26 lutego 2006

Kilka wydarzeń z trzech dni ostatnich i uczuć nimi powodowanych

Wieczorem miałam bardzo miłe odwiedziny pana Z.^^, kolegi z liceum, choć nasze wspólne korzenie oświatowo-lokalne odkryliśmy dopiero po spotkaniu się w Krakowie podczas Nocy Muzeów, zwiedzając Muzeum Etnograficzne,, ach! :p ^^. Z LO się nie kojarzyliśmy, bo chodziliśmy do różnych klas, on do szlachetnej, humanistycznej A, a ja do szarej masy z końca - 'J' o profilu ogólnym :)
Bardzo milutkie było to spotkanie z obecnością stałych elementów naszych spotkań, czyli: kłótni z cyklu Żywiec- głęboka prowincja i Ślemień- zacofana wiocha (Z. mieszka w Żywcu:); wspominania lekcji geografii u pani prof. C. i różnych metod jej zagadywania i - oczywiście - księgi skarg i zażaleń na kobiety i na mężczyzn... Kawa u mnie zakończyła się winem w całkiem ładnej restauracji (tylko gdyby nie ta muzyka...:-D). Jak to zwykle bywa ze mną, a konkretniej z faktem, że mówię za dużo, z mojego grzańca zrobił się chłodnik :), ale się wygadałam porządnie i pośmiałam że hej, a po winie nawet nie pobeczałam z rozpaczy:), tylko właśnie ze śmiech- no, może po prostu uśmiałam do łez ^^
Jak szliśmy na Rynek, to ulicą Krupniczą jeden chłopak idący wlazł w znak drogowy ^_^ i wszyscy ludzie za nim idący zaczęli się śmiać (w tym my) - taka reakcja łańcuchowa :-D - wiem, że świnia ze mnie...:) Głupota taka, ale chciałam o niej napisać, bo chcę pamiętać:) Dzięki, Ziemek, za to spotkanie - wreszcie - planowane od dwóch miesięcy chyba, no nie?
Przyszłam sobie taka wesoła z zamiarem wzięcia ciepłego prysznica, ciepłej kołderki i poświecenia się do reszty literaturze :), bo mi spróchnieje to Próchno... W kawiarni Nawojki była impreza ostatkowa, obok której przejść chciałam z pogardą, ale niestety ciekawość otwartych drzwi, z których dobiegły słowa Płomienne zorze budzą mnie ze snu...^^ sprawiły, iż nie tylko moje plany literackie diabli wzięli, ale i wyciągnęłam Olę z łóżka i za dziesięć minut byłyśmy w kawiarni Nawojka na imprezie ostatkowej. Co dwie Olki to nie jedna:) Poza tym okazało się, ze Ola ma urodziny :).
Miło było tam zejść i zobaczyć znajome twarze, ale raczej się zawiodłam - oczywiście z powodu muzyki. Dj był głupi i 99% tego czegoś, co puszczał, bo muzyka tego nie nazywam, to było techno i dicho:(. Jasne, że co kto lubi, ale w końcu zabawa jest dla ludzi, a nie tylko dla dj`a. Poza tym ja nie rozumiem, jak można przez 15 minut się wyginać do jednego i tego samego umpa-umpa i umps umps, umps - że się im to nie znudzi... Swoim bieganiem do szanownego pana osiągnęłam tylko kilka kawałków T-Love, Myslovitz i mojego ukochanego Baranka :). W urodziny się nie śpi! W urodziny się tańczy!! :)

Sobota
Polazłam do Empiku na spotkanie w ramach Salonu Tygodnika Powszechnego. Spotkanie z Panem dr R., które prowadził pan Fijałkowski (też bardzo chciałam go zobaczyć), a dotyczące tłumaczenia przez pana doktora wierszy A.A. Milne`a i jego Limeryków. Oleńka oczywiście usiadła w pierwszym rzędzie, bo miejsc już innych nie stało i gorzko tego żałowała przez całe niemal spotkanie - żenada:), zaraz się mi przypomniało moje stękanie na egzaminie i głupie milczenie na każdych zajęciach -_-``. Ale warto było posłuchać tej rozmowy, bo Pana R. zawsze jest słuchać przyjemnie, a żenadę lubię obracać w śmiech z siebie samej ;-)) Dużo mówił o dzieciństwie i stosunku człowieka do tego okresu. W R. tkwi właśnie takie dziecko - i to jest w poważnym panu doktorze od teorii literatury takie sympatyczne i ciepłe - to dziecko, z którym się pogodził, które polubił, do którego się przyznaje;-)
Potem włóczyłam się po księgarniach i sklepach, bo na Rutynę jeszcze za wcześnie. Przesłuchałam w Empiku niemal całą niedawno wydaną płytę J. Kaczmarskiego - Świadectwo - a niektóre utwory słyszałam pierwszy raz i zrobiły na mnie niesamowite wrażenia. Przy jednym omal się nie wzruszyłam do łez - Listy... wiele by pisać...
Ale niedługo potem dane mi było doznać jeszcze większych wzruszeń :))
W takie mrozy krakowskie najlepsze jest grzane wino w Rutynie:), choć zaczęłam od kawy, bo nieprzespana noc dawała się we znaki. Wysłuchałam cudownego koncertu... Kaczmarski w wykonaniu D.... Może kiedyś znajdę odpowiednie słowa, żeby to opisać, nie dzisiaj, jeszcze nie teraz. Znowu zostawiłam tam siebie i nie mogę się odzyskać. 

Miło było się spotkać, moi drodzy, w naszym wesołym, rozśpiewanym gronie.  
Dwie myszki białe wczoraj widziałam po tych winach - u Jarka za barem - ostatnio tylko jedną, coraz gorzej ze mną, coraz gorzej :-D. Dziękuję wszystkim za miłe wczoraj.

Niedziela
Dzisiaj znów nie istnieję, włóczę się, snuję i narzekam na rzeczywistość jutrzejszego poniedziałku. Trzeba jeszcze poczytać trochę tego Berenta, bo drugi już drugi raz kawa u Włodarczyka nie przejdzie ^_^. Poszłam dziś z M. do kościoła, a tam  intencja: Za rychłą beatyfikację Jana Pawła II  oraz za zdrowie i mądrość dla pana prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i pana Kazimierza Marcinkiewicza i całego parlamentu ^^. :)

Kupiłam płytę Basi Stępniak-Wilk. Gdy posłuchałam kilku piosenek - wiedziałam, że to już jest moja płyta. ^_--
Długi ten mój wpis dzisiejszy i pewnie pokraczny, ale nie mam siły na inny. Bardzo dziękczynny ton tu dominuje, ale to tylko wasza wina - kochani i cudowni ludzie, jakich dane mi znać. Mogłabym pisać o tym wszystkim wiele i czuję niedosyt, lecz jeszcze to nadrobię. A teraz pora iść sobie z tego wirtualnego świata i odpocząć. 

Jest stanowczo za zimno.

3 komentarze:

  1. Właśnie czekałem kiedy Twój blog zajmie się najbardziej popularną tematyką i wywołującą największe namiętności, czyli religią, polityką i seksem... I prosze, mam już i religie i polityke:). Teraz tylko jeszcze czekam abyś postawiła ,,kropkę nad i,, a stanę się Twoim najwierniejszym czytelnikiem...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...tak w zasadzie, to złamałam swoje postanowienie - ...
    ...tak w zasadzie, to złamałam swoje postanowienie - miałam się na blogu nie wypowiadać o polityce, bo po pierwsze to temat plugawy, po drugie przestałam się w niej orientować (i bardzo mi z tym dobrze). Ale takiego smaczka nie mogłam pominąć :D
    Pod publiczkę nie piszę :-P.

    OdpowiedzUsuń
  3. No no.. Latanie w chmurach zamiast nauki ,ale uważaj bo ...
    No no... Latanie w chmurach zamiast nauki ,ale uważaj bo ptaszki chorują teraz najbardziej na wiosnę dlatego bardziej trzymaj się ziemi...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.