Mój ból gromadzi się wewnątrz cicho i dyskretnie. Powoli osadza się na dnie serca i czasami wytrąca je z równowagi. Żyję z nim już tak długo, że niemal się do niego przyzwyczaiłam. Oswoiłam go, a on mnie. Nauczyłam się ukrywać go przed ludźmi. Nauczyłam się z niego śmiać. Nauczyłam się ironizować na jego temat. Nauczyłam się go łagodzić. Uciekać przed nim. Oszukiwać samą siebie, że go nie ma.
Oczywiście - zdarzają się tak ciemne dni, że on jednak wygrywa. Odsłania mi całą prawdę: bezsens, jałowość, bezwartościowość życia. Zresztą - ma sporo racji. Wtedy myślę, że moje życie właśnie dobiega końca. Że mój świat się zatrzymał. Wyrasta przede mną kolejny mur, w który uderzę. Nie mogę wtedy uciec - nigdzie.
Gdy moje dni są jasne i potrafię się śmiać - nie dwaj mi rad, co do mojego życia. Nie udowadniaj, że wiesz lepiej, co jeszcze powinnam zrobić. Nie lituj się nade mną. Nie pomogą mi ani dobre rady, ani litość, ani współczucie.
Zrozum. I śmiej się ze mną dalej.
Gdy przyjdą te ciemne dni - nie próbuj mnie pocieszać. Jeśli nie zrobiła tego muzyka - ty też nie dasz rady. Nie lituj się nade mną. Twoja litość i współczucie będą w tej sytuacji jeszcze większym ciężarem.
Zrozum. I daj mi popłakać.
Nie musisz nawet być blisko mnie. Wystarczy mi świadomość, że rozumiesz.
Najbardziej mnie ranisz, kiedy twierdzisz, że wiesz lepiej.
Gdy dajesz rady.
Gdy się litujesz.
Gdy dajesz rady.
Gdy się litujesz.
Gdy nie rozumiesz.
Wiem Oluś życie staje coraz bardziej brutalne i egoistyczne. Pełne wyzysku i cwaniactwa. Ludzie jak najmniej chcą wiedzieć o drugim. Ale MY na co dzień w naszym świecie łagodzimy swoje "burze" Mamy dużo słońca, żeby rozganiać ciemne chmury. Powoli i sukcesywnie realizujemy swoje cele:D
OdpowiedzUsuńWiec cieszmy się i płaczmy razem...przynajmniej od czasu do czasu:)
OdpowiedzUsuńJak dobrze to rozumiem :(
OdpowiedzUsuń