3 lutego 2010

Oleńka bloguje.

Czytam Makdonaldyzację społeczeństwa Ritzera. Zamówiłam sobie tę książkę, bo nigdzie nie mogłam jej dostać, a właśnie to zagadnienie zaproponowała mi pani promotor. Zetknęłam się już kiedyś z tą teorią, ale nie sądziłam, że jest tak... głęboka. Że ma tak wielki zasięg. Myślałam - przeczytam, skorzystam, napiszę i wystawię na Allegro. A im bardziej czytam, stwierdzam, że nigdzie jej nie wystawię. To jest najbardziej przerażająca książka, jaką ostatnio przeczytałam. I - niestety - nie jest to fikcja. Na swój wstrząsający sposób - niesamowita. Powalająca. Szokuje, zaskakuje, zawstydza, demaskuje, stawia w stan oskarżenia, otwiera oczy. Przy tym czyni to wszystko niezwykle sprawnie - chwała Ritzerowi za lekkość tej opowieści. Polecam naprawdę każdemu. (Mogę pożyczyć :))
Cieszę się, naprawdę się cieszę, że będę zajmować się takim tematem. To dla mnie wiele znaczy, bo nienawidzę pisać o czymś, co nie robi na mnie wrażenia, co mnie nudzi. A sporo takich prac musiałam na tych studiach stworzyć...
Cały problem wciąż jednak polega na tym, że muszę to napisać... 0_0... :)

5 komentarzy:

  1. Najszerzej pojęta makdonaldyzacja musi budzić obawy równie jak pandemia. Kiedy , w jaki sposób i czy będzie to możliwe,czy jednostka poradzi sobie z tym zjawiskiem, czy nastąpi przebudzenie - jest wielkim znakiem zapytania.
    Zatem wiesz już jaki mam stosunek do tego zjawiska...

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkąd czytam tę książkę, intensywnie myślę o tym, czy i jak jednostka może uniknąć makdonaldyzacji. Nie miałam pojęcia, że to coś ma tak wielki zasięg, że obejmuje coraz to liczniejsze obszary naszego życia. I to nie jest jakaś tam rewolucyjna nadinterpretacja przewrażliwionego naukowca. Po prostu - uważna obserwacja świata. I to jest najgorsze: to, co człowiek przyjmuje jako oczywistość, zwyczajność, postęp - to jest już właśnie przejaw makdonaldyzacji.
    Ja nie chcę się zmienić w produkt sunący po obrzmiej taśmie. Nie chcę być rzeczą, robotem ani odczłowieczonym czymś... :|

    OdpowiedzUsuń
  3. polecam Huntingtona, Baumana, ciekawie podejmują temat szeroko pojętej globalizacji, i nie zawsze jest to krytyka, Ot spojrzenie z innej strony :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę sobie że każdego moze "uratować" jego własny wybór. Makdonaldyzacja to nie tylko bułka z kurczakiem, frytki i Coca Cola. To bardzo groźne i podstępne zjawisko. Zatrzymać się tego nie da .To swoisty matrix. "TO" jest wokół nas, my się poruszamy w "TYM". Zachowuję tutaj w tym krótkim zapisie uogólnienia, bo nie miejsce na poważniejsze wywody, tutaj się bawimy i szukamy trochę innej ale kulturalnej codzienności.
    W dobie masowego odczłowieczenia, a ma w tym udział Internet,jest miejsce na tę podstępną "chorobę",nazwijmy ją dalej makdonaldyzacją.
    Nie liczą się wartości budowane przez setki lat, nie liczą się zasady, autorytety.Nie liczy się jakakolwiek wiara i jej poszanowanie.Liczy się to co kupi motłoch któremu skrzętnie podsuwa się to i owo. A co gorsze, w tym motłochu mamy ogromną liczbę ludzi uważających się, bądz faktycznie, wykształconych . Dysproporcje co do podziału ról,dóbr,obowiązków,są wynikiem dewiacji nowoczesności.
    A tam, szkoda słów... ;o)
    Lepiej powiem Ci Olenko że niebieski kolor nie jest wcale kolorem zimnym kiedy ma sie duszę w kwiatuszki... ;o)
    ---------------------------
    Jakieś sensacje jelitowe przechodzi Onet bo to piąta próba wysłania kilku moich zdań.

    OdpowiedzUsuń
  5. tia, ja przez kilka minut, wybierając adres dudzianki, dowiadywałam się, że mój blog nie istnieje. Kiedyś po prostu chciałam mieć bloga i nie zastanawiałam się nad wyborem platformy, dziś Onet bardzo mnie zawodzi.

    Co do makdonaldyzacji - cóż tu jeszcze dodać :)
    Wiem, może rozpoczęłam tą notką jakiś ponury temat, ale zazwyczaj lubię coś skrobnąć o tym, co zrobiło na mnie wrażenie. Mocno się tym przejęłam.

    Więc niebieskości w duszy życzę w czas tych zim okrutnych :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.