Mieszkam...
w Nawojce, w trzyosobowym pokoju na xxx ;) z bardzo sympatycznym Tygrysem [ten sam, który figuruje w moich linkach:)]. Trzecia współlokatorka przybędzie w listopadzie, teraz zmaga się z praktykami z języka polskiego. Nasz pokój jest w składzie z dwójką równie polonistyczną, więc za jakiś czas zwariujemy:)). Pokój nie jest zbyt ...ekchemm, duży, ale urządziłam już swój mały kącik prywatnej przestrzeni w rolach głównych z moim mruczącym staruszkiem komputerem, stolikiem zrobionym przez tatę, rysunkami na ścianie i tradycyjnym plakatem Turnaua, który już trzy lata zakrywa plamy na ścianach i osiołkiem - filozofem Kłapouchym, zastępami książek, apaszek i kosmetyków i kubkiem z kawą/ na kawę/ po kawie. Przestawiam się na wczesne wstawanie, na sen w rytmie samochodów mknących głośno po ulicy Reymonta i pieców na prąd, których palniki rozgrzewają się pół godziny. Ale... ileż można składać swoją dysgastronomię na piec... -_-... Tak, musi z pewnością istnieć coś takiego jak brak pamięci kulinarnej, umiejętności gastronomicznych, skoro istnieje dyskalkulia, dysortografia, dysleksja i dysgrafia. --_--. .. . . .. . Wstyd i hańba.
Studiuję...
na wydziale polonistyki UJ w naszym starym dobrym Gołębniku. Zapisałam się gdzie chciałam, no, tylko u dra Juszczyka zabrakło miejsca, ale nie ma tego złego... Wskoczyłam za to na wykład do dra G. Poezja i filozofia - jestem zachwycona, jestem oczarowana, jestem szczęśliwa - bo to i poezja i filozofia i dr Gr-ski. Uskrzydla. Poza tem zadowolonam, teoria literatury i języka nie będą łatwe, ale miłe panie prowadzące łagodzą strachy i obawy. Jeszcze tylko dostać się gdzieś na opcje i plan zajęć wygląda całkiem przyzwoicie.
Seminarium magisterskie...
to ważna sprawa. Oleńka bardzo się waha między literaturą i językoznawstwem. Odwiecznym marzeniem jest napisać coś o ukochanym Jacku K. No właśnie - coś. No właśnie - ukochanym. Oleńce u pani dr Sz. w zeszłym roku było dobrze, ale kiedy w pięknym zielonym maju musiała siedzieć w dusznej czytelni nad n-tomowymi słownikami - z całego serca i naczyń wieńcowych (jak mawiał pan prof. Kulawik:) zazdrościła ludności, która sobie pisała o poezji i interpretowała wierszyki. Postanowiła - koniec z językoznawstwem.
Więc Pan S. - poezja współczesna. Lubię jego wiersze. Znał Jacka Kaczmarskiego osobiście. Nie lubi tej całej solidarnościowej gęby jaką mu narzucono i tych głupków, którzy śpiewają "Mury" jako tekst o rewolucji, nie rozumiejąc, że jest to tekst o samotności człowieka (cytat w przybliżeniu).
-Ja też. (uśmiech). Nitka zrozumienia, miła nitka. Zobaczę jeszcze, nie jestem zdecydowana do końca.
Pani L. - miła kobieta, duża dowolność tematów. Jestem wstępnie zapisana.
A w sali 28a siedzi sobie prof. C. ze swoją propozycją Metafory w tekście poetyckim. Językoznawstwo. Przecież Kaczmarski, przecież jego teksty są takie bogate w style, w słowa. Potocyzmy, kolokwializmy, wulgaryzmy, ale i przecież piękny, metaforyczny, pełen porównań Zodiak, Dwie skały, Mimochodem... Teksty rubaszne, soczyste, poezja tak mocno narracyjna, słowa tak miło brzmiące, że chce się śpiewać i słuchać. Pan prof. C. uważa, że jego poezja jest pod tym względem trochę jak Barańczaka. No przecież. Lingwistyka. No przecież - to w językoznawstwie da się zrobić coś odtąd dotąd. To ono jest konkretne i ścisłe. Nie jestem dobrą literaturoznawczynią. Nie rozumiem Jacka K. do samego końca. Nie będę wodolejować i wkładać mu czegoś w usta, nie jestem do tego kompetentna.
Pani C.-K. i Językowy obraz świata. Przekonałam się i zdecydowałam, ale Tarnów zrobił listę kolejkową już wczoraj, ponoć siedzieli pod wydziałem nocke całą i dla nikogo z UJ-tu już nie wystarczyło miejsca [zapisy były dziś o ósmej rano]. Pani C. co prawda chciała jakoś doprowadzić do kompromisu, ale głosowanie - czy lista, czy losowanie nie było najmądrzejszym posunięciem, bo 15 osób z listy przegłosowało listę...
Pobiegnę dziś na seminarium do Pana S. i powiem mu, że rezygnuję. Językoznawczy zew zwyciężył, a jeżeli już tak na pograniczu, to Metafora w tekście poetyckim jest optymalnym połączeniem językoznawstwa i literatury. Dzięki, Czyżyku, za rozmowy proseminaryjne:). Do prac literaturoznawczych trzeba mieć dystans. To prace naukowe. Nie mam dystansu do Jacka Kaczmarskiego. Za bardzo kocham jego twórczość. Bez aktów strzelistych byłoby trudno. Pozostanę przy śpiewaniu;).
Cieszę się, że mogę włóczyć się po księgarniach i zaglądać do książek z myślą, że kiedyś je kupię. Cieszę się, że tyle ich na mnie czeka. Że na zajęciach siedzę obok Gosiaka, Agaty, Magdy, Hani..... Że studiuję. Że tutaj.
Pozdrowienia Krakowskie - jeszcze wciąż z kafejki na ulicy Brackiej :)
Pięknie piszesz Olu o tych studiach. Zazdroszczę Ci, że masz to wszytko za sobą - matura i haos wewnętrzny (bynajmniej ja tak mam) - ale z drugiej strony trochę Ci nie zazdroszczę :) Życzę powodzenia z językoznawstwem :) Pozdrawiam studentko ! :*
OdpowiedzUsuńMarta.
W prawdzie moja sympatia do Jacka k.zostala odswiezona przez Rabbiego ballady.Na jego blogu Jacek potraktowany jest wieloplaszczyznowo tak jak na to zasługuje poezja .malarstwo i muzyka i troche tam przysiadlam
OdpowiedzUsuńhttp://rabbi4check.blog.onet.pl/1,AR3_2006-09_2006-09-01_2006-09-30,ind ex.html.
Przygladam sie Twoim opisom zywego zycia studenckiego i je kontynuuj.
Tak ładnie piszesz, że aż nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam(y)