18 kwietnia 2006

I po świętach...

Więc trzeba wracać. Jeszcze chwila, jedna noc i Kraków.. Ech.. Jestem z siebie szczególnie niezadowolona, bowiem w pracach naukowych nie posunęłam się prawie nic do przodu i mam wrażenie, że ten czas był tak niewykorzystany, że niemal stracony. Będąc w domu zmieniam się w prawdziwego Obłomowa z tym swoim nieróbstwem!! Na miejscu ruszam z miejsca i koniec! To nawet dziwne, ale chyba brakuje mi Krakowa. Rozstania z domem już mniej bolą i tęsknota już nie taka. Wpadłam w ten miejski rytm - tam, nawet gdy nie wychodzę z mieszkania - coś się dzieje. W wiosce nie dzieje się nic, jak w prawdziwej stereotypowej wiosce, gdzie ludzie wiedzą o sobie jeśli nie wszystko to bardzo wiele, na drogach są gigantyczne dziury, a najbardziej komentowaną rzeczą w okolicznym sklepie (centrum gminnej informacji:) jest kazanie księdza. A dom... Tu wszystko jest dobre, bliskie, znajome, bezpieczne. W mieście muszę oswajać przestrzenie i budować swoje twierdze. Tutaj przestrzeń oswaja mnie. Rozpieszcza :) 

Tęsknię. Bardzo, bardzo, bardzo. Wiem, że nie będziesz już taki sam, Krakowie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.