17 lipca 2010

jeszcze o zrozumieniu

Pisząc o zrozumieniu, błagając o nie, nawołując do niego - nie mam na myśli  osiągnięć intelektualnych. Chodzi mi raczej o pewien stan emocjonalny na poziomie międzyludzkich relacji. Coś w rodzaju współodczuwania - choć to jeszcze coś innego. Jeśli już - to zdystansowane współodczuwanie, rozumna empatia. Stąd zbyt blisko już do współczucia - a to nie to.
 
Zrozumienie drugiego człowieka - próba odnalezienia się w jego sytuacji,  dostrojenia  i nadawania na tych samych falach. Ta zdolność jest u nas mocno ograniczona i może warto ją rozwijać. Nie potrzeba wiele: dystans, cierpliwość i odrobina wyobraźni. Czasem jest to łatwe, czasem wręcz niemożliwe - zależy od człowieka, którego spotkamy.

Jestem szczęściarzem, bo w moim życiu spotkałam kilku takich ludzi, którzy darzą mnie uczuciem zrozumienia. Którzy lepiej niż inni odczytują znaczenie moich słów, gestów i czynów. Nie dlatego, że są do mnie podobni. Każdy to zupełnie inny świat. Łączy nas wprawdzie trochę wspólnych przeżyć i upodobań, ale w obliczu różnic - to i tak niewiele. Nie wiem, czy mogę nazwać ich przyjaciółmi, bo do tej pory nie znalazłam odpowiedzi na to, czym jest przyjaźń i czy w ogóle może tutaj istnieć. Wiem jedno - świadomość, że się rozumiemy - jest dla mnie skarbem. Dzięki niej nie czuję się samotna, pomimo że dzielą nas setki jednostek odległości i czasu. Czas nas nie rozdziela. Kiedy spotykamy się po długim niewidzeniu - wciąż jest tak samo.

Nasze dobre relacje nie zależą od tego, czy często się widujemy. Czy często do siebie piszemy, dzwonimy. Nie jest też prawdą to wyświechtane powiedzenie, że przyjaciel to ten, kto z drugiej półkuli przylatuje na Twoje zawołanie o trzeciej w nocy, bo jest Ci ciężko, (czy coś takiego).  Czasem nie mamy kontaktu kilka miesięcy. Czuję się jednak bezpiecznie, bo wiem, że gdy się zobaczymy po tych kilku miesiącach - nadal będziemy się dobrze rozumieć. Nie będziemy musieli niczego przed sobą udawać i odgrywać. Będzie bez zmian. Choć dookoła wiele się zmieni...

Nasza znajomość przetrwa czas i przestrzeń.
Skończy się wtedy, gdy przestaniemy się rozumieć.

"...So here's to you if you care to listen
Here's to you, let me cross the distance

Even if you're not here
I'll reach you, I'll reach you
Even though you're away, I'm near
We'll forgive and forget
I'll reach you..."
[Delain - moja ukochana piosenka]

2 komentarze:

  1. Moją ulubioną piosenką jest ta, którą śpiewa Katie Melua - "Thak you stars". Tytuł jest chyba mylący, bo Katie, tak na prawdę, nie dziękuje w niej gwiazdom, ale myślę, że jej odczucia ślizgają się po tej samej, nie znanej nam, wbrew pozorom, taflii. Mówi o tym co Ty, co ja, co on, ona, oni odczuwają, a mowa błądzi tylko między nami, ale "Thank you stars"... Tak mnie jakoś po tej burzy natchnęło, więc dzięki za ten temat :)
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Basiu, piosenka cudna - cóż, w końcu Katie Melua... Zabieram się od jakiegoś czasu za porządne przesłuchanie jej dyskografii, póki co tkwię w innych nutkach (np.: kiedy Małe Kino w końcu mi się znudzi? :P).
    I ja Ci dziękuję - za natchnione komentarze i - w ogóle... ;) ;*

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.