29 stycznia 2007

A dziś...^^

A
dziś
śnieg
stopniał
w Twoich ramionach. 



A za cztery godziny mam busa do domu... I wiem, że pojadę tam z radosnym sercem... Czuję, że w jednej chwili zmieniło się moje życie...:)

28 stycznia 2007

A dziś...

A

"dziś dzień jest biały
jak rozżarzona krew
bez horyzontu
na którym
mogłabym postawić moją miłość
powiedzieć
żyj"

[*H. Poświatowska*]

Dziś jestem za słaba, może jutro będę silniejsza, ale dziś jest za dużo śniegu, niebo wali się na głowę, poranek przedłuża się do popołudnia, słońce nie wschodzi. Za dużo jest świata, już prawie nie widzę siebie. A przecież to tylko ja, powinnam była to wiedzieć od razu, że chcę za dużo, nie powinnam nawet o tym marzyć, myśleć, zasypiać z Twoją twarzą pod powiekami, rozkwitać w zimie - to szaleństwo. Zakwitłam na moment, tak mi było dobrze, tak prawdziwie, i mój świat na chwilę zabłysnął.

Ale to tylko ja, czasami lepiej nie mówić, milczenie wyrazi wszystko dużo lepiej, muzyka - nie otworzy krainy ukojeń, cisza pomilczy razem ze mną, przytulę się do poduszki, zasnę, odejdę od siebie na kilka godzin. Gdy tak się czasem zamyślam, ja płaczę wtedy w środku i nie chcę, żebyś usłyszał.

To tylko ja.

Dziś jestem za słaba, może jutro będę silniejsza. Udźwignę mój bagaż i pojadę do swojej białej wioski.

Do domu.

Może zabiorę gitarę, żeby pośpiewać z Justyną, Dominikiem.. Zacznę normalnie jeść, sypiać, czytać. Odpocznę od tego miasta, od uczelni, profesorów, barów mlecznych, kserówek, posolonego błota, koncertów, wolontariatów, występów, ludzi bezdomnych, buczącego komputera, zgiełku tego pokoju, bałaganu...
Pobędziemy ze sobą.

Chcę stąd uciec i zagoić rany. Wtulić się w siebie i ogrzać.
To przecież nic trudnego. Rutyna.

26 stycznia 2007

wierszem :)


Ciało me wklęte w korowód istnienia,
Wzruszone słońcem od stóp aż do głów,
Zna ruchy dziwne i znieruchomienia,
Które zeń w śpiewie przechodzą do słów.

Zna pląsy gwiezdne, wszechświatów taneczność
I wir i turkot rozszalałych jazd -
Pieśnią jest życie i pieśnią jest wieczność
W takt mego serca i nie moich gwiazd!

Gdy wieczór na noc do snu się układa,
Zmierzchami tłumiąc purpurowy żal,
Bóg, niczym z nieba strącona kaskada,
W pierś mą uderza i rozdzwania w dal...

I drgają w piersi rozdzwonione losy,
Bije do głowy rozśpiewana krew,
I pieśnią całe ogarniam niebiosy,
I ziemię całą widzę poprzez śpiew!

[*B. Leśmian*]

24 stycznia 2007

śpiewająco

Więc mamy ten cały śnieg, ach, jakże upragniony, jakże wyczekiwany przez tylu ludzi - więc macie błotko po kosteczki na uliczkach, urocze są te bagienka na chodnikach, piach i sól na nogawkach, spadające z dachów pokłady śnieżynek... Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy żałowali bezśnieżnej, ciepłej, łagodnej zimy. Tak, narciarstwo mi zwisa.

Choćby Wasze grzechy były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją - jeśli już o śniegu mowa, jeśli już o śniegu śpiew - i jeśli już miał przyjść, to dla nas padał wczoraj tak bajecznie. Wreszcie przełamaliśmy fatalizm naszych występów na mszach wtorkowych i tym razem było pięknie. Marek wyregulował mikrofony, gitara spokojnie stała na stojaku, zaśpiewałam długi psalm i całe Alleluja, ksiądz też z nami śpiewał i nawet robił mi do mruczando do psalmu...:)))


W cieniu Twoich rąk, ukryj, proszę, mnie
Gdy boję się, gdy wokół mrok,
Bądź światłem, bądź nadziei dniem.
Wszystkim o czym śnię, głosem w sercu mym,
Jak ręka, która trzyma mnie nad brzegiem nocy, brzegiem dni
Bądź jak skrzydła dwa, kiedy braknie sił....  [tu fermata:)]

Chwyć mnie i nieś
Niech niebo bliżej będzie
Tak bardzo chcę
W ramionach skryć się Twych...

[*TGD*]


A po mszy jedna pani podeszła do nas i pytała, kiedy nas można usłyszeć, a jaka zawiedziona, ze tylko we wtorki...:) To buduje, o, jak buduje po tych wszystkich niepowodzeniach...!!!Muszę poukładać sobie trochę to swoje życie zabiegane. Ciągle zaniedbuję coś na studiach. A dzieje się tyle rzeczy wspaniałych wśród wspaniałych ludzi w dodatku, że nie chcę z nich rezygnować.Jutro powtarzamy nasz listopadowy koncert z Hanią i Grzesiem. Co prawda mamy zimę, ale publiczność ma już dość kolęd, tak jak i my też, więc poproszono nas o jakieś inne piosenki:) no to będzie "Jesiennie, muzycznie, lirycznie..." :) W żółtych płomieniach liści, Czas nas uczy pogody, Jeszcze w zielone gramy, A gdy uznamy, że to już, Nie zapomnij, kochanie..., Bo przecież razem, Niebieska piosenka, Modlitwa końca mojego wieku, Kiedy przyjdzie dzień, Spotkanie po latach, Listopad, Zapachniało powiewem jesieni, Oblubieniec, Zdumienie, To jest ta chwila............ Wiele dla mnie znaczą te tytuły. Znów powróci ten nasz świat - na chwilę, a ten świat, jaki stworzyliśmy w listopadowa niedzielę.Tylko żeby głos nie zawiódł! 

To jest ta chwila i nigdy nie będzie więcej 

No właśnie...

19 stycznia 2007

...

Pośpiewaliśmy. Na szczęście zapomniano tego uwzględnić w oficjalnym programie i przyszło tylko kilka osób. Nie poradziłabym sobie sama z większa ilością. Szczerze mówiąc, to miałam już dosyć i gitary, i mojego śpiewania na zdartym gardle, i w dodatku kolęd. No ileż można śpiewać kolędy!!!
Taka zawieja, wichura, a my - w tej naszej piwnicy, przy chruście i herbatce... Taka babcina atmosfera - ja wśród starszych pań profesorek. Usmażyły  przesmaczny chrust! ("Pani Olu, nie tylko będzie musiała pani zaspiewać, ale również rozstrzygnąć, który chrust jest lepszy!! Czy pani X, czy pani Y":-) ).
Był jeszcze jeden pan prawnik, który przyszedł tylko zapłacić składki, ale został zatrzymany przez Basię:))  Miałam wrażenie, że śmiertelnie się nudził, gdy Pani Krysia nie mogła skończyć dygresji, a jednak został do końca, nie śpiewał, przysłuchiwał się. Pani Basia wchodziła w jej opowieści z piosenką, dając mi przekorne znaki, że jak nie wejdziemy, to nie skończy nigdy:) i śmiała serdecznie z ich gadulstwa - za ich plecami:)
Pani Halinka przyniosła (ku mojemu przerażeniu) całe teczki kolęd, jak zwykle narzekała na tempo, tonacje, odbywały się dysputy czy "A ty go Matulu", czy "A ty go Matuniu", i spory o nutki, ale nie było tak źle, jak znam panią Halinkę:) [Boże, czy ja też taka będe na starość??:)]
A gdy wszyscy ciągneli melodię, a ja już nie wiedziałam, jak zwalniać, najstarsza Pani, Wanda, dawała energicznie znaki, żeby śpiewać żywo!!:)
Nasłuchałam się wspomnień z czasów opozycji, wojny, PRL-u, i refleksji trudnych, że "za dużo tego było na jedno życie". A gdy zaśpiewałam Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat, żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole....... - wzruszyli się.

Wspaniali ludzie. Jeszcze jedno moje zakorzenienie tutaj - piwnica gotycka SAUJ. Nigdy bym nie pomyślała, ze poznam takich ludzi.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------To trudne dni. Kto by pomyślał - jeszcze tydzień temu razem się śmiałyśmy, wygłupiałyśmy, śpiewałyśmy. Kiedy pomyślę.................. -_-... Myślami jestem ciagle przy Tobie, M. I modlitwą.  Jutro sie zobaczymy i wszystko Ci opowiem. I niech mi nikt nie mówi, że Boga nie ma.


16 stycznia 2007

Ach, ten Leśmian! :)

Seminarium: rozkminiamy metafory u Leśmiana, a Leśmian to wiadomo jaki: miłość, miłość, erotyka, łąki, lasy, (...) spłonięcie duchem w róż kaskadzie (...);kocham stopy twoje bose, że deptały kruchą rosę, rozróżniając na oślep chabry od kąkoli (...)..... ^_^
Doszliśmy do metafory koszenia trawy bądź też od metafory do dygresji o erotycznej metaforyce koszenia łączki gdzieś tam w jakiejś ludowej piosneczce, a wtem Gosia obok mnie siedząca wybucha śmiechem nie do stłumienia, dusząc się z rękami na ustach, co śmiechu ukryć nie mogą:). Myślę sobie, o co chodzi, czy to tematyka tak ją pobudziła, przecież to tylko grzeczna ludowa symbolika, ale co sobie prof. C. pomyśli, co my* mamy za myśli, ba! - i żeby myśli tylko - MY* - bo ja już też nie mogę się opanować, choć nie wiem czemu, reakcja łańcuchowa - i tak trwamy przez moment:), gdy Gosia może powiedzieć o co chodzi z tą radością:

chodzi o to, jak Oleńka kosiła trawę dla swoich króliczków, jej najmłodszy braciszek to nagrał i pewnego wieczora październikowego zaśmiewałyśmy się na śmierć z tego filmiku:)!!!

Tak to jest, jak ktoś jest bardziej różą niż lilią...:) [pan prof. C. :))]

Powoli wybieram się na scholę, głos mi wysiada :(, ale musi być lepiej, niż ostatnio!! Będzie!!
Haniu: dla Twojej wiadomości: ja też Cię kocham!!:)

15 stycznia 2007

Polonistki grają w "państwa-miasta"

Kategorie:
-państwo!
-miasto!
-rzecz!
-roślina!

-tytuł książki :-)) _^_`` lub wiersza...:))

...

14 stycznia 2007

Przygód kilka wróbla świrka :)

Udało się, udało. Po dwóch godzinach snu heroicznie wstałam i pobiegłam na Radziwiłłowską, by zasiąść w owych słynnych krzesłach zaprojektowanych przez Wyspiańskiego - w sali Towarzystwa Lekarskiego, ale może nie tyle, żeby zasiąść, bo to strasznie niewygodne, ale żeby wysłuchać referatów (to było Sympozjum Naukowe z cyklu "Ból i cierpienie".) Organizm domagał się swoich praw i pierwsza sesja była trudna do przebrnięcia. Po przerwie było już dobrze. Warto było wysłuchać. Spotkałam panią Basię i Krysię:). Nie chciało mi się czekać na trzecia sesję trzy godziny, więc się tłumaczę, że już sobie idę:
Myślę sobie, argument mam że hej!:
-Bo ja spałam dziś tylko dwie godziny!!!
Pani Basia: - Ja też!!
No i nie przebijesz pani Basi:)

No bo to tak jest. Wczoraj miałam tylko porozmawiać z Markiem, no właściwie to miałam szkolenie:), a tu przyszedł Mateusz, do akcji wkroczyły moje ukochane sąsiadki, Honorata poczęstowała nas potrawką rybną, potem akcja przeniosła się do ich pokoju, potem wino, gitara i tak zleciało do czwartej, a tu o 7:00 trzeba wstać!! Najlepsze są spontaniczne imprezy:). Akademik.....

Przyszłam, zjadłam obiad (Honorata - niech żyje!! Taki pyszny! Cudowne sąsiadki maaam!!), objął mnie sen kamienny, twardy, nieprzespany... I przespałam sesję trzecią, no trudno.

Mój referat czwartkowy - wiele z niego nie zrozumiano, ja zresztą też niewiele. Tak sobie a muzom językoznawczym, ewentualnie sobie a pani dr K..

Wtorkowa schola - no cóż, nie wszystko musi człowiekowi się od razu udawać. Skoro jednak  twierdzicie, że było dobrze i pomożecie - to jestem na tak. Przepraszam Was za moje zwątpienie - w końcu jako szef (choć jaki tam ze mnie szef) - to ja powinnam wspierać Was.

Dziękuję, że byliście!!! I zapraszam na raz następny. Nigdy nie kierowałam grupą śpiewającą, zazwyczaj martwiłam się tylko o siebie - a to jest dużo prostsze.
Fajna była ta nasza spontaniczność ["co teraz, co teraz??, jaka tonacja?"] chowanie sie za gitarą ze śmiechu:)) Zapomniałam, dla kogo śpiewamy, w tym całym zamieszaniu!!

Mam plany na dzisiaj/jutro: przebrnąć przez wykłady pana G., wybrać wiersz do interpretacji. Jutro: czytelnia!

Specjalne podziękowania dla Magdy M., co pomogła mi w odnalezieniu i udostępnieniu przeglądarki:) - moja się zbuntowała, co ja bym zrobiła ze swoim uzależnieniem od Internetu! Cudowne współlokatorki maaam!!:))

A mama dzwoniła, do cioci przyjechała Basia z Michasiem, takim słodkim jedenastomiesięcznym bobasem, buuuuu, a mnie tam nie ma! Kiedy ja tam znowu będę, no kiedy, moi mali bracia znowu urosną:( Ale i tak pójdziemy na nasze polany leśne!

Wiosennie jest - i niech tak już zostanie.

12 stycznia 2007

Na ziemi jest o niebo lepiej

Dziękuję!
Za teatr. Za wiolonczelę, gitarę i Twoje pianino. Za Poświatwską, Bursę, Stachurę i Wojaczka. Za deszcz i wspólny parasol. Za rozmowę, śpiew i milczenie. Niebieską piosenkę, Bo przecież razem, Cały świat, mój cały wielki świat. To jest ta chwila i nigdy nie będzie więcej. Za tu i teraz zaczniesz żyć. Za koncert wilg o czwartej nad ranem. Za rozpłakanie się w środku i nie pokazanie tego na zewnątrz.

I za Twoją ławeczkę -------------> http://pyrussuryp.blog.onet.pl/
Mam tylko jedno marzenie.
Niemożliwe.

11 stycznia 2007

Sto lat! :-)

Dziś niezwykły dzień... Jak dobrze, że jesteś, Haniu!! Bądź!! ^_^


8 stycznia 2007

zwierzenia niepoukładane

Lyons John w rozdziale Pola semantyczne analizuje teorię Triera [mnie też nic nie mówią te nazwiska]. Półtorej strony stanowią przestrogi na temat terminologii używanej przez Triera, bowiem ten w różnych pracach i w różnych częściach pracy używa różnych terminów, przy czym nie zawsze jest jasne, w jakim znaczeniu je stosuje. No, nieważne, przecież i tak wszyscy wiedza o co chodzi. Co za różnica - pole wyrazowe, czy pole pojęciowe, sens, czy znaczenie, a pojęcia oznaczenia to już nie będziemy uwzględniać (...). Nie wiadomo, jak ma się ono do zdefiniowanych przez nas pojęć denotacji i odniesienia. Jest tez wątpliwe, czy obejmuje cokolwiek, do czego nie można by z powodzeniem odnieść terminów  ustalonych przez nas wyżej.  No i cóż - rozgryzam sobie takie zdania: Sens leksemu zatem to strefa pojęciowa w obrębie pola pojęciowego; każda zaś strefa pojęciowa, która odpowiada leksemowi jako jego sens, jest pojęciem.  Językoznawcy, ach, językoznawcy...! Nie należy mnożyć bytów ponad konieczność, nie znaliście tej zasady...??! Nie wiem, jak ja to zreferuję:-(.

Za listopad w styczniu, a czasem nawet marzec, nie gniewam się na zimę:) Sprzyja to moim licznym wędrówkom. Kolejny poniedziałek, czyli wielkie bieganie: Gołębia --> Krupnicza --> Westerplatte --> Grodzka... Chyba zrezygnuję jutro z tej muzyki - nie posiadłam tej umiejętności czytania nut, transpozycji gam, obliczania interwałów. Poddaję się. Za mało praktyki, ulatuje to z głowy w mgnieniu oka, a raczej nie jest mi niezbędne. Wystarcza mi słuchanie i śpiew.

Od niedawna jestem szczęśliwa posiadaczką tomiku poezji Artura Grabowskiego. Czuję, że to będzie drugi obok Półkropli, ćwierćkropli taki ważny tomik w moim życiu:) Ach, cóż za wyznania! Uwielbiam, uwielbiam!! :) Choć na razie powoli odsłania mi swoje tajemnice, trudna jest, a ja to tylko stworzonko o bardzo małym rozumku. Ale poczekajmy, w tym przecież cały urok, cały smak, w niezrozumieniu, w niewiadomej,  w treści nabrzmiałej w tajemnice...  ^_^...

Apokryf - cud w operze
Tej zimy było mało śniegu.
Nie skrzypiały skrzypce mrozu, nie wyła zawieja.
Harmonia sfer milczała
w partyturze kalendarza.
Przed pustą sceną stał głuchy Beethoven
z ostatnim kwartetem żywiołów:
dudniła Ziemia, dął Wiatr,
orkiestra Oceanu wzlatywała forte,
opadała piano
pod dyktat księżyca
i wystarczyła Iskra maleńka jak gwiazda
by zapłonęły arie.
Pan Ludwik zanotował
w kalendarzu: Dziś
prawykonanie - nic
już nie zmieniać. Cóż,
zaiste doskonały
słuch.

[*Artur Grabowski*]

Piękne, prawda...?:)
Dobrze - koniec tych zwierzeń wieczornych! Spać!! ^_^ nieee! Referat, referat, referat...:(

7 stycznia 2007

kilka wydarzeń wartych zapamiętania

O jeden kieliszek za dużo albo za mało... I natchnienie:) Skradnę nocy trochę czasu i poklikam w klawiaturę. Tyle rzeczy do zrobienia, tyle zaległości, referat na czwartek, Boże, jak nie jutro, to kiedy ja go zrobię, a to o jakichś polach semantycznych, nieludzkich... Tomik Różyckiego, który trzeba zrecenzować - nietknięty, na dodatek czuję, że pan B-cki odda mi do poprawy wcześniejszą recenzję - pustosłowie z wodolejstwem pocone w noc przed oddaniem nie przejdą, przegięłam... A te książki z literatury rosyjskiej, a metafory u Leśmiana i ich generatywne analizy, a teoria literatury...

Z kalendarzem w głowie. Mój mózg to grafik, który uruchamiam nieustannie, gdy na horyzoncie pojawia się coś/ktoś, co/kto chce mi mój czas wypełniać, wtedy zapalają się te wszystkie czerwone światełka - piiiiiiiiiiiiii!! STOP, nie dam rady. Nie, nie żałuję, bo przecież sama chciałam. Wrażenia niezapomniane:) I tak:

Sobota - Opłatkowe spotkanie Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, 10-te, jubileuszowe, Wawel. Jako "piękne wolontariuszki":) tegoż stowarzyszenia ja i Hania, byłyśmy zaproszone:)) Cóż tam za osobistości były, VIP-y same:-D. A ponieważ my wolontariuszki, to ślęczałam wczoraj do drugiej w nocy nad napisami na tablice ze zdjęciami, podpisami ich; dziś za to objęłyśmy wawelski bufet  i wydawałyśmy kawy i herbaty szanownym gościom, jacy mili ludzie do nas przychodzili i ile ciepłych słów... Taka przytulna, "kuchenna" atmosfera:) No i wreszcie, gwóźdź programu - jako wolontariuszki nie tylko "piękne, ale i utalentowane" :)) - "Pani, Olu, niech pani weźmie gitarę!!" - no i było wielkie kolędowanie, Wawel śpiewający!! Ech!:) Powtórka ma być w któryś styczniowy czwartek w naszej gotyckiej piwnicy. Będzie pięknie. Ci ludzie są niesamowici!! Wydarzenie niesamowite, miejsce niesamowite, może raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego... Tak, to było przechwalanie się :-P.

W piątek idę sobie właśnie z naszej piwnicy gotyckiej i nagle ktoś na Rynku mnie zaczepia, że przeprowadzają ankietę, płacą za to 25 złotych i czy mam trochę czasu, ale kluczowe pytanie - czy piję jakąś z danych marek kaw (pokazali mi listę) - no jasne - no i prowadza mnie gdzieś do sali pod restauracją, taka duża sala, trzy stanowiska z komputerami, nie wiem, co się dzieje, prowadzą mnie do jednego przy którym widzę DOROTĘ!!! Już tłumaczę wielkie litery:) Dorota to były mieszkaniec Nawojki, studentka, już teraz absolwentka psychologii UJ, osoba, która była mi bratnią duszą, pomocnikiem, czasami nawet terapią (jak to psycholog...:) przez trzy lata studiów, mieszkania w akademiku [nie żeby mieszkanie w akademiku było jakoś bardzo traumatyczne...:)] Nie widziałyśmy się z dwa lata, kontakt się urwał, a tu - w szary, słotny dzień - Dorota:) Okazało się, że pracuje tam właśnie no i przeprowadziłyśmy tą ankietę, zarobiłam 25 zł w 45 minut, w miłym towarzystwie:) i zaplanowałyśmy spotkanie... O, świecie mały!!:)

Czwartek - koncert Cyrkla i jego zespołu w "Awarii". Muzycy - pierwsza klasa, Lipka - zielona a na niej trzej ptaszkowie śpiewają, Paweł jak zwykle niesamowity kontakt z publiką, publika znajoma - i Krzyś, i Julka, i Kasia, i pan Jurek, i pan Jurek ciągle pisze nowe książki:)) - jakby stare dobre czasy. Nie, nie oszukujmy się - czasy są inne, nie wróci stara dobra speluna Rutyna i nasze koncerty do czwartej nad ranem, nie wróci Jarek wyrzucający nas :), nie zbierze się już to grono ludzi śpiewających, nie ma już nas, nawet nie ma się co starać, po co - jutro do pracy, na zajęcia... I dym papierosowy żre w oczy, że aż łzawią, ale tak naprawdę, to chciałoby się poryczeć z tego wszystkiego, bo tak ciągle nam razem nie wychodziło, i mnie ciągle nie wychodzi i w końcu jest po wszystkim....... Trzeba się było tak męczyć cały ten rok? Czy to wszystko moja wina? ...
Jakoś wróciłyśmy z Renatą, nie zostałyśmy do końca, jak to bywało zwykle. Następnego dnia nie chciało się budzić z sennego nieistnienia.

Dziękuję za dzisiejszy wieczór, kochani jesteście [widzisz, Hania! Miałam rację:)]. Bawiliśmy się śpiewająco i tańcząco i nie zatrzymała nas policja za przechodzenie na czerwonym:)). Hania z Markiem przeszli, my z Mateuszem - "No co za głupole!!" :)) - i przechodzimy dwa metry po nich:)), Mateusz - "A jak to policja?" [o samochodzie zbliżającym się z oddali] - a to właśnie policja, na dodatek zawraca na pierwszym przejeździe... Dobrze, że park ciemny:))

Tydzień pełen wrażeń, tempo zawrotne. Ale tyle Was! Brakowało mi tego w czasie świąt, w mojej wiosce. Wszystko stało w miejscu. W domu jest przemiło i przedobrze, ale w tej wiosce.... Sercem jestem tutaj, czuję, że w Krakowie odnalazłam siebie. Wydeptuję coraz nowsze ścieżki.

We wtorek o 19:30 w kolegiacie św. Anny rusza moja "schola", w cudzysłowie, bo na razie skład stanowią 4, (+ /- 1) osoby. Nie wiem, jak to będzie wyglądać,a raczej jak to będzie słychać. Na razie tylko obmyślam repertuar. I boję się trochę tego własnego kierownictwa... Pożyjemy, usłyszymy.  I tak ma być co wtorek. No i trzeba myśleć nad repertuarem do kolejnego koncertu dla Seniorów, rozpoczynać powoli próby.

Oby zdążyć ze wszystkim, oby się wyrobić, systematycznym być!!

1 stycznia 2007

..."potem będzie bardzo pusto"

Zgubiłam się.
Stąd te szukania, próby, cele przybrane nutką resentymentu. Nie wiem, gdzie szukać. I Bogiem a prawdą - pusto mi na tegorocznym starcie.
Są takie chwile, że rozpada się cały Twój świat. Są nieczytelne nuty, niezrozumiała poezja, wytarte słowa, którymi nie da się porozumieć, myśli, których nie potrafi się przekazać. Odkrywasz nagle, że nie potrafisz mówić. Gdzie się ukryć, gdzie odpocząć, skąd czerpać siły.
Przerastający świat. Potężne, nieznane miasto z kilkoma wydeptanymi ulicami. Nie wiem, gdzie mam siebie szukać. W jakich rolach, w jakich miejscach, w jakich spełnieniach. I jakie wybory podejmować. I skąd brać siłę, żeby nieść innym uśmiech, gdy w środku taki smutek. Żal do siebie. Wtedy najlepiej jest działać, być dla innych, tak jest dużo łatwiej.

Tylko przed sobą nie da się uciec.
Z każdego snu trzeba się obudzić.

Czy to jeszcze "samość" czy już samotność..... ?