14 listopada 2006

siedząc wygodnie..

No to sobie usiadłam:) Po wyczerpującym dniu zajęć łóżeczko, podusia, kocyk, cichutka muzyka, ciasteczka i kubek jasnej, cytrynowej herbaty (z okazji koncertu niedzielnego moje gardło preferuje ciepłą herbatę) i książka, po którą zaraz po napisaniu notki sięgam. To mój sposób bycia ulubiony, ulubieńszy i przedkładalniejszy nad inne, nazwijmy je ogólnie... aktywniejsze.:) Oto Oleńka o temperamencie ciepłej kluseczki i jej słodkie chwile zaczytania:) Wyciągnąć mnie w takich chwilach dokądkolwiek, po cokolwiek - trrrruuuudnoo:) och, jak trudno:)
Ten tydzień jest tak mocno stresujący, niechby już się skończył albo niechby już była sobota, boję się panicznie o moje struny głosowe, które przy takiej pogodzie potrafią zrobić mi na złość. Głosu oszczędzać to też mniej gadać, a o to najtrudniej...^^``` Koncert to wyzwanie, które cieszy niezmiernie, ale jednocześnie trema narasta stopniowo i coraz wyższa staje się, nie mówiąc o wysiedzeniu spokojnie i w skupieniu na jakimkolwiek wykładzie:) - zupełny brak koncentracji na rzeczywistości i bujanie w obłokach.
Bo co tu się dziwić - podczas naszych prób w tej cudnej sali o idealnej akustyce, podczas pląsania po dźwiękach radośnie i pięknie, w atmosferze wzajemnego zrozumienia i głębi muzycznego świata - nie chce się wychodzić na ulice rzeczywistości... A trzeba. Co tu gadać - wpadłyśmy po uszy!:))
Ech.... :) No to uciekam do lektury.......... ^_^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.