Ławka, na której usiadłam, jest przedłużeniem mojego ciała.
Kończę się w granicach moich zmrużonych oczu.
Kończę się w granicach moich zmrużonych oczu.
Rozmyte słońce dzisiejszego popołudnia,
blady błękit, mglista zawiesina,
blady błękit, mglista zawiesina,
jakby Mleczna Droga rozlana po parku.
Sięgam tam, dokąd dociera mój słuch.
Wilgotne liściaste przestrzenie szeleszczą,
przeszukiwane przez uparte gawrony.
przeszukiwane przez uparte gawrony.
Smakuję chwilę.
Jedna tylko myśl przychodzi
w tej nieskończonej ciszy
w tej nieskończonej ciszy
jaka piękna jest moja samotność!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.