11 czerwca 2010

zmierzchy

I nadeszły te łagodne zmierzchy, o zapachu skoszonych traw, ciche, leniwe, delikatnie kładące cienkie zasłony mroku na błękit dnia, tak powoli zdejmujące z ramion ciepło... Nigdy nie dające się do końca uchwycić, przeniknąć, zatrzymać... Tak piękne, że dziwnie smutne.  Tak wyczekiwane, tak chwilowe - że aż nierzeczywiste...

3 komentarze:

  1. Ten opisany zmierzch to synesis myśli...
    Ślicznie... ;o))

    OdpowiedzUsuń
  2. A tego, no, co to ja zapomniałem... Aha ! Plecionka też mi się bardzo podoba...
    ;o))

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.