29 października 2006

...bo Was mam ^_^

No jakiż piękny weekend, no...! Taki pełny, pełny Waszej obecności, muzyki, planów optymistycznych, złotych liści, pogaduch, tworzenia nowych "będzie co wspominać", nowych haseł międzyprzyjacielskich ("Istnieje potrzeba takiego mie.. miecia" - yyy... właściwie tylko to jedno jest cenzuralne:), no ale Gosia i herb UJ-tu:), metamorfoza Oleńka-John Locke:), ars moriendi, czyli Oleńka kosząca trawę:) i różne takie, wiem, że ogólnie to niezrozumiałe, ale może i lepiej to dla Was, moi drodzy czytelnicy:). 

Sięgam do piątku, pięknego słonecznego piątku i spotkania z Hanią w Gołębniku i planach, planach, planach kawowo-muzycznych, i o ucieczce z czytelni znad tekstu Judith Butler, i o telepatycznej potrzebie spotkania z Gosią wieczorem jesiennym, smętnym, gdy nasze dłonie w tej samej minucie dzierżyły telefon, więc o przegadanej nocy, prześpiewanej nocy....
I spotkanie z Renią, i kolejna kawa, Kaczmarski, złote liście w parku, niebo deszczowe,i  ławeczka, i słowa, słowa bez słów rozumiane, i znowu Hania wzywająca do magicznego domku na Litewskiej, i nasze plany muzyczne znowu i śpiewanie, śmianie, gadanie, rozmawianie i noc o jedna godzinę dłuższa, i wreszcie próba generalna w miejscu przepięknym, choć jeszcze nie napiszę nic a nic o tym miejscu, ani planach tych tak mnie uskrzydlających, nas... Chylę czoła przed Twoimi dłońmi wędrującymi po czarno-białej drodze pianina, i światem malowanym kolorowymi dźwiękami ... No i na dokładkę Michaś, w taki mrok, w taki chłód przedlistopadowej ulewy z piorunami, co mnie przygarnął w ten ciężki czas dezynsekcji w akademiku:) - miło, milutko, bardzo... 

Dziękuję............. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.