29 sierpnia 2006

Kraków!

Rano deszcz w okno, zimno i ponuro, budzikowy kogut wyrywa z krainy snów (paskudnie skrzeczy:), Oleńka - wstać albo nie wstać, jeszcze pięć minut, jeszcze pięć, jeszcze pięć, aaa, jadę jutro. (...) <---[tu toczy się psychomachija]:)
Za godzinę już na przystanku - e tam, jak trzeba, to trzeba i już, parasol, kap, kap, ale we włosach kwiat i wygodne buty Plika.
Podróż była długa, długa, bardzo długa. W Krakowie pusto i chłodno, lubię taki deszczowy Kraków, aleje już trójpasmowe, koniec bałaganu, znajome ulice, sklepy, ścieżki, ale pusto, obco. Rzeka ulicami, buty okazały się wygodne, ale  i przemakalne.
No - to załatwię i wyjeżdżam. Mój wdział - mój, czy nie mój, jeszcze nie wiem. Pewnie już kolejki pod sekretariatem, może spotkam kogoś znajomego, fajnie...
Na drzwiczkach sekretariatu karteczka z cyklu "możecie całować klamki do woli", czyli sekretariat dla studentów nieczynny do 4 września. A wczoraj tam dzwoniłam i żadna kwoka mnie nie poinformowała, a na stronie nie napisali o tym ani słowa...
A tu wchodzi... Hania:) - oj, jak miło, jak miło, jak miło, oj, uściski, krzyki radości:) Szturm na sekretariat zakończony sukcesem, to znaczy, że stał się CUD. No i cóż - sklepy, sklepy, Empiki, pizzeria, sklepy...:)
A potem deszcz w okno, wiatr, ciemne chmury i dwie filiżanki kawy i my, i my i cały świat ruszył z miejsca - w tył, w przód i jak pięknie... Jejku, jak mi to było potrzebne, tutaj i teraz, przegadanie całego świata......... Dzięki...:)
Oj, ile dla mnie znaczy to mieszkanko na ul L., ile tu wspomnień fruwa - dobrych i złych, ale jak ważnych, jak ważnych wiedzą tylko Hania i jego cudowna właścicielka. Madziu, szkoda, ze Cie tu dziś nie było... Brakuje mi Ciebie, wracaj, broń się, uśmiechaj, jak zawsze!! Jestem Ci strasznie wdzięczna za wszystko... wiesz, jakie to było ważne..... :* Jest!!
Akumulatory doładowane...! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.