24 kwietnia 2010

kawałek szczęścia :)




Ulubiona pizzeria na Stolarskiej, wyśmienita pizza, znakomita biała kawa, kawałek cienia pod przytulnym parawanem, leniwa sobota, ukochany u boku, Wy, Wy, Wy, Kochani moi - to jest cudowne!!! :) Jeśli dodać do tego fakt, że obroniłam pracę dyplomową na piątkę i skończyłam wreszcie te studia, i że nie muszę już niczego pisać (yes, yes, yes!), i że mogłam zrzucić elegancki strój oficjalny błeee i przebrać się w podkoszulek po prostu i dżinsy i zrzucić z siebie ten stres cały i wziąć oddech, wreszcie porządny, głęboki, odprężający oddech!!! - to dopiero szczęście... ;) Aaaaach!!! :o)) (...I jeszcze sobie bluzkę kupiłam w Galerii!!!... :>)

*
(zdjęcia - by Przemo M. :) )

21 kwietnia 2010

Rudek :)











Nasz nowy domownik - od poniedziałku. Nasza miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy się zobaczyliśmy w schronisku, tańczył ze szczęścia na nasz widok. Ma wiecznie uśmiechnięty pysk i wdzięczne oczy. Skacze z radości na  widok każdego domownika. Nie poluje  żółwia ani papugi. Nie próbuje wymykać się poza ogrodzenie. Ufny, swawolny, grzeczny. Po prostu - niesamowity...:)

20 kwietnia 2010

młodszy brat, starsza siostra po polonistyce...

"eeeeeej, no nie pisz tego!! pani od historii nie jest taka głupia, jak pani od polskiego i domyśli się, że to nie ja pisałem!!"

(...)

"Powiedz pani, że twoja siostra jest skąpa, bierze wysokie opłaty za zadania i że ci szkoda pieniędzy".

j jak jazda (zdemaskowanie)

Pani H. - A nie za zimno dzisiaj na rower...?
Oleńka - Nie, nieee. W sam raz! Wszystko dla zdrowia :)
Janek - Wszystko, żeby tylko nie jeździć samochodem!!! :)

16 kwietnia 2010

Dorota Osińska, "Kamyk zielony" :)

Gdy ona śpiewa - to świat dookoła staje się piękniejszy. Ma srebrzysto-aksamitny głos o nieprawdopodobnej skali. Jest jasny i ciepły. Zupełnie niesamowite jest dla mnie to,  z jaką łatwością prowadzi go pomiędzy lekkością i ciężarem, delikatnością i niesamowitą mocą, szeptem i krzykiem. Jasne, łagodne barwy nakładane na płótno zdecydowanymi, szybkimi pociągnięciami pędzla. W tych barwach jest wszystko: radość, smutek, dziękczynienie, rozpacz, zachwyt, wzruszenie, tęsknota i miłość. Jakże przyjemnie jest ich słuchać!
Dotarł dziś do mnie "Kamyk zielony". Miałam pewne obawy przed zamówieniem tej płyty, bo zawsze mam obawy, gdy ktoś śpiewa znane już, czyjeś piosenki. W tym przypadku - zupełnie niepotrzebnie. Świetne aranżacje, świetne interpretacje, wnoszące świeżość i nowość, pozwalające dostrzec coś jeszcze w bardzo zakurzonych już tekstach. Ale są i nowe piosenki. 
Tak naprawdę to czekałam na tą płytę przez pięć lat, od premiery innego albumu Doroty Osińskiej, "Idę". "Kamyk zielony" jest pełen słońca prześwitującego z wszechobecnych czarnych chmur, uśmiechu mimo wszystko i radości z małych, codziennych spraw. Ten pogodny punkt widzenia i niezwykłość zwyczajności czyni go dziękczynnym psalmem  istnienia. Lekkim i zwiewnym, bez ciężkości patosu. Prawdziwym.

Dziękuję.
Potrzebne mi teraz takie piosenki.



14 kwietnia 2010

zdruzgotana

A jednak jestem zdruzgotana. Chociaż uparcie się uśmiecham i udaję, że mnie to wszystko nie dotyka. Łażę z uśmiechem na ustach i sile się na ironię. Na dowcip. Ha ha ha, czuję się świetnie, wierzę w siebie i w to, że odmieni się moje życie. Wkładam w uszy słuchawki i zagłuszam moje demony rozpaczy. Wlepiam oczy w książki i uciekam od czerni swoich ciemnych dni. Chowam się ramionach Marka i mówię mu, że jest dobrze.
Ale to musiało tak właśnie się skończyć: że jestem rozbita na kawałeczki, które sklejam w ciemnym, cichym kąciku. 
Ale jak inaczej miało się skończyć złożenie trzydziestu podań o pracę i przyjęcie do wiadomości trzydziestu odpowiedzi, że NIE!!! Nie ma, nie będzie, redukcja etatów, niż demograficzny, kadra kompletna, młoda, nikt się nie wybiera na emeryturę, nikt nie umiera, nikt nie rodzi,  nikt nie choruje, może pani zostawić, ale mówię z góry, że NIE MA, a sio, a sio, nie potrzebujemy tutaj Twoich bezużytecznych papierów o bezużytecznych kwalifikacjach, niestety, mamy problem ze swoimi, żeby im zapewnić, po co wy się kształcicie w ogóle na humanistycznych kierunkach, cała okolica przeładowana podaniami, nie znajdzie tu pani pracy nigdzie i nigdy, no ale panie dyrektorze, jak tak łatwo to panu mówić, gdybym to wiedziała siedem lat temu to bym poszła za cukiernika, lakiernika, krawcową, ale poszłam za swoimi pieprzonymi marzeniami, marzeniami, marzeniami ............................ .

12 kwietnia 2010

po 10. kwietnia

Niepojęte jest to, co się wydarzyło. Nierzeczywiste. Niesamowite.
A jednak - prawdziwe. Wielki ból. Nieopisana strata. Łzy mi się cisną do oczu.

Miałam tutaj nic nie pisać, ale nic tak mi teraz nie pomaga, jak, chociażby nieudolne, zamykanie w słowach tego smutku i ciężaru, na którego właściwie nie ma słów. Każda śmierć redukuje człowiekowi połowę słownika. A co powiedzieć w obliczu tak tragicznej śmierci tylu wspaniałych osób jednocześnie...

A jednak mówi się sporo. Słucham dużo radia. Programu Pierwszego. Pomiędzy dostojną muzyką - wiele wypowiedzi. Wspomina się osoby, które odeszły. Nadaje się sens ludzkiemu cierpieniu. Dodaje się nam otuchy. Dzieli swoim żalem.

Cokolwiek bym tutaj nie napisała, zostało już powiedziane wiele razy, na różne sposoby.
To dotknęło każdego z nas. Każdy stracił kogoś bliskiego. Bo oni przecież byli bliscy, znajomi. Byli w naszych domach, w naszej świadomości. Baz względu na nasze poglądy, sądy i oceny.
Oni wszyscy chcieli dobra Polski. Każdy na swój sposób. Inny. 

Dużo się mówi. Za dużo. I coraz śmielej. Odważniej.
Mówi się o tym, że powinniśmy stać się lepsi. Że tragedia nas jednoczy. Że powinniśmy się opamiętać, obudzić, przejrzeć na oczy. Że nie powinniśmy się wstydzić naszego patriotyzmu.

Słyszałam i czytałam dziś również wiele komentarzy typu: "Chciałabym teraz zobaczyć miny tych z PO". "I co teraz, Panie Sikorski...?" "TVN powinien przeprosić za to, jak ukazywał wizerunek prezydenta...!!". "Niech się opamiętają teraz Ci, którzy opluwali prezydenta!!" i wiele tym podobnych. Zbyt wiele. Są jak jakiś koszmarny slogan, który choć ma w sobie sporo racji - nie powinien być wypowiadany. Nie teraz.

Aha... Świetnie. A więc to ma być to dobro wyprowadzone z sobotniej tragedii...To jest to nasze pojednanie.

Niepokoję się. Oby pochopne wnioski wyciągane z tej tragedii nie wypaczyły jej znaczenia.
Obawiam się. By patriotyzm nie stał się nagle czymś modnym i popularnym. Pustym i zewnętrznym.
Boję się. Że ta tragedia wkrótce jeszcze mocniej podzieli nas wszystkich.

11 kwietnia 2010

[*] [*] [*] 10.04.2010.

...tylko to, co nieważne, jak krowa się wlecze.
Najważniejsze tak prędkie - że nagle się staje...


10 kwietnia 2010

[*]

Na ten dramat nie ma słów...

7 kwietnia 2010

myśli o poezji

Przeklinając piekło - nie można pominąć istnienia nieba. Wysławiając niebo, nie można zapomnieć o piekle. Opisując piękno - trzeba pamiętać o brzydocie - i tak dalej. Rzeczywistości nie da się uładzić, posprzątać. Zbyt łatwy śmiech i zbyt łatwa rozpacz jest banałem. Aby dojść do prawdy nie sposób pominąć ani czerni, ani bieli.
Lubię poezję, która uzasadnia swoje spojrzenie na świat. Która nie pomija i nie wybiera tylko pewnych elementów z całości. Która nie jest tylko błyskotką słów (chociaż kocham, kiedy zręcznie bawi się słowami), ale poprzez nie sięga wgłąb i poza. Poza to wszystko, co nam dostępne i łatwe - do tego, co niepojęte i nieznane.

4 kwietnia 2010

Jak odróżnić płeć papużki...?

"Sprawa jest bardzo prosta. Samczyk ma woskówkę niebieska a samiczka beżową

I na tym można by ten artykuł zakończyć, gdyby nie to, że nie zawsze tak jest i bardzo często mamy kłopoty z odróżnieniem płci.
A więc drugi pewnik. Jeśli samczyk zniósł jajko, to znaczy, że był samiczką ;)"

(za: http://www.papuzka.netax.pl/artyk/plec_m.php )

ha ha ha, bardzo śmieszne -.-...

Ćwirkowi swego czasu woskówka zgrubiała i zbrązowiała. U samiczek to normalne, ale że Ćwirek był samcem, wybierałam się z tym do weterynarza. Myślałam, że to jakiś grzyb. Dobrze, że nie zdążyłam się wybrać...

I pomyśleć, że moje papugi są homoseksualistami... A ja myślałam, że to romantyczna, czuła parka 0_0. I co dalej, moje panie? 
Nie wiem. Wypadałoby sprawić im dwóch panów. Nie jest to jednak dla nas takie proste w obecnym czasie i miejscu. W naszym pokoju z trudem zmieści się jeszcze jedna klatka. Nie wiem też, czy w ogóle wypada ingerować: skoro jednak się lubią i są z sobą bardzo zżyte. Nie wiem. Na razie zabrałam im budkę, bo dwie samice niosące jaja i jedna budka to bardzo konfliktogenna sytuacja. 

2 kwietnia 2010

JAJA wielkanocne


Oto moje tegoroczne jaja wielkanocne. Farbki jeszcze świeże w niektórych miejscach...

Ale są jeszcze inne jaja...



Jaja moich papug. 
Jedno zniosła Klarysa. 
A drugie - jakąś godzinę później: Ćwirek.... 

ale jaja...

1 kwietnia 2010

prima aprilis czy...



Po lewej: pupa Klarysy. Pupa, która zniosła trzy jaja, która zamierza je jeszcze znosić i wysiadywać. 
Po prawej: pupa Ćwirka, która zaczyna wyglądać tak, jakby zamierzała coś znieść...
Co gorsza, Ćwirek przesiaduje właśnie budce. Właśnie: przesiaduje... Trochę zbyt długo. Wiem, że samce pomagają w wysiadywaniu jajek, ale ludzie, którzy znają się na papużkach o wiele lepiej, uświadomili mnie dziś na czacie, że samce falistych nie wysiadują o_o. I w ogóle dużo się naczytałam o rozpoznawaniu płci u falek. Okazuje się, że kolor woskówki nie zawsze jest najlepszym sprawdzianem. Co właśnie może się okazać...
Poczekajmy.