2 grudnia 2006

wierszem

Ławka, na której usiadłam, jest przedłużeniem mojego ciała.
Kończę się w granicach moich zmrużonych oczu.
Rozmyte słońce dzisiejszego popołudnia, 
blady błękit, mglista zawiesina,  
jakby Mleczna Droga rozlana po parku.  
Sięgam tam, dokąd dociera mój słuch.
Wilgotne liściaste przestrzenie szeleszczą,
przeszukiwane przez uparte gawrony.

Smakuję chwilę.
Jedna tylko myśl przychodzi 
w tej nieskończonej ciszy

jaka piękna jest moja samotność!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.