7 września 2006

z jesiennej strony

Są nowie i pełnie. Są też zaćmienia:) Czyste niebo otulające się nocą czeka, aż zza gór wyjdzie, ugryziony przez cień ziemi, księżyc. To prawda, M. Gdyby nie nów - nie docenialibyśmy pełni. A to już w ogóle będzie resentyment na kilometr:): że nie świeci, to nie znaczy, że go tam nie ma. I dobrze, że jest. Bo jest cudowny..!!

A ja dziś w słonecznym Krakowie spotkałam Gosiaka!!:) Wytrwale się wdrapywałam na piętro trzecie i tam zobaczyłam ten uśmiechnięty, rudy dzionek:) w zielonych sandałach. Dzionek czekają teraz trudne dzionki. Jestem z nim całym sercem i myślami i wierzę, że nie może być inaczej, jak tylko dobrze. Bardzo dobrze...!

Pani w sekretariacie była przemiła, o mało z krzesła nie spadłam z zadziwienia tej uprzejmości, to zaiste do nich niepodobne. Po przeszkodach z cyklu W kafejce internetowej w Ślemieniu wszędzie jest Windows 98, na którym system ERK nie działa i razy dwa drukarka nam się popsuła _^_`` - operacja rekrutacji zakończona została pomyślnie. Teraz tylko czekam na wyniki i także wierzę, że będą pomyślne... 

Przemyślenia z autobusu:
Czasami  wydaje mi się, że są dwie Oleńki. Pierwsza beztrosko biega po łąkach, fruwa wśród gwiazd, spija kawy w kawiarniach i warzy sobie różne piwa. Nie ma za grosz poczucia czasu, wierzy, że ma go jeszcze wiele i że on się potem jakoś w magiczny sposób rozciągnie, że zawsze zdąży, wszystkim pomoże; biega, czyta, ucieka i powraca, a wszystko na ostatnią chwilę,  nie dosypia, biedactwo. Idąc ulicą interpretuje wiersze, jak jest pusto i ma dobry humor - śpiewa, jest nierozsądna, roztrzepana, narwana,  nieodpowiedzialna, klepie jęzorem na wszystkie strony, jej ulubionym zajęciem jest wyciąganie znajomych z czytelni i zawsze pierwsza stoi w delegacji studentów wyciągających panów profesorów na kawy, zawsze skutecznie:) Chętnie popełnia gafy, jeszcze chętniej się z nich śmieje. Czasami nawet się lubi.
Druga Oleńka to surowy boss, który siedzi i patrzy na tę pierwsza Oleńkę i rozlicza ją potem ze wszystkich nieodżałowanych błędów, nieprzemyślanych występków. Jest  samokrytyczna i bardzo nisko ocenia własne uczynki. Robi sobie awantury jak cholera. Nie lubi siebie, jest pochmurną pesymistką i smęciarą; lubi zamykać się w czterech ścianach i wspominać przyjaciół, których już nie ma i miłości tylko nieszczęśliwe; nie potrafi też śmiać się ze swoich gaf, lecz z powodzeniem wykorzystuje je do obniżania wskaźnika własnej wartości. Preferuje samotność i ucieka w sny, z których czasem wolałaby się nie budzić. Dużo chętniej i dokładniej sprząta, łudzi się bowiem, że porządkując świat zewnętrzny, będzie w stanie poradzić sobie z tym w środku niej.
Jest Oleńka nie myśląca wcale i Oleńka myśląca za dużo.

W okolicznych busach wszędzie licealiści i gimnazjaliści.  We własnej wsi czuję się naprawdę staro. Przemądrzały belfer z zadatkiem na staropanieństwo.

Na urodziny sprezentowałam sobie płytę Magdy Umer gdzie Ty jesteś. Zaszyłam się w Empiku i musiałam coś z tamtąd wynieść. Już dawno moja skromna płytoteka nie powiększyła się o oryginalną, pachnącą nowością płytkę z gustownie zaprojektowaną książeczką z tekstami i zdjęciami artysty. Nagrania z lat 70- tych, z ładnie wkomponowanymi chórkami, bogatą w instrumenty melodią. No i poezja, poezja: Leśmian, Gałczyński, Harasymowicz, Iredyński. Nastrojowe interpretacje. I do wyciszenia i tańca. Wesoło, ale niebanalnie, tak trochę "Przyborowsko", lirycznie, wolno, opadająco na serce. Magda ma głos delikatny, subtelny i aksamitny, tak: każde słowo wyśpiewuje z jakimś dostojeństwem. I słychać, kiedy ma na twarzy uśmiech.
Lektura od wczoraj i na dzisiaj: Dorota Terakowska, Poczwarka. Po nudzącej Samotności Bogów to przemiłe zaskoczenie. Trudno się oderwać.

Rzeczywiście, tak jak księżyc, ludzie znają mnie tylko z jednej, jesiennej strony... [J. Harasymowicz]. Jest, jest na płycie Jesienna zaduma, oklepana, ale za to w ładnym duecie Elżbiety Adamiak i Magdy Umer. Ja sama też znam siebie tylko z jednej strony. A tymczasem jesień, i księżyc dzień po pełni, i częściowe zaćmienie, i może wreszcie wyszedł zza drzew.

2 komentarze:

  1. Olu i Ty, Olu, wiem, że mnie tym rozgłosem straszyłaś(i Ty też!), ale z tego, co zrozumiałam to miała być forma bardziej ulotna-jakiś plakacik, czy ogłoszenie, co go zaraz innym, z przystojnym didżejem zakleją, albo wicher zwieje, deszcz zmoczy a gołąbki o*****ą. Uważajcie, znam ja wasze niektóre numery! I mogę to wykorzystać! Np. numer PESEL-wszystkie pierwsze sześć cyferek spamietałam!
    Jak to dobrze, że wyspinałaś się na wyżyny trzeciego piętra w okolice językoznawczych świątynek:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Plakacik, powiadasz...?? :-) Cyferki, powiadasz...?:-)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.