31 sierpnia 2006

-_-....

Deszcz od rana z krótkimi przejaśnieniami. W nocy pukał w szybę, budził. Moje ciało przeszywa chłód i ból. Swetry, tabletki i książki. Tak się składa, że Coelho. Z przykrością to stwierdzam - przynudza. Słodzi że aż przesładza, podaje piękne prawdy na połyskujących tacach, bohaterowie mówią niemalże sentencjami, że tylko się wzruszać, a rozwiązanie przybywa deus ex machina - i to właśnie Deus. Może już jestem za stara na takie lektury, może trzeba to było przeczytać wcześniej.

Przychodzi coraz częściej. Prosi o chwilę rozmowy, czasu, ciepła. Dobija się do pokoju, korzysta z każdej sposobności, by tylko do mnie dotrzeć. Jest uparty, wiem, że tak łatwo nie da za wygraną. Wiem też, że on wie, że w takiej sytuacji łatwo mnie złamie. Ma zresztą sporą przewagę. On wie, że teraz jestem samotna, że przeszłością nic nie wskórałam, a o przyszłość bardzo się niepokoję. Wie, że mogę się nim w razie czego usprawiedliwić i że choć definitywnie powiedziałam mu żegnaj, tak naprawdę wciąż się go obawiam i nadal przed nim uciekam.

Wyrok brzmiał. Już dawno. Wciąż nie mogę się z nim pogodzić. Z tym, że nas nie będzie.

30 sierpnia 2006

"Poruszam globem - więc jednak się kręci" [Basia Stępniak-Wilk]

Podróż-sen. Wehikuł czasu. Ciężka głowa opadająca na szybę. Dźwiganie ołowianego nieba. Przemarznięty przystanek. Sucha Beskidzka mokra.
Drogowskazy się zmieniają, świat za oknem biegnie drżący,
kocham.....
- ziemia kręci się niechcący

Pojęłam sens tej piosenki, nie było to trudne, a jednak nie wpadłam na to od razu, rozumiem każdą przenośnię, teraz leci sobie na okrągło, jak kręci się ziemia, leniwe pianino, miodowy głos Basi. Jest przesmutna, jest prze-radosna...

29 sierpnia 2006

Kraków!

Rano deszcz w okno, zimno i ponuro, budzikowy kogut wyrywa z krainy snów (paskudnie skrzeczy:), Oleńka - wstać albo nie wstać, jeszcze pięć minut, jeszcze pięć, jeszcze pięć, aaa, jadę jutro. (...) <---[tu toczy się psychomachija]:)
Za godzinę już na przystanku - e tam, jak trzeba, to trzeba i już, parasol, kap, kap, ale we włosach kwiat i wygodne buty Plika.
Podróż była długa, długa, bardzo długa. W Krakowie pusto i chłodno, lubię taki deszczowy Kraków, aleje już trójpasmowe, koniec bałaganu, znajome ulice, sklepy, ścieżki, ale pusto, obco. Rzeka ulicami, buty okazały się wygodne, ale  i przemakalne.
No - to załatwię i wyjeżdżam. Mój wdział - mój, czy nie mój, jeszcze nie wiem. Pewnie już kolejki pod sekretariatem, może spotkam kogoś znajomego, fajnie...
Na drzwiczkach sekretariatu karteczka z cyklu "możecie całować klamki do woli", czyli sekretariat dla studentów nieczynny do 4 września. A wczoraj tam dzwoniłam i żadna kwoka mnie nie poinformowała, a na stronie nie napisali o tym ani słowa...
A tu wchodzi... Hania:) - oj, jak miło, jak miło, jak miło, oj, uściski, krzyki radości:) Szturm na sekretariat zakończony sukcesem, to znaczy, że stał się CUD. No i cóż - sklepy, sklepy, Empiki, pizzeria, sklepy...:)
A potem deszcz w okno, wiatr, ciemne chmury i dwie filiżanki kawy i my, i my i cały świat ruszył z miejsca - w tył, w przód i jak pięknie... Jejku, jak mi to było potrzebne, tutaj i teraz, przegadanie całego świata......... Dzięki...:)
Oj, ile dla mnie znaczy to mieszkanko na ul L., ile tu wspomnień fruwa - dobrych i złych, ale jak ważnych, jak ważnych wiedzą tylko Hania i jego cudowna właścicielka. Madziu, szkoda, ze Cie tu dziś nie było... Brakuje mi Ciebie, wracaj, broń się, uśmiechaj, jak zawsze!! Jestem Ci strasznie wdzięczna za wszystko... wiesz, jakie to było ważne..... :* Jest!!
Akumulatory doładowane...! :)

ot tak

Ależ jestem podekscytowana!:)  A im wyżej się unoszę, tym upadki są boleśniejsze - wiem to, wiem... Takie życie - wieczna sinusoida, skrajność - skrajność, od gorąca do zimna, od światła do ciemności - i tak przez wszystkie temperatury i odcienie po kolei (i wtedy można posmęcić:) - plus, minus, bum, bum - uderza serducho, prawo - lewo, góra - dół. Szukam, szukam, szukam..!! Jak znajdę - napiszę :).

Jutro wycieczka do Krakowa i z tego co zapowiadał dziś pan chmurka - będzie padać, że hej!!:)) Włóż płaszcz w deszcz...:))

Oj, moi kochani!! Jak bardzo mi Was brakuje!! ....>_<....
Bardzo

Bardzo
Bardzo...!!

25 sierpnia 2006

wypisy z tęsknoty

Od kiedy Cię poznałam, wiele się zmieniło w moim świecie. Wątpię w niewątpliwe, zamęczam oczywiste, dyskutuję z bezdyskusyjnym, doszukuję się zakrętów w drogach po prostu. Pryzmatami dociekań rozszczepiam to co jasne jak słońce. W pogoni za punktami widzenia wytrwale przemierzam ciemne doliny i wspinam się na górskie szczyty, a moje podniebne loty dla szerszej perspektywy kosztowały mnie wiele skrzydeł. Sięgnęłam nawet po swoje gwiazdy-przewodniczki - trzeba je poukładać w nowe konstelacje, tamte przestały cokolwiek przedstawiać, a imperatywy mieszkające w twardych oprawach czekają na swoją powtórną analizę.

Dziękuję Ci za te zmiany.

Pewnie niedługo wypełnię pustki, dopasuję brakujące elementy i uporządkuję moje prywatne chaosy. W przyjaźniach, miłościach czy znajomościach najpiękniejszym jest fakt, że stykając się ze światem drugiego człowieka, możemy wzbogacić przez to swój własny - jeżeli tylko chcemy poznać tamten. I może właśnie to pozostaje na pocieszenie, może to jest orężem do walki przeciw temu czasowi. [W. Shakespeare]. To jest piękne.
 
Ci wszyscy ludzie, którzy poszli precz  
Z naszego życia, Z naszego życia,   
To także nasza rzecz, nie tylko ich to rzecz, 
To stawka winy nie do przebicia.   

Ci wszyscy ludzie, których kazał minąć   
Nasz pośpiech nagły, Nasz pośpiech nagły,   
Nieodwracalnie z pamięci naszej giną   
I całych światów kształt odchodzi w diabły
(...)

[*J. Kaczmarski*]

W Twoim świecie było mi bardzo dobrze. Dziękuję, że otworzyłeś mi jego drzwi.

24 sierpnia 2006

sierpień

Sierpień ma zapach marmolady:) Puchowa, brunatna masa zmiksowanych jabłek bulgocze leniwie na wolnym ogniu. ...Albo zapach duszonej papryki, uwalniającej powoli swe soki obok jasnozielonej cukinii, pokrojonej w rozmiękające kostki...:) Albo jajecznicy z grzybami prosto z lasu...^_^...
Błękit sierpniowego nieba jest najpiękniejszy. To nie ten blady, jakby zasnuty mgłą, wyblakły czerwiec, lipiec z bezdusznie prażącym słońcem. Sierpniowe niebo ma głębię, intensywnieje z każdym wschodem słońca, by we wrześniu być jeszcze głębsze - w oprawie malowniczych drzew. I zachody słońca coraz bardziej malownicze. Nic dziwnego - zbliża się najpiękniejsza pora roku. Chłód sierpnia jest najprzyjemniejszym, najbardziej orzeźwiającym z chłodów. Łagodnym podmuchem głaszcze po twarzy, pachnie...

21 sierpnia 2006

..."z tęsknoty pisze się wiersze"...

Pierwsza przyczyna


Przed snem pochylasz się nade mną 
firmament malujesz w ciemny granat 

Twoja dłoń na moim policzku
zapala gwiazdy 

Składasz pocałunek na moich ustach 
- świecą coraz jaśniej 

Dostrzegą się i usłyszą w  mroku i ciszy samotności 
Siłą grawitacji zawirują w układzie podwójnym 

A życie powstaje na planecie o dwóch słońcach 
(tylko Bogu wystarczyło jedno dawno temu) 

Więc nie czuj się nigdy mały, nieważny i nic nieznaczący 
w obliczu wszechświata - jeżeli kochasz.

20 sierpnia 2006

Krótko o wielu sprawach



Spadająca gwiazda

Przez miliony lat biegłam samotnie,
w milczeniu, odważnie.
Spłonęłam, gdy na horyzoncie ukazały się
miękkie i bujne kopuły drzew.

[A. Zagajewski]

19 sierpnia 2006

z poezji.

Bezsenność 

 Mój najmilszy powiada, że budzi się, gdy śpiewam w nocy, słyszy mnie na wiele mil.
 Ach, mój odległy kochanek, choć doskonały ma słuch, nie wie jeszcze, że może też budzić cisza.
  
[*Christine Busta*]

18 sierpnia 2006

Troche ponarzekać, rozrzewnić się, poplanować, poogladać niebo i już...^^

Tak tu ostatnio mówię tylko wierszami. Poezja maluje krajobrazy mojego wnętrza, za to ją lubię. Wyraża w sposób, jakim ja bym nie wyraziła. Otwiera mnie. Śpiew i poezja nauczyły mnie otwartości.
Kraków, Kraków, Kraków tak mało poetycki... Internetowe poszukiwanie poetyckich miejsc, które dają możliwość aktywnego w nich uczestniczenia:) przynosi rezultaty smutne. Do tej pory królują nieaktualne witryny zapraszające na poetyckie imprezy na ulice Westerplatte 13. Szkoda, szkoda, szkoda, że pewne osoby dbają tylko o własny interes...
Nowe plany, nowe tęsknoty, szalone marzenia w mojej głowie. Nie wiem, czy realne, ale jeżeli tylko przyjmą mnie na studia, to zamierzam przebijać tą głową pełną marzeń mury dla własnego kawałka świata. Czy runą, runą, runą - nie wiem, ale walczyć zawsze warto, zwłaszcza, że przegrane nie robią już na mnie wrażenia. Słowem - nie mam nic do stracenia.
Na razie trwają mgliste rozważania (wraz z Gosią :-)), ale zbyt mgliste by o nich tu pisać. Działania są zawieszone, w Krakowie jestem obecnie bezdomna. Niech się kumuluje ta dobra energia...!
W zeszłym roku, w wakacje - nie wakacje, bo umierając na praktykach postanowiłam, że po powrocie do Krakowa muszę spróbować... Znalazłam Krzysztofa Regulskiego, Rutynę, możliwość zaśpiewania tam. Znaleźliśmy Rutynę. Wpadliśmy w Rutynę, ale w najlepszym znaczeniu tego frazeologizmu.Taką poetycką przystań w chłodną jesień, mroźną zimę, wiosnę, która nie chciała przyjść i ... Właściwie nie doczekała lata. A my czekamy...
Wywołałam ostatnio zdjęcia z moich koncertów. Jakie to były piękne wieczory, gdy tyle bliskich osób zbierało się w jednym miejscu. Spotkać się przy poezji. Szkoda, szkoda, szkoda...
Niebo znowu czyste. Dziś popatrzę w nie z taką radością, jak kiedyś, gdy odnajdywałam na  nim szkielety konstelacji. Dziś popatrzę na nie wzrokiem naiwnego czytelnika, który uśmiecha się, gdy autor trafia w sedno jego upodobań i przemyśleń. Czytelnika, co wierzy Lemowi:)!! Wycieczki do bibliotek kończą się we wszechświecie!! ^_^

17 sierpnia 2006

...

nastriołam moje wnętrzności
i śpiewają mi teraz
słodko
jak śpiewa ptak o świcie

mówią mi moje wnętrzności
najpiękniejszą muzyką jest miłość
uczmy się miłości

mówi ptak
najpiękniejszą porą dnia jest świt

o świcie przyfruwa słońce
i ciepłym skrzydłem
przykrywa ziemię

[*Halina Poświatowska*]

16 sierpnia 2006

Zboczenie polonistyczne lub interpretacja z mrugnięciem oka ^_--..

W poniższym wierszu [Do powiedzenia przed zaśnięciem" R. M. Rilkego zamieszczonym  w poprzedniej notce] istotne są cztery opozycje: 1. Między zaimkiem nieokreślonym "ktoś" i osobowym "ty" zostającym w trzecim wersie adresatem pragnień podmiotu lirycznego, 2. Muzyka, śpiew - cisza (przerywana tylko biciem zegara i szczekaniem psa). 3. To, co na zewnątrz domu: ciemna, zimna noc, świat i drzewa - wnętrze domu.  Czwarta opozycja, zaznaczona graficznie (i najistotniejsza), to pragnienie obecności, brak, marzenie - i obecność, pełnia, spełnienie. Dalekość i bliskość. Miłość zaczyna się nie od pragnienia bycia z kimś, ale od pragnienia zaśpiewania komuś przed snem. Od pragnienia, aby był on, który wysłucha i zrozumie piosenki podmiotu lirycznego. Od pragnienia, by on był, nie żeby go mieć. By był przed zaśnięciem, w czasie snu i gdy się obudzi. Ale chce także słuchać jego; I na zewnątrz - świata i drzew. Ale wewnątrz, w domu, tylko jego. Więc głosy świata rozumieć - poprzez jego głos. I być jedyną osobą w domu, która wiedziała, że noc na zewnątrz była zimna. Miłość zaczyna się od śpiewu. Od śpiewu zaczyna się poznanie. Zegary biją, nawołując siebie i można zobaczyć dokładnie koniec czasu.

15 sierpnia 2006

zaśpiewać Tobie...

Do powiedzenia przed zaśnięciem

Chciałabym zaśpiewać komuś przed snem,

mieć kogoś by z nim usiąść i być z nim.
Chciałabym trzymać cię delikatnie i delikatnie śpiewać,
być z tobą gdy śpisz albo gdy się budzisz.
Chciałabym być jedyną osobą
w domu, która wiedziała: noc na zewnątrz była zimna.
I chciałabym słuchać ciebie
i na zewnątrz - świata i drzew.
Zegary biją, nawołując siebie
i można zobaczyć dokładnie koniec czasu.
Na zewnątrz domu skrada się dziwny mężczyzna
i dziwny pies szczeka, zbudzony ze snu.
Poza tym jest cisza.

Moje oczy spoczywają na twojej twarzy;
Trzymają cię delikatnie, pozwalają ci odejść
gdy coś zaczyna poruszać się w ciemnościach.


[Rainer Maria Rilke, tłum. Mariusz Drozdowski]

Noce na zewnątrz są coraz zimniejsze i dni są coraz bardziej zimniejsze i wewnątrz też coraz większy chłód. Jest przeszłość, która ułożyła się tak, a nie inaczej lub którą my tak ułożyliśmy...

Dziękuje, Gosiu. Miałaś dobre skojarzenia. Trafiłaś, zatopiłaś....

13 sierpnia 2006

o blogowaniu moim :)

A ja myślałam, że w końcu znudzi mi się blogowanie, a widzę w tym wynalazku coraz więcej plusów. Wykrzykiwanie swoich radości, wzruszeń i złości jest nie tylko świetną terapią oczyszczającą, ale daje to nędzne poczucie sławy, jak już wspominałam o tym Gosi. Cieszy mnie, że mam czytelników i to nie byle jakich:). Cieszę się, że moje notki są doceniane, lubiane, nawet potrafią kogoś ucieszyć, pocieszyć, a może i wzruszyć, poruszyć, rozruszyć; że gdzieś, do kogoś docierają i to nie do byle kogo:).  Wszelkie pochwały są motywacją do solidniejszej pracy i coraz to głębszych przemyśleń, do dobierania właściwszych słów, działają też oczywiście narcyzująco i dowartościowująco:)
Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że czasami pisząc, opowiadając Wam o moim życiu, mam wrażenie, że jesteście blisko, jakbyśmy siedzieli przy kawie, czekoladzie, herbacie, piwie, winie, etc., i prowadzili nasze smętne narzekania, zwierzenia, wypłakiwania, zatapiania smutasów, wznoszenia toastów za sukcesy i radowania się, bo dobrze się przez chwilę wiedzie. Teraz, w sierpniowy czas oddalenia, kiedy bardzo mi brakuje Waszej obecności, odkryłam jeszcze jeden plusik tego kontrowersyjnego wynalazku publicznego pamiętnika. Chyba będzie istniał, dopóki istnieć będzie świadomość istnienia czytelników nie byle jakich. To nie jest żadne lizustwo, Kochani. To prawda. Jesteście wspaniali ^_^...
Lubię, lubię, lubię pisać. Podnoszą na duchu Wasze szczere opinie [...podoba mi się, jak moje pisanie określiła Hania:)) - "Mówienie półpowietrzem, a za chwilę takie siarczyste kurwa!!":)] Wierzę, że udało mi się ominąć pułapki masek i pozostałam tutaj sobą. Własny kawałek świata, stworzony za pomocą słów i barw. Inaczej się mówi, inaczej się pisze. Lubię literaturę za jej prawo głosu. Za pozwolenie wypowiedzenia się jej bohaterom. Za niezagłuszenie ich hałasem i pośpiechem. Zwróćcie uwagę, ile słów, ile odcieni słów umyka nam przez wirujące kalejdoskopy czasu. Ile razy musimy zakończyć rozmowę, skrócić zdanie, przerwać w pół słowa; ile zapomnianych, przemilczanych, zakrzyczanych wątków. Ile odwagi potrzeba, by wypowiedzieć własne myśli, ile razy nam jej brak.
Z moim pisaniem jest podobnie, choć to nie literatura:). Nic nie stanie na drodze tym, którzy będą chcieli przeczytać moje słowa.
Na górze nowy obrazek. Kiczowaty, ale taki mi się narysował, a że pasował do fragmentu wiersza, pozostał. Skrzydła w końcu od tamtej pory mi urosły, latanie idzie coraz lepiej, sukienka układa się tak, jak chciała ręka pociągająca kreskę, włosy są niczym z reklamy odżywki przeciw puszeniu się i układają się idealnie w połyskliwe sprężynki, motyl nie ucieka z dłoni (...widziałam ostatnio takiego na Twoim oknie:) i w ogóle wszystko jest śliczne zbyt. Chciałam zmienić też tło, ale polubiłam ten niebieski. O, Nierzeczywistości moja prawdziwa!! ^_^

12 sierpnia 2006

wypisy z tęsknoty

Wiedziałeś, że Twoje imię brzmi niebiesko? Taki głęboki błękit. Łagodny i miękki. Nie dane mi niebo...

10 sierpnia 2006

...że ach!!

Trzeba mi teraz silnej lewej dłoni i twardych opuszek palców. Trzeba mi czystego głosu i głębokich oddechów. I cierpliwości. ^_^
Grajcie świerszcze, grajcie!!

8 sierpnia 2006

Czas przeszły dokonany, czas przeszły niedokonany...

Ponure niżowe chmury otoczyły wioskę. Pada. Jednostajny szum. Jeszcze w południe przeświecało słońce. Było niesamowicie duszno.

Wyprawa do Żywca. Zakupy, bankomat, pokarm dla rybek... Wreszcie wstąpiłam do zegarmistrza i mój zegarek znowu ruszył - pierwszy raz od listopada -.-... Teraz mogę łatwiej kontrolować czas, bo nie trzeba już pytać innych o godzinę albo szperać w torebce za komórką. Kontrolować czas...

Po drodze wstąpić do papierni, oddać zdjęcia do wywołania. Wybrałam najlepsze zdjęcia, warte istnienia nie tylko na CD, ale na matowym papierze formatu 9 na 13 lub więcej i nawet wklejenia do albumu. Jaki sens ma moje segregowanie przeszłości? Przecież ona jest już martwa. Nie to, że przeminęło. W porządku. Zgadzam się. Ale ludzie, których tracisz, których tracisz dla życia. Zapomnienie. Patrzenie na radosne chwile z perspektywy żałosnych końców. Smutnych epilogów. Złudzenia, które okazały się stracone. Zwycięstwa, które wydają się Pyrrusowe. Wzniosłe, piękne słowa teraz nie mające znaczenia. Misterne szczegóły już nieważne. Kunsztowne ornamenty chwil - jakże nieistotne w zbyt szybkim przelocie zagubionego wzroku.....

Główny cel wyprawy - biblioteka. Taka miła starsza pani cierpliwie przeszukująca półki w poszukiwaniu zażądanych przeze mnie książek. Jaki sens ma czytanie wymyślonych historii, wyłączanie się z realności i uciekania (?) w obce, fikcyjne światy, oswajania się z ich bohaterami, przejmowania się ich problemami, jakby swoich było mało, zaprzatania sobie głowy fabułami, by po jakimś czasie o nich zapomnieć. Tak sobie ostatnio pomyślałam, kiedy mówiłs o śpiewaniu: wyłączenie się z realności. Czym więc w porównaniu z niedługim koncertem jest wdrożenie się w nierzadko skomplikowane mechanizmy fabularnej machiny? Powinnam to przecież wiedzieć. Skończyłam filologię. Ba, ja nie powinnam mieć takich wątpliwości. Taki jest sens mojego wymarzonego niegdyś zawodu - wierzyć, że to ma sens.

To miasto jest takie puste. Gdzie spojrzysz, jakieś znajome miejsca. Miejsca - symbole. Coś przypominają, wabią nutą bliskości, ciepła...  Z czymś się wiążą. Raczej - z kimś. Ale są puste. Tych ludzi już tam nie ma. Jak mocno bawi mnie myśl, że przy tej fontannie zobaczę Sz...
Ale czy chciałabym ich teraz spotkać...? To już nie są ci sami ludzie. Niektórych - bardzo. Innych - nie. W żadnym wypadku.
Bardzo wracają teraz te czasy. Nie wiem, czemu. Może z mojej beztroskiej bezczynności myśli. No żadnej poprawki, no!! Muszę się przecież czymś nieustannie męczyć. Najgorzej jest przed zaśnięciem. Światło gaśnie i otacza mnie czerń, z której rodzą się kształty osób, miejsc i zdarzeń. Nie mogę zasnąć.

Ale na bezsenność mam już przecież dobra literaturę. Może niżowe niskie ciśnienie pomoże zasnąć, zanim myśli zawędrują w mury i ulice przeszłości.

5 sierpnia 2006

jeden z moich ulubionych...

Rozmowa z kamieniem

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do twego wnętrza,
rozejrzeć się dokoła,
nabrać ciebie jak tchu.

- Odejdź - mówi kamień. -
Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części
będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek
nie wpuścimy nikogo.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Przychodzę z ciekawości czystej.
Życie jest dla niej jedyną okazją.
Zamierzam przejść się po twoim pałacu,
a potem jeszcze zwiedzić liść i kroplę wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja śmiertelność powinna cię wzruszyć.

- Jestem z kamienia - mówi kamień -
i z konieczności muszę zachować powagę.
Odejdź stąd.
Nie mam mięśni śmiechu.

- Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Słyszałam, że są w tobie wielkie puste sale,
nie oglądane, piękne nadaremnie
głuche, bez echa czyichkolwiek kroków.
Przyznaj, że sam niedużo o tym wiesz.

- Wielkie i puste sale - mówi kamień -
ale w nich miejsca nie ma.
Piękne, być może, ale poza gustem
twoich ubogich zmysłów.
Możesz mnie poznać, nie zaznasz nigdy.
Całą powierzchnią zwracam się ku tobie,
a całym wnętrzem leżę odwrócony.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność.
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjde z pustymi rękami.
A na dowód, że byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz słów,
którym nikt nie da wiary.

- Nie wejdziesz - mówi kamień. -
Brak ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnię.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.

- Jeżeli mi nie wierzysz - mówi kamień -
zwróć się do liścia, powie to co ja.
Do kropli wody, powie to co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
Śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi 
śmiech.

Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
- Nie mam drzwi - mówi kamień.

[W. Szymborska]

2 sierpnia 2006

Takie moje qasi-artystowanie...

Dlaczego poezja... I dlaczego śpiewana...
 Mówisz, że śpiewając,  nie myśli się racjonalnie. To prawda. Zamykam oczy - niemalże bezwarunkowo, choć mówiłeś, że powinno się je otworzyć i patrzeć, szukać twarzy kogoś, kto rozumie, kto stara się zrozumieć... Zamknięcie oczu - wyłączenie się, zerwanie ostatniego mostu z realnością. Kim właściwie wtedy jestem? Kto przeze mnie przemawia? Gdzie jestem? Na kilka minut w świecie stworzonym przez autora śpiewanego przeze mnie teraz tekstu? Na ile jestem autentyczna, kiedy śpiewam? Kiedy śpiewam poezję - interpretuję ją. Więc to musi być moja
poezja. Muszę ją... czuć. Tak, "czuć". W granicach podmiotu śpiewającego, że tak to nazwę.  Jak podmiot liryczny... W poezji śpiewanej tkwi pułapka odbioru. Wykonanie musi być sugestywne. W wykonanie trzeba wkładać siebie. Ale to tylko maski artystyczne. To nie o mnie, to nie ja tak sądzę. To literatura. To sztuka. To jest poezja. Wiersz istnieje najbardziej, kiedy odczytujemy go głośno. Wiersz istnieje jeszcze bardziej, gdy zdolny kompozytor otworzy jego zrozumienie - melodią. Rytmem, tempem, doborem instrumentów odpowiednio w odpowiednich wersach. W piosence literackiej rola melodii została zminimalizowana, ale także jest niezmiernie ważna. Wzmaga ekspresję. Nie zagłusza tekstu. Słysz, nie słuchaj.
Nierzeczywistość. To niezwykłe. Jak pytanie myślicieli: gdzie istnieje muzyka? W czasie, w przestrzeni? W jakiej przestrzeni?  Jako konstrukcja nut na pięcioliniach? W ludzkiej pamięci? Czym są nasze wykonania? Reprezentacjami jej idealnego bytu? Czy ona wtedy właśnie jest? Czy my jesteśmy? Gdzie my jesteśmy, kiedy śpiewamy? Irracjonalność, powiedziałeś. Wyłączenie. Zapomnienie.  Wykradziona Bogu radość Mozarta [Z. Zamachowski]. Śpiew to istnienie. Tchnienie wokół nicości. Oddech w Bogu. Wiatr. [R. M. Rilke].
..............................................................................
Pozwala odpocząć. Zatrzymać się. Przyjrzeć się każdemu słowu. Jak je wypowiedzieć? Z jaką siłą, intonacją? To piękne, w naszym codziennym bełkocie, pośpiechu niedopowiedzeń i wytartych formułek - pochylić się nad słowem.
Dlatego poezja. I dlatego śpiewana.
Skoro mamy możliwość poznania tej drugiej rzeczywistości - to dlaczego jej nie poznawać? Realności Ci u nas dostatek.