30 października 2009

j jak jazda

yes, yes, yes!
w końcu trafiłam w drogę dojazdową do domu przy skręcie ! ! ! :-]

29 października 2009

Spieszmy się... [*]

Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to, co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi niepotrzebnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykamy oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
...
Zbyt szybko, zbyt nagle... Ale czegokolwiek bym nie wymyśliła i nie napisała (a dziś jakoś wiele mam do napisania...) - to i tak niczego nie pojmę. W ogóle mało pojmujemy, więc chyba nie warto podejmować tak niepojętych tematów - no, chyba że w poezji. Ostatnio odkryłam ten wiersz na nowo, po tym, jak wyświechtały go szkoła i media. Tu ukłony w stronę pewnego Pana: dziękuję, że podzieliłeś się z nami właśnie tym wierszem... Dzięki temu mogłam go odczytać na nowo i głębiej. I warto było.

28 października 2009

i...

...nie odezwał się od tamtej pory, a to już długo... a ja tak bardzo go polubiłam, że teraz nie zgadzam się na tę pustkę, jaka pozostaje po osobach, które chciałabym jeszcze spotkać na mojej drodze. nie spotkam. nie porozmawiam. sama też nie napiszę - po co - zatrzymywać na siłę kogoś, kto chce iść dalej. niech sobie idzie - w zapomnienie. niech pozostanie tylko tym jednym z 280 "znajomych" na Naszej Klasie i jedną z kilkudziesięciu ikonek w kształcie słoneczka na Gadu-Gadu. Niech sobie idzie... szerokiej drogi!
Tylko po co mi to wszystko mówił? A ja, głupia, dałam się "oswoić". Głupia, naiwna - zbyt mocno uwierzyłam w przyjaźń.

27 października 2009

to cierpienie, "co krąży tylko wokół siebie"

Choćbym objęła Cię najmocniej, jak potrafię, nie poczuję, ani nie pojmę Twego smutku. Choćbym objęła Cię najmocniej, jak potrafię - nie ukoję Twego cierpienia.
A jednak obejmuję Cię najmocniej, jak potrafię. Mówię: zaśnij. Na ten smutek nie ma lekarstwa. On sam w końcu stanie się lżejszy. w końcu... Na tę ciszę - nie ma słów. Ale kiedyś je odnajdziesz. Kiedyś...

25 października 2009

...

stoję w miejscu.
obok mnie - toczy się życie. czas płynie własnym nurtem...
a mój czas się zatrzymał. wraz z nim - mój świat.
chciałabym coś zmienić, ale nic nie zależy ode mnie...

nienawidzę tego uczucia: gdy obumierają we mnie marzenia.

23 października 2009

... ech, muzyko... ^^

"...Usiądź razem ze mną, spróbuj mego wina
Z czereśni, wiśni, resztek lata
Choć jesień się zaczyna
Tyle tej jesieni jeszcze jest przed nami
Zdążysz wrócić do domu
Nim noc zapadnie nad polami..."

ech...! i jeszcze ten akord na końcu... :)

21 października 2009

j jak jazda...

- Ej, no czemu to nie jedzie...?!?!
- Bo zatrzesz sprzęgło!!!
- No, [piiiiiiiiii]
- Ej, biegu nie wrzuciłaś!!
- +_o``!! a, fakt! Ale wrzucałam... 
- Nie zaskoczyło Ci. Teraz się włączaj powoli.
- Nie. Jeszcze nie. są za blisko. ja potrzebuję czasu....... .... ... ..... ...o [piiiiiiii].., ja jadę! :)
- Noo, jedziesz, jedziesz ^.^
- Ale to dziwnie chodzi jakoś.... to nie był dobry pomysł. najpierw to powinnam była pojechać do Kościoła, a nie tam od razu z Żywca, Burgałowską zasuwać... No co mnie teraz wyprzedzasz, [piiiiiii]?!?!
- Spokojnie. Chcesz być niedzielnym kierowcą?
- co spokojnie? - te pedały są jakieś dziwne. Nawet nie mamy przylepionego listka klonu na szybie... zjeżdżaj, [piiiiii]..., z mojego pasa!! ej, tu w ogóle ten hamulec działa...?
- Spokojnie, działa.
- Pół metra trzeba go wciskać, żeby zadziałał... Wszyscy byli do spowiedzi...?
(...)

... powiem Wam, że zdawanie egzaminu państwowego to jest NIC w porównaniu z jazdą naszym, zasłużonym już wielce samochodem. Serio, serio...  I naprawdę bardzo przeklinam za kierownicą... v_v... Ale wszyscy dojechali zdrowi, samochód też cały, a hamulce jednak działają dobrze :)

20 października 2009

metafory

"Tylko ignoranci wierzą, jak święty Augustyn, że czas jest rzeką. My, inni, wiemy, że to raczej delta, że się rozgałęzia, szuka nowych dróg i znowu się łączy, żeby znaleźć tysiące kolejnych ujść. Niekiedy burzy się jak wodospad, niekiedy nieruchomieje, tworzy kałuże, obok których przepływa woda czasu, a one nigdy już się nie poruszą..."

Majgull Axelsson Kwietniowa czarownica

Właśnie: chwila to kałuża. I ileż jest takich kałuż, w które ciągle włażę, w które ciągle się zanurzam - tymczasowych a wiecznych...

19 października 2009

inspiracja

Jest u Słowackiego porównanie, które odsłoniło mi dziś pewne znaczenie, gdy w celach "korepetycyjnych" na nowo zgłębiałam Hymn [***...Smutno mi, Boże!...].

 Jako na matki odejście się żali
 Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
 Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
 Ostatnie błyski...
 Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
 Smutno mi, Boże!

To rozstanie jest jak zachód słońca. Tak samo nieuchronne, tak samo naturalne, tak samo konieczne - jak wschody i zachody słońca, jak upływ czasu. Tak: odchodzenie jest częścią życia. I częścią życia jest ból. Cierpienie. Tęsknota. Może i o tym wiemy - choć częściej tylko z słów. Jest jeszcze cenniejsza wiedza - ta, która płynie z doświadczenia.
I tylko ktoś naprawę wielki tworzy taką wizję świata, która potrafi ten cały ból przyjąć za naturalny i odnajduje sens w cienistej stronie życia.
Ja nie potrafię, ja się buntuję, złorzeczę, tracę wiarę, uciekam... Nie jestem jeszcze wielkim człowiekiem. Jestem zaledwie małym, niepokornym egoistą. Na razie układam swój świat ze słów. Godzę się na jego niedoskonałości, ale każde zderzenie z nimi szybko i gwałtownie burzy moje układanki. Wciąż jestem zbyt małym człowiekiem...

18 października 2009

jeden kieliszek wiśniówki i...

"...ej, nie mogę włączyć tostera do gniazdka. Tak jakby te otworki nagle się zmniejszyły i te metalowe wypustki zachodziły na siebie, no naprawdę..." (Gosia H.)

Ech, wygadałam się za wszystkie czasy, ale wiecie, że mogłabym tak gadać i gadać jeszcze przez całą noc... :) thx! ;*

17 października 2009

harmonia sfer

Czy nasza planeta wiruje w tonacji h-moll...?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. A Wy?
Wiem tylko, że dźwięk h-moll jest czarny.

Lubię tam przychodzić. Wychodzę bogatsza.

16 października 2009

biała polska jesień...

15 października 2009
 Atak zimy. Wstajemy o 4:00 i idziemy odśnieżać, żeby Marek dojechał do pracy na 6:00... Prądu brak. Tostów nie będzie. Na zewnątrz ciemno i głucho. Ciszę przerywają tylko potężne trzaski w lesie. Łamią się konary, walą się drzewa. Nie zdążyły zrzucić jeszcze liści, więc nie są w stanie utrzymać tak wielkiego ciężaru śniegu. Pada całą noc. Tak: warto było wymienić opony na zimowe. Na drogach zalega gruba warstwa błota. Pługu nie widziały od zeszłej zimy. Gdzieżby. Muszą dopiero rozpisać przetargi... Samochody jadą powoli, wymijając złamane gałęzie. Odśnieżamy. Marek, trzeba się było żenić tak daleko od drogi...? – żartuje tata...
Prąd pojawił się na krótko rano i zniknął zanim zdążyłam wyłapać wi-fi. W komórkach nie ma zasięgu. W stacjonarnym nie ma sygnału. Rozładowują się baterie we wszystkich urządzeniach. Krążymy po domu od świecy do świecy. Przy świecach trudno mi nawet czytać. Widnieje. Wkrótce szare światło odsłania ogrom zniszczeń. Las jest zdewastowany. Wygląd upiornie. Pochylone, połamane i powalone drzewa z dziwacznymi kikutami pokrytymi lepką bielą. Ogromna pusta dziura w krajobrazie po naszej sośnie. Świerk pochylił się jeszcze mocniej. Gdyby nie olcha, o którą się opiera – już dawno by upadł. Śniegu ciągle przybywa. Cichy, doskonały morderca. Gram po gramie osadza się na gałęziach. Delikatnie. Wręcz pięknie...
Świat w jednym momencie stracił milion kolorów. Jest paskudnie biały. Byle jaki. Brzydki. Nijak nie mogę zatrzymać w sobie ciepła. Ucieka ze mnie momentalnie. Snuję się od okna do okna. Wychodzę na zewnątrz i fotografuję białą przestrzeń. Trudno się nie dziwić temu, co się dzieje. Nie pamiętam takiej zimy w środku jesieni, choć może nie żyję na tym świecie zbyt długo... Upijam się herbatami. Ściemniło się. Trzeba zapalić świece.
Siadam przy laptopie, w którym niebawem wyczerpie się bateria - i piszę. Jak o tym piszę – jestem spokojniejsza. Jeśli włączą dziś prąd – szybko wrzucę to na bloga. I klika zdjęć. Jeśli nie - to wrzucę jutro.

PS: 16 października
Prądu jak nie było, tak nie ma. Postanowiliśmy kupić agregat ^^, bo podobno będzie nieprędko. Dlatego jestem tu i teraz. I zaraz zmykam.
Pozdrawiam :)













14 października 2009

14 października...












zimno. mokro. smutno.
...

bez zahamowań

"Miałam koszmarny sen... Jechałam naszym golfem i chciałam zahamować, a tu nie było ani hamulca, ani sprzęgła. Zniknęły, nie było nigdzie. Był tylko gaz." -.-```

...kurcze, zanim wydadzą mi to prawo jazdy, zapomnę, jak się jeździ...

12 października 2009

*

"Kiedy odnajdziesz w sobie surowe klejnoty, nie powinnaś się spieszyć z ich szlifowaniem."
Whisper of the Heart

"Cisza, Przyjacielu, rozdziera bardziej niż przestrzeń..."

Cholerne przemijanie, cholerne przemijanie... Jest mi smutno. I jestem wściekła. Gdzie się podziali Ci wszyscy ludzie, po których pozostały tylko uśmiechnięte słoneczka na komunikatorze gg...? Wiem - do siebie też mam pretensje. Bo nie potrafiłam ich ocalić. Zniknęli z mojego horyzontu. Tak zwyczajnie, łagodnie, naturalnie, jak znika się z czasem... Wraz z oddaleniem w przestrzeni, stali się dalecy dla duszy. Umarła w nas wzajemna ufność. Gdybym ich spotkała na ulicy, moglibyśmy pewnie porozmawiać o pogodzie. Albo - co gorsza - o pracy, studiach, planach na przyszłość. Tiaaa... wszyscy są odpowiedzialni, wszyscy mają w życiu cele, wszyscy w miarę są normalni... To niewiele. Nie poszlibyśmy razem na kawę, bo to jakieś takie nie na miejscu. Nie na czasie. Bo nasz czas minął - dawno temu. Każdy ma swoje życie. Bla, bla.
Czemu to tak jest, że stajemy się sobie do tego stopnia obcy, że widząc się na ulicy udajemy, że nie widzimy. Że wolimy się minąć i odczuwamy z tego powodu jeszcze jakąś ulgę.
Odpowiem za siebie - bo ja też czasem niby przypadkiem odwracam głowę i jakoś nie rwę się do tego, by zatrzymać kogoś, kto nie zauważył (?) mnie... Może niektórym z Was odpowiedź nasunie się sama - tym, którzy są ze mną od początku mojej tutejszej pisaniny...  Jeśli już rozgrzebywać przeszłość - to do końca. Jeśli ktoś dla mnie wiele znaczy - przelotne spotkanie i kilka konwencjonalnych słów - to za mało. To sprawia mi przykrość. Połowiczna Przyjaźń, Umiarkowana znajomość  - to oksymorony. Udajemy, że teraz jesteśmy już poważni, dorośli, bo mamy mężów/żony i swoje własne super-dorosłe drogi, i że przeszłość nic już dla nas nie znaczy - to nieprawda. Bo nasze drogi wciąż się przecinają.

Chyba jednak jesteśmy zbyt niedoskonali na Przyjaźń.
Tak... jesienią budzą się tęsknoty. Mnie też dopadło. I nic nie mogę na to poradzić...

11 października 2009

*

poezja sprawia, że nawet smutek jest piękny...

10 października 2009

jedna z tych chwil, na wyrażenie której trudno znaleźć słowa...

Dlatego z pomocą przychodzą metafory: dziś cały dzień fruwam na skrzydłach, które urosły mi wczorajszego wieczoru... Znaleźliśmy z Markiem niezwykłe miejsce - miejsce, jakiego szukałam przez kilka lat. Miejsce, o którym marzyłam, do którego tęskniłam. Przestrzeń zrozumienia, otwartości, ciepła, wrażliwości, którą ludzie dzielą się z sobą... Zwłaszcza jeden człowiek...
Dusza mi śpiewa: życie jest piękne.
Dziękuję.

9 października 2009

objaśnianie marzeń sennych

Olk.-... miałam bardzo koszmarny sen...      
Marek - co Ci się śniło...?
Olk. - jechałam naszym golfem i rozjechałam swojego ucznia ... 
Marek - nie bój się, przecież na początku będę jeździć z Tobą i wszystko powoli opanujesz.
Olk. - ...ale ja wcale nie rozjechałam go niechcący... ... ...

8 października 2009

w jesieni

Jeden z tych niesamowitych dni. Jesień otula dziś moją wioskę szarymi, mglistymi chmurami, które cudnie kontrastują ze intensywną żółcią jaworów. Lekkie, akwarelowe, rozmyte po całym niebie. Jest cicho i spokojnie. Bezpiecznie. Czasem przyfruwa ciepły podmuch pachnącego wiatru. Wszystko powoli umiera. Kuli się w sobie. Powolnieje. Szuka dla siebie miejsca, by zasnąć.
Jesienność. Jest niepojęta. A to przecież dopiero początek. Ale też jedne z ostatnich ciepłych, jasnych dni...
Nie mogę się doczekać spotkań z Wami. Marek zresztą też. Mamy tyle rzeczy do zrobienia, tyle planów... Mam nadzieję, że uda nam się spotkać tej jesieni. I że jeszcze zdobędziemy razem jakiś niewielki szczyt któregoś Beskidu. A jak pogoda nam nie dopisze, to chociaż porozmawiamy w jakimś zacisznym zrozumieniu, wśród muzyki, blasku świec i książek...

Na koniec wklejam tekst japońskiej piosenki (z Vision of Escaflowne), której przepiękne tłumaczenie znalazłam na stronie http://jpoplyrics.wordpress.com/ .
To dla kogoś, dla kogo ostatnio czas się  zatrzymał i nie może ruszyć do przodu. Piosenka prosta i głęboka - bo w prosty, bezpośredni sposób mówi o rzeczach niepojętych. Pozostawienie w czyimś sercu fragmentu wieczności - czyż to nie piękna definicja miłości...?

Aoi hitomi
Błękitne oczy

 
dakishimenaide
watashi no akogare
hisoka na ude no naka
kono mama de ii kara
nie obejmuj mnie
niech moje pragnienie
zostanie tajemnicą w moich ramionach
tak jak jest, jest dobrze
sono aoi hitomi
utsukushii orokasa
anata no nani mo ka mo
kiseki da to shinjita
twoje błękitne oczy
twoja cudowna naiwność
wierzyłam w to
że cały jesteś cudem
hito wa gondora ni nori tadayoi nagarareu
deai soshite wakare
mijikai manatsu
kanashimi to yorokobi kurikaeshite
płyniemy przed siebie kołysząc się w gondolach
przez spotkania i rozstania
tak krótkie lato
na przemian przez smutki i radość
itsuka wa owaru hitotoki no koi demo
anata wa eien wo watashi ni nokosu darou
wszystko kiedyś się skończy, nawet nasze chwilowe uczucie
a ty, zostawisz w mym sercu fragment wieczności?
mizu wo fukunda kaze ga hoho wo nadete yuku
nanimo ka mo wasurete
kowashite shimae
czuję wilgotny wiatr na policzku
zapomnę o wszystkim
pozwolę prysnąć
konna chiisana jibun mo ashita mo
anata wo aishiteru
ale nawet jutro chciałabym
móc cię kochać
dakishimenaide
watashi no akogare
hisoka na ude no naka
kono mama de ii kara

nie obejmuj mnie
niech moje pragnienie
zostanie tajemnicą w moich ramionach
tak jak jest, jest dobrze

6 października 2009

Oleńka finalistką !! ^^

Ręce mi drżały, gdy otwierałam dzisiaj tą kopertę. Nadawca: Katolicki Uniwersytet Lubelski. Wydział Nauk Humanistycznych. Instytut Filologii Polskiej. Al. Racławickie 14... Odbiorca: Szanowna Pani mgr Aleksandra D.
Z ogromną radością pragniemy poinformować, że jest Pani finalistką ósmej edycji Konkursu o Nagrodę im. Czesława Zgorzelskiego.... Celem tego konkursu jest... Organizują go instytuty.... W tegorocznej edycji Konkursu wzięły udział.... Członkowie jury, w skład którego weszli... W imieniu organizatorów serdecznie zapraszam na uroczystość wręczenia nagród...

- Mamooo, weź to przeczytaj i wytłumacz mi, co tam jest napisane ??

Tak. To prawda. Wiedziałam, że mój promotor kiedyś tam dawno temu zgłosił moją pracę magisterską do tego konkursu... Mnie by to przez myśl nawet nie przeszło, a on - zgłosił. Wysłał. Uparciuch.
Hmm... zadziwiające - jak wiele w życiu zależy od osób, z którymi zetknie cię dobry los. Ja napotykam ostatnio takie, które wierzą we mnie bardziej, niż ja sama.

Lubię wtorki.
Kocham metafory.
I uwielbiam mojego promotoraaaaaaa!!!!! :))

1 października 2009

"przyjaźnić się" to znaczy mieć wiele do powiedzenia ;)

- R., nie będzie Cię dziś może w Krakowie?
- Będę, ale mam egzamin, kwaterowanie i jeszcze przeprowadzkę, a o 18:00 muszę być w Wieliczce. O 11:00 jestem wolna. Bądźmy w kontakcie: może uda nam się spotkać.
- Ok. Wiesz, to może zrezygnujmy. Masz dziś dużo na głowie, a ja mam Ci tyle do powiedzenia, że zbyt krótkie spotkanie w biegu mogłoby pozostawić bolesny niedosyt...;)

mój drugi rysunek z tabletu :)





Nic nie ugasi mej pieśni!
Zarzuć mi ziemią usta,
a zaśpiewam ci murawą...

[Christine Busta w przekładzie Jerzego Danielewicza]