29 listopada 2006

Kraków jeszcze nigdy, tak jak dziś, nie miał w sobie takiej siły i... :)

Szukam słów, szukam wiersza, który wyraziłby to wszystko, co czuję od kilkunastu dni. Muzyka to wyraża, ona jest lekka, jak moje ciało, albo ma siłę skrzydeł, które wyrosły mi  niedawno, które mnie unoszą - ale wcale niedaleko stąd. Entuzjazmy i wzloty bywają czasem nieuzasadnionymi zrywami emocji - i sama się dziwię, że ten stan trwa i trwa i nie opadam z radości. Lekko mi, choć życie zamęcza, choć przysypiam na zajęciach, choć nogi bolą, choć czas mnie goni a pieniądze - uciekają, choć listy lektur nie zmniejszają się, teoria języka komplikuje coraz mocniej, choć generatywne teorie metafory są niczym reakcje chemiczne, choć na teorii literatury nagadałam ostatnio masę bzdurnych rzeczy, a pan B. zadaje recenzje z książki cudem dostępnej, choć mało słońca i cały świat zapada na depresje, nerwice i wszelkie psychozy maniakalne...

Dodajecie mi siły, moje promyki, dzionki, moi Aniołowie, dodają mi zapału plany przyszłe, niedalekie, małe codzienne sukcesy, porażki, uśmiechy, ćwierćkrople mgły zawieszonej nad Krakowem - może przez tę mgłę..?. Na Gołębiej Twój płaszcz zaczepia mnie, H., jakie to miłe zaczepienie - w Gołębniku tym naszym - polubiłam go, polubiłam te studia fascynujące, czytelnię wczesnym rankiem - tylko wczesnym - potem już jej nie lubię!:), polubiłam ulice, place, skróty, ulubione knajpy, kawiarnie, sklepy, ścieżki... Swoje małe zakorzenienia. Zbudowałam tutaj spory kawałek swojego świata, kawał siebie zostawiam w tym mieście i chcę budować dalej.  Małe, wielkie, odpowiedzialne cegiełki obowiązków.  To jest ten czas, żeby czynić cuda [*Paweł P*:)] To jest ten czas - teraz albo nigdy. Chwytajcie dzień, uczyńcie wasze życie niezwykłym, jak mówił Pan Keating, mój kapitan, kapitan, swoim uczniom [*N. H. Kleinbaum, Stowarzyszenie Umarłych Poetów*]
Pan dr G-ski to jest właśnie taki pan Keating! To jest mój kapitan! :-) Uczy jak czytać świat. Nikt tak nie potrafi odkrywać poezji, jak on... *_*  Dygresja taka:)

I tak nie mogę się wypisać z tego co czuję. Konwencjonalny, wyświechtany język banalizuje moje proste wzruszenia [Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie... - Herbert].  Moje małe, proste zakorzenienia - radości, smutki, zachwyty. Moja wiara. Powracam. Porządkuje mój wewnętrzny chaos. Jestem spokojna. Myśli obmywam z klęsk, rozczarowań i żalów, otrząsam ze zwycięstw, oczyszczam z krzywd.  Mog
ę darować Wam prywatne zachwyty, dzielić z Wami niepokój. Te słowa z Motywacji Jacka K. są już od dawna moje. I przez te proste, zwykłe, powszednie zdarzenia - moje życie jest pełne radości. Za to uwielbiam ten wiersz - za uchwycenie zwyczajności niezwykłości.

By to, co słabością, bólem i kalectwem
Stało się modlitwą, światłem i świadectwem.

Może ta notka nie odzwierciedla mojego spokoju, bo chaotyczna strasznie, ale tyle radości we mnie śpiewa. Tyle wiary.

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. C. Ela (i Kinga)21 marca 2010 16:53

    Chociaż zazdrość to nieładne uczucie, to jednak troszkę Ci zazdroszczę, że mimo mniejszych i większych trudności jesteś taka radosna ;D
    Oby ten Twój stan trwał jak najdłużej, bo milutko się czyta takie,... no faktycznie trochę chaotyczne, ale jednak wypełnione radością notki.
    Pozdrawiam(y) cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  3. :-D Chaos chaosem podparty:) Ale porządkuję go krok po kroku ^^ Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.