16 kwietnia 2010

Dorota Osińska, "Kamyk zielony" :)

Gdy ona śpiewa - to świat dookoła staje się piękniejszy. Ma srebrzysto-aksamitny głos o nieprawdopodobnej skali. Jest jasny i ciepły. Zupełnie niesamowite jest dla mnie to,  z jaką łatwością prowadzi go pomiędzy lekkością i ciężarem, delikatnością i niesamowitą mocą, szeptem i krzykiem. Jasne, łagodne barwy nakładane na płótno zdecydowanymi, szybkimi pociągnięciami pędzla. W tych barwach jest wszystko: radość, smutek, dziękczynienie, rozpacz, zachwyt, wzruszenie, tęsknota i miłość. Jakże przyjemnie jest ich słuchać!
Dotarł dziś do mnie "Kamyk zielony". Miałam pewne obawy przed zamówieniem tej płyty, bo zawsze mam obawy, gdy ktoś śpiewa znane już, czyjeś piosenki. W tym przypadku - zupełnie niepotrzebnie. Świetne aranżacje, świetne interpretacje, wnoszące świeżość i nowość, pozwalające dostrzec coś jeszcze w bardzo zakurzonych już tekstach. Ale są i nowe piosenki. 
Tak naprawdę to czekałam na tą płytę przez pięć lat, od premiery innego albumu Doroty Osińskiej, "Idę". "Kamyk zielony" jest pełen słońca prześwitującego z wszechobecnych czarnych chmur, uśmiechu mimo wszystko i radości z małych, codziennych spraw. Ten pogodny punkt widzenia i niezwykłość zwyczajności czyni go dziękczynnym psalmem  istnienia. Lekkim i zwiewnym, bez ciężkości patosu. Prawdziwym.

Dziękuję.
Potrzebne mi teraz takie piosenki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.