20 lutego 2006

Jak Młodopolanie... :)))))

Poniedziałek nie taki straszny, no bo jakże być może straszny, gdy się spotyka Cudownych Ludziów, których się nie widziało aż ponad tydzień? ^_^
Pobudka o szóstej  jakoś się udała i wesoło pognałam do naszego cudownego wydziału, żeby się zapisać na zajęcia. Zafundowałam sobie jutro tym samym pobudkę o szóstej po raz drugi, bo zapisałam się na historię języka o ósmej. Przy okazji dowiedziałam się, że na zajęcia z literatury pozytywizmu i Młodej Polski trzeba przeczytać Próchno Berenta :). Cóż, w moim nieczytaniu nie byłam sama i coś trzeba było wykombinować:) A pan profesor na wstępie nam o pracach rocznych przypomina _-_ ....łeeee....

Na to Oleńka:
"-tak, panie profesorze, mamy tego świadomość... _-_  (...) a poza tym stwierdziliśmy z naszą grupą, że chcielibyśmy porozmawiać o literaturze jak Młodopolanie - przy kawie :-)
-Ano bardzo chętnie, tylko ja muszę po płaszcz iść :-))
- POCZEKAMY!!! ;-D"
No i rozmawialiśmy sobie w Bunkrze Sztuki przy kawach i czekoladach gorących z bitą śmietaną:)) o nieślubnym synu Tetmajera,  o tym, kto się gdzie z kim pojedynkował i gdzie była jaka kawiarnia młodopolska... Było bardzo milutko:-)
Za tydzień przeczytam na pewno ;-)
Moja współlokatorka, owa Niemka, bardzo ładnie mówi po polsku, tak że nie miałam się czym martwić. Zresztą przyjechała tu postudiować polonistykę i myślę,  że jest pod względem zainteresowań  moją pokrewną duszą ;). 
Słucham sobie Czyżykiewicza, przeklinając jednocześnie moje prymitywne głośniczki, co trzeszczą paskudnie momentami, lecz mam nadzieję, że za tydzień o tej porze usłyszę go na żywo - ma koncert pod Jaszczurami, na którym mam zamiar się pojawić, choćby nie wiem co!! ^_^

2 komentarze:

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.