki nauczycielskie łączcie się!!serdeczny, mocny i głośny cmok!;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.