Dlaczego poezja... I dlaczego śpiewana...
Mówisz, że śpiewając, nie myśli się racjonalnie. To prawda. Zamykam oczy - niemalże bezwarunkowo, choć mówiłeś, że powinno się je otworzyć i patrzeć, szukać twarzy kogoś, kto rozumie, kto stara się zrozumieć... Zamknięcie oczu - wyłączenie się, zerwanie ostatniego mostu z realnością. Kim właściwie wtedy jestem? Kto przeze mnie przemawia? Gdzie jestem? Na kilka minut w świecie stworzonym przez autora śpiewanego przeze mnie teraz tekstu? Na ile jestem autentyczna, kiedy śpiewam? Kiedy śpiewam poezję - interpretuję ją. Więc to musi być moja poezja. Muszę ją... czuć. Tak, "czuć". W granicach podmiotu śpiewającego, że tak to nazwę. Jak podmiot liryczny... W poezji śpiewanej tkwi pułapka odbioru. Wykonanie musi być sugestywne. W wykonanie trzeba wkładać siebie. Ale to tylko maski artystyczne. To nie o mnie, to nie ja tak sądzę. To literatura. To sztuka. To jest poezja. Wiersz istnieje najbardziej, kiedy odczytujemy go głośno. Wiersz istnieje jeszcze bardziej, gdy zdolny kompozytor otworzy jego zrozumienie - melodią. Rytmem, tempem, doborem instrumentów odpowiednio w odpowiednich wersach. W piosence literackiej rola melodii została zminimalizowana, ale także jest niezmiernie ważna. Wzmaga ekspresję. Nie zagłusza tekstu. Słysz, nie słuchaj.
Nierzeczywistość. To niezwykłe. Jak pytanie myślicieli: gdzie istnieje muzyka? W czasie, w przestrzeni? W jakiej przestrzeni? Jako konstrukcja nut na pięcioliniach? W ludzkiej pamięci? Czym są nasze wykonania? Reprezentacjami jej idealnego bytu? Czy ona wtedy właśnie jest? Czy my jesteśmy? Gdzie my jesteśmy, kiedy śpiewamy? Irracjonalność, powiedziałeś. Wyłączenie. Zapomnienie. Wykradziona Bogu radość Mozarta [Z. Zamachowski]. Śpiew to istnienie. Tchnienie wokół nicości. Oddech w Bogu. Wiatr. [R. M. Rilke].
..............................................................................
Pozwala odpocząć. Zatrzymać się. Przyjrzeć się każdemu słowu. Jak je wypowiedzieć? Z jaką siłą, intonacją? To piękne, w naszym codziennym bełkocie, pośpiechu niedopowiedzeń i wytartych formułek - pochylić się nad słowem.
Dlatego poezja. I dlatego śpiewana. Skoro mamy możliwość poznania tej drugiej rzeczywistości - to dlaczego jej nie poznawać? Realności Ci u nas dostatek.
Mówisz, że śpiewając, nie myśli się racjonalnie. To prawda. Zamykam oczy - niemalże bezwarunkowo, choć mówiłeś, że powinno się je otworzyć i patrzeć, szukać twarzy kogoś, kto rozumie, kto stara się zrozumieć... Zamknięcie oczu - wyłączenie się, zerwanie ostatniego mostu z realnością. Kim właściwie wtedy jestem? Kto przeze mnie przemawia? Gdzie jestem? Na kilka minut w świecie stworzonym przez autora śpiewanego przeze mnie teraz tekstu? Na ile jestem autentyczna, kiedy śpiewam? Kiedy śpiewam poezję - interpretuję ją. Więc to musi być moja poezja. Muszę ją... czuć. Tak, "czuć". W granicach podmiotu śpiewającego, że tak to nazwę. Jak podmiot liryczny... W poezji śpiewanej tkwi pułapka odbioru. Wykonanie musi być sugestywne. W wykonanie trzeba wkładać siebie. Ale to tylko maski artystyczne. To nie o mnie, to nie ja tak sądzę. To literatura. To sztuka. To jest poezja. Wiersz istnieje najbardziej, kiedy odczytujemy go głośno. Wiersz istnieje jeszcze bardziej, gdy zdolny kompozytor otworzy jego zrozumienie - melodią. Rytmem, tempem, doborem instrumentów odpowiednio w odpowiednich wersach. W piosence literackiej rola melodii została zminimalizowana, ale także jest niezmiernie ważna. Wzmaga ekspresję. Nie zagłusza tekstu. Słysz, nie słuchaj.
Nierzeczywistość. To niezwykłe. Jak pytanie myślicieli: gdzie istnieje muzyka? W czasie, w przestrzeni? W jakiej przestrzeni? Jako konstrukcja nut na pięcioliniach? W ludzkiej pamięci? Czym są nasze wykonania? Reprezentacjami jej idealnego bytu? Czy ona wtedy właśnie jest? Czy my jesteśmy? Gdzie my jesteśmy, kiedy śpiewamy? Irracjonalność, powiedziałeś. Wyłączenie. Zapomnienie. Wykradziona Bogu radość Mozarta [Z. Zamachowski]. Śpiew to istnienie. Tchnienie wokół nicości. Oddech w Bogu. Wiatr. [R. M. Rilke].
..............................................................................
Pozwala odpocząć. Zatrzymać się. Przyjrzeć się każdemu słowu. Jak je wypowiedzieć? Z jaką siłą, intonacją? To piękne, w naszym codziennym bełkocie, pośpiechu niedopowiedzeń i wytartych formułek - pochylić się nad słowem.
Dlatego poezja. I dlatego śpiewana. Skoro mamy możliwość poznania tej drugiej rzeczywistości - to dlaczego jej nie poznawać? Realności Ci u nas dostatek.
Olu!!! Nie uwierzysz!!! Czytam sobie Twoja dzisiejsza notke, a potem ...wchodze na rozne strony, by poczytac cos o polskim folku i...przy jedenj z piosenek znajduje taka notatke - az Ci ja skopiuje:::::::::::::::: Konopielki" są to życzeniowe pieśni z Podlasia śpiewane w okresie świąt Wielkiej Nocy, najczęściej dziewczętom przez młodych kawalerów. Sensem słów tych pieśni wydają się kierować - niespójne na jawie - logika i poetyka marzenia sennego. Aby więc lepiej zrozumieć treść tych, jak i innych ludowych opowieści, najlepiej czytać je "z zamkniętymi oczami"::::::::::::::::::. i co??? Niezle... komentuje Twegoi blozka z Karlsruhe - na obczyznie, na wygnianiu, cialem daleko od ojczyzny- jak przystalo an wielkich tego swiata :))) Olek, zebys Ty wiedzial, ile razy ja juz to pieronstwo komentowalam, ale zawsze zapomne sie podpisac ... i robie: wyslij ...i po bolu, wszystko znika. Zazwyczaj czytam Twgo bloga podczas sniadania - przed praca tj. ok. 5.40 - czemu na pierwsze polskie slowa dnia wybralam Twoje slowa ??? Bo lubie Cie sluchac, bo lubie Cie slyszec ;)
OdpowiedzUsuńBUAHAHAHAHA!!!!! CZYTAJ I UMIERAJ ZE SMIECHU.
OdpowiedzUsuńRefren tej konopielki nie powstał na Podlasiu. Należy go traktować jako naszą, zupełnie swobodną grę wyobraźni. Nawiązuje on do książki Edwarda Redlińskiego pt. "Konopielka". Jej tytułowa postać jest według Autora złą rusałką przybierającą postać pięknej dziewczyny, która wabi mężczyzn w zboże, by tam załaskotać ich na śmierć. A jeżeli takie rusałki żyją w zbożu, to dlaczego nie mogą mieszkać także w malinach? Zresztą, może wcale nie są to żadne zwodnicze rusałki...
5. MALINOWA KONOPIELKA Powrót
Chodźmy na malyny, chodźmy chopy na malyny,
Chodźmy na malyny, kupa bab tam w malynach,
Skuś baba dziada, dziada skuś na malyny...
Za sieniami, za nowemi - Hej, ło-ło, za sieniami...
Tam stojało kwiatek róży - Hej, ło-ło...
A ta róża kwiatem krzciała - Hej, ło-ło...
I szerokie liście miała - Hej, ło-ło...
Żeb' ja takie liczko miała - Hej, ło-ło...
Nie poszłab' ja za rolaka - Hej, ło-ło...
Tylko poszłab' za dworaka - Hej, ło-ło...
Co po polu objeżdżaje - Hej, ło-ło...
Rataiki doglądaje - Hej, ło-ło, rataiki mołodyje!
Siwa, mała zoziuleńka - Hej, ło-ło...
Wszystkie sady okowała - Hej, ło-ło...
Tylko w jednym nie bywała - Hej, ło-ło...
A w tym sadzie kowal kuje - Hej, ło-ło...
Nigdy ognia nie zgaszuje - Hej, ło-ło...
O mój żeż ty kowaliku - Hej, ło-ło...
Ukujże mnie złoty pierścień - Hej, ło-ło...
Złoty pierścień na rączeńkę - Hej, ło-ło...
Pawi wieniec na główeńkę - Hej, ło-ło,
pawi wieniec na główeńkę!
Chodźmy na malyny, chodźmy chopy na malyny
Chodźmy na malyny, kupa bab tam w malynach
Skuś baba dziada, dziada skuś na malyny...
OLKA.... No to....jak Ci jakis chlop powie, ze lubi np. kolacz z malinami, to wiedz, ze wszystko ma swoja podszewke, podtekst . . .skus babo dziada !!!!
A ta piosenka to przecież hit naszego dra Sikory:)... Haniu, dziękuję Ci za takie długaśne komentarze na tej obcej klawiatury bez polskich znaków. Mam nadzieję, że się zobaczymy jeszcze przez te wakacje. Wracaj do ojczyzny:)) i na Litewską. Maliny w sumie diabli wzięli z powodu tych upałów. Choć w końcu porządnie pada, może coś się ostanie na jakiś wysokokaloryczny deser z malinami na koniec malinowego sezonu....
OdpowiedzUsuń