28 stycznia 2007

A dziś...

A

"dziś dzień jest biały
jak rozżarzona krew
bez horyzontu
na którym
mogłabym postawić moją miłość
powiedzieć
żyj"

[*H. Poświatowska*]

Dziś jestem za słaba, może jutro będę silniejsza, ale dziś jest za dużo śniegu, niebo wali się na głowę, poranek przedłuża się do popołudnia, słońce nie wschodzi. Za dużo jest świata, już prawie nie widzę siebie. A przecież to tylko ja, powinnam była to wiedzieć od razu, że chcę za dużo, nie powinnam nawet o tym marzyć, myśleć, zasypiać z Twoją twarzą pod powiekami, rozkwitać w zimie - to szaleństwo. Zakwitłam na moment, tak mi było dobrze, tak prawdziwie, i mój świat na chwilę zabłysnął.

Ale to tylko ja, czasami lepiej nie mówić, milczenie wyrazi wszystko dużo lepiej, muzyka - nie otworzy krainy ukojeń, cisza pomilczy razem ze mną, przytulę się do poduszki, zasnę, odejdę od siebie na kilka godzin. Gdy tak się czasem zamyślam, ja płaczę wtedy w środku i nie chcę, żebyś usłyszał.

To tylko ja.

Dziś jestem za słaba, może jutro będę silniejsza. Udźwignę mój bagaż i pojadę do swojej białej wioski.

Do domu.

Może zabiorę gitarę, żeby pośpiewać z Justyną, Dominikiem.. Zacznę normalnie jeść, sypiać, czytać. Odpocznę od tego miasta, od uczelni, profesorów, barów mlecznych, kserówek, posolonego błota, koncertów, wolontariatów, występów, ludzi bezdomnych, buczącego komputera, zgiełku tego pokoju, bałaganu...
Pobędziemy ze sobą.

Chcę stąd uciec i zagoić rany. Wtulić się w siebie i ogrzać.
To przecież nic trudnego. Rutyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.