28 września 2006

Planowanie studenta poććiwego ^^

Mgła, deszcz, katar, ból gardła, pakowanie napoczęte, pudła piętrzące się w pokoju. Znów trzeba się wywieźć i poddać przymusowemu odchudzaniu:). Ale w głowie masa planów, lista rzeczy do zrobienia, miejsc do odwiedzenia, osób do przegadania (obgadania xD:).

Plan zajęć pierwszego roku SUM jest całkiem ciekawy, opcje i monografy już upatrzyłam, seminaria - inspirujące, ale chyba pójdę po najmniejszej linii oporu - do metodyków. Najbardziej zirytowały mnie wykłady z pedagogiki i psychologii - już siebie na nich widzę, ooo, już tam jestem, z pewnością. O ile uda mi się przebrnąć przez zapisy po mojej myśli - plan jest całkiem, całkiem. Poniedziałek, wtorek - zawaliłam najwięcej, każdego dnia wstawanie zafundowałam sobie o szóstej. Oby się tylko zapisać. I naprzód. Stresorami są najbliższe dni, będą to dni pełne zamieszania, kolejek, przepychania się i walki o byt w postaci korzystnego pokoju
w akademiku i dogodnego w nim miejsca, podłączenie się do sieci, zapisania się na zajęcia, potem na seminaria, zameldowania i inne biurokratyczne potwory.

Teraz utknęłam daleko w tyle, ale ruszę z miejsca i dotrę gdzie trzeba. Z nutką na sercu. Się postaram...!

23 września 2006

smęcik

Hmmm... No cóż, jesień już oficjalnie. Właściwie wlazłam tu tylko, żeby dodać pewien ważny link... Poza tym mam nastrój tak smęciarski, że lepiej będzie, jak nie napiszę zbyt wiele, choć pewnie byłoby mi lżej. Ponieważ na jesień bardzo wyczulone jest moje gardło, mój śpiew przypomina teraz męczenie kota. Z gitarą jestem daleko w lesie, wizja koncertowania mnie śmieszy.
Do cholery... Ludzie potrafią być tak bardzo święci, piękni i wzniośli, że nie sposób już potem zobaczyć, ani usłyszeć niczego obok, poza swoim patetycznym niebem. Dobrze jest wysoko latać i więcej widzieć, ale gdy sie odleci za wysoko.... Nie lubię tych ich głosów z wyżyn, ich słów o statusie pustych frazesów, ich lotów na. . . nieuzasadnionych skrzydłach z wiatrem emocji. Wzniosłość bywa pusta i nadęta.

...By z klęsk, rozczarowań, żalów obmyć myśli
otrząsnąć ze zwycięstw i z krzywd je oczyścić...

..............

22 września 2006

Przyszedł już czas wielkiego powrotu... ^_^

sekretariat zeszturmowany po niemalże trzech godzinach stania pod nim, czyli na studia jestem wpisana:) Janek twierdzi, że absurdy kolejkowe pod cudnym pokojem 43 na Gołębiej 16 mają na celu przygotowanie przyszłych nauczycieli do absurdów wpisanych w ich zawód. Takie programowe treningi wytrzymałości psychicznej. Ach, co to będzie przy zapisach - rozmarzaliśmy się. Zapewne odbędą się w najmniejszej sali budynku i upchną tam wszystkie specjalności. A może znów w tym cudownym przedsionku 3 na 3 zmieści się 40 osób...? Oto pokolenie polonistów UJ. Pokolenie bezkolejkowe:) Przeżycie pokoleniowe - zapisy na zajęcia:) [Nas nauczono - nie ma litości; nas nauczono - nie ma kolejek - wersja Janka:)] Zapisy mogą się skończyć zmiażdżeniem żeber. Tym razem bierzemy z Dominiką glany [Uczmy się deptać innych]. Jak to nie pomoże, to scenariusz jest taki: mdleję, a osoby obok mnie stojące wnoszą mnie do magicznej sali zapisów - i jesteśmy:)) [kto chce mnie wnosić? :-))] No bo czy opłaca się przychodzić pod wydział z karimatą o trzeciej w nocy i zajmować kolejkę?? To nie jest przesadzone. To jest rzeczywistość.

No i już narzekam. Ale przecież cieszę się, że zostałam przyjęta i że będę mogła przemierzać Planty każdego dnia:) Niestety nie przyjęli kilka osób z mojego roku. Nie jest to w porządku, fakt, że jednej uczelni nie powinno się faworyzować, bo jest to sprzeczne z zasadami rekrutacji, ale przecież składaliśmy dokumenty na studia PIĘCIOLETNIE, a prawo wstecz nie działa (podobno). Pokolenie królików doświadczalnych cudownej reformy, kocham normy europejskie.

Poza tym wszystko skończyło się dobrze. A. K. pokonała w kampanii wrześniowej dwa wielkie potwory informatyczne; A.L. też zwycięsko wyszła ze swoich poprawek, tak jak A. [literatura angielska...?], M.P [potwory matematyczne z głowy:)], .. K.K. pokonała Dunaja i Włodarskiego [jestem z Ciebie dumna, rodaczko!!:)]. G.H. po wszystkich perypetiach z uciekającymi dyskietkami:) i napięciem przedmiesiączkowym pani z sekretariatu - napisała, WYDRUKOWAŁA , ODDAŁA i obroniła prace licencjacką, po czem wskoczyła na Studia Magisterskie Uzupełniające, a przy okazji na ten piękny [buuuu.... T_T] kierunek na AP ;) [a nie mówiłam, Dzionki...??:*], R. K. dostała się na filozofię [...przynajmniej jeden filozof po mojej stronie będzie!! :-D], M. D. też ładnie poradziła sobie z panem Dąbrowskim [wiem, Madziu, że ta obrona nie była łatwa...:( Drugi egzamin z oświecenia, co...?], a jeszcze ładniej z socjologią w czerwcu!, G.H. to już jest w ogóle karierowicz jeden!!:), to jest podwójny SUMak:)  [kocham Cię, mój Ty akompaniamencie, mój Ty KALIMACHU!! :)], a Czyżyk będzie doktorem!! Teraz jeszcze trzymam kciuki za G. K. Miło by było mieć ją w Krakowie. Byłby wtenczas zdecydowanie radośniejszy:)!!

Z autobusu przemyśleń kilka:
Tak, drogowskazy się zmieniają, świat za oknem biegnie drżący - kocham... ziemia kręci się niechcący. [B. Stępnika -Wilk].  Proste stwierdzenie - kobieta jedzie na spotkanie z mężczyzna, za szybą przesuwa się  świat, pewnie kreci się także jej świat, ich prywatny kosmos miłosnego szczęścia. A w oddali szumi echo Boskiej Komedii --> Miłość, co wprawia w ruch gwiazdy i słońce, Arystoteles, Wszechświat Ptolemeusza...  Pięknie to Basia napisała, wyśpiewała ^.^. A jednak się kręci moja ziemia, nadal - najgorzej gdy czas ucieka, a ty siedzisz w miejscu. Smutek, rozpacz - one są egoistyczne. Wtedy widzi się tylko siebie i swoje problemy [ale nie próbujcie pocieszać zrozpaczonego człowieka, uświadamiając mu istnienie głodujących dzieci w Afryce -_-] Przepraszam za narzekanie, za utyskiwania, za rzucanie słów pretensjonalnych. To pomaga.

A o piątej nad rankiem jeszcze ciemności kryją ziemię i mgły opadają późno. A sumaki zwarzone chłodem mają bajkowe, czerwone liście. SUM-aki Wy moje kochane!!!:))) A Michałki się rozwijają i mrugają fioletowymi płatkami:)) I będzie kolorowo, bajkowo, jesiennie, lirycznie ^_^...

18 września 2006

Jestem...! :-)

Właśnie się dowiedziałam...:) Znów jestem na pierwszym roku!!:) Jestem na pierwszym roku dwuletnich, stacjonarnych, magisterskich, uzupełniających, upragnionych, choć czasami wstrętnych, ale wyczekiwanych i utęsknionych studiów ^_^ Kraków jest mój!! ^^ Czeka tam na mnie kilka marzeń, planów, kawiarni, pubów, masa obowiązków i zastępy Przyjaciół!! Kamień z serca, nerwówka była z tym czekaniem. Ach, ach, ach...!! :-)

17 września 2006

co ma przeminąć to przeminie...

Wniosków kilka po weselu mojego kuzyna:

1. Moja noga jest na pewno sprawna :)
2. W Babicach (pod Warszawą) jest najcudowniejszy Pan Organista!!^_^
3. Emilka L. to najsłodsze dziecko świata ^.^
4. Na pianinie najlepiej gra się po winie :)))
5. Mam słabą głowę.
6. Mam słabą głowę.
7. Mam słabą głowę.


W długiej podróży ma się dużo czasu na rozmyślania przeróżne. Emocje opadają ze mnie jak pierwsze przymrożone liście. O kapitanie, mój kapitanie! - sobie powtarzam w myślach i ciepło się robi od ciepłej postaci Pana Keatinga [Stowarzyszenie umarłych poetów]... Kocham tę książkę, ten nauczyciel jest też moim kapitanem, a jakże by mogło być inaczej ^_^... Chwytać dzień, trzeba chwytać dzień, nie ma co rozpamiętywać, było i minęło i już nie wróci, On już nie wróci, nie ma już tego, tego być może wcale nie było, to tylko ja dopisałam romantyczne fantasmagorie. Płakać już nie będę, nie winię nikogo - losu, Boga, Jego, może tylko siebie, ale cóż ja winna, taka moja natura, wcale nie musiał się w niej zakochać, warta, nie warta jego, nie wiem, nie ta skala, ja........ Ja dostałam kolejną nauczkę i wiem, że nie powinnam się wychylać, może jeszcze wszystko przede mną, lecz teraz nie wierzę w tę formułkę pocieszycielską. Teraz.... Teraz jest trudne. Muszę odbudować siebie, umocnić się teraz w wyniosłych murach wiedzy o mojej wartości, jak to ładnie napisał Shakespeare. Ach! Uśmiecham się pewnie i zwycięsko, ale w głębi ducha pytam rozpaczliwie siebie i nie wiem kogo:  dlaczego każdy mężczyzna mnie zostawia, czemu w miłości mam same niepowodzenia...? Potem mocno się za nie obwiniam.

Uciekam. Lektura na dziś: Hans Fallada Każdy umiera w samotności. No i spać, spać po tych podróżach............

13 września 2006

wypisy z tęsknoty

No i co zrobić, jak na oczy już nie możesz patrzeć, zmęczone literki ci biegają, zlewają się ze sobą? Trzeba powrócić do siebie. Zgasić światło, uchylić okno, poczuć chłód nocy na policzku. Ale sen tak od razu nie nadejdzie, o nie... Jeszcze się musisz pomęczyć, powspominać, powyobrażać, popłakać w poduchę. Jeszcze musisz odczuć, jak ciężka jest  pustka w środku ciebie. Tęsknota tej pustki nie wypełnia, ona ją powiększa. Ile jeszcze...?

wypisy z poezji

Znaleźć ciebie - spojrzeć na ciebie - to zaledwie przedsionek wyobraźni - ale już niedostępny moim oślepionym przez żal zmysłom. Nie potrafię przypomnieć rysów twojej twarzy - zatarły się w rozpaczy jak słowo w plamie atramentu. Twój głos nie śpiewa we mnie - we mnie która byłam najlepszym rezonatorem tego głosu. Nie śpiewa bo krzyk samotności zagłuszył cierpliwe wyrazy wypowiadane twoimi ustami.

I ręce twoje pogubiłam i usta i wszystko co było tobą odeszło - żeby zrodzić się na nowo w nagłym ostrym bólu po tobie.

[*H. Poświatowska*]

10 września 2006

Tak się urodzić...

Tak się urodzić w niedzielę wieczór... [A. Osiecka] Tak, urodziłam się wieczorem, chociaż nie wiem, czy to była niedziela. Zresztą.. czy ja lubię niedziele? Chyba nie - poniedziałki za blisko:). Faktem jest jednak, że urodziłam się dwadzieścia dwa lata temu około 22:00.
Dzień był mi łaskawy, teraz nadchodzi prześliczny wieczór. Niebo było wrześniowo błękitne, słońce otulało promieniami, kosmosy wesoło chwiały się na swoich długich łodygach, a aksamitki błyszczały pomarańczem, przyciągającym Rusałki Pawiki.  Świerszcz z jabłoni pod oknem zaczyna wesoło grać...
Cieszę się, że urodziłam się jesienią.

Oleńka uparła się, że sama w tym roku upiecze tort. Jak na osobę, która o pieczeniu ma pojęcie ... przezroczyste ^_^ (...żeby nie powiedzieć żadne _^_), była to decyzja zadziwiająca i ryzykowna. Zaprawdę powiadam Wam: nic tak nie stawia Oleńce oporu materii, jak gotowanie, jak pieczenie. To są procesy dziwne, mroczne, o niezwykle płynnych granicach przesolenia, przesłodzenia, niedosłodzenia, niedosolenia, przepieprzenia, niedogotowania, rozgotowania, przypalenia, wykipienia, spalenia _^_``; procesy, którymi rządzą ciemne, nieuchwytne moce temperatury i czasu. I konsystencja, i forma, smak... Szkoda co gadać, mózg się lasuje :)). [[Teraz już żaden mężczyzna mnie nie zechce, buuuuuuu... T_T]]. 

Biszkopt trochę za bardzo usiadł i zapomniałam go skropić esencją herbacianą, a masa wyszła zbyt pulciasta, ale Oleńka była z siebie zadowolona ^_^. Udekorowałam go czekoladową spiralą (oczywiście spiralą dziejów wg Hegla:)), z której dziś zostały niewielkie półokręgi:). Tort filozoficzny... xD  Słodki:)))

Życzę sobie dużo czekolady, dużo kawy w kawiarniach, dobrej literatury i muzyki. I żeby trwała we mnie pasja.. To ona wprowadza niezwykłość w monotonię dni, pozwala dostrzegać piękno. Przez nią nieprzespane noce, prześpiewane, przeczytane, przefruwane po gwiazdozbiorach... Niech żyje...! ^_^

7 września 2006

z jesiennej strony

Są nowie i pełnie. Są też zaćmienia:) Czyste niebo otulające się nocą czeka, aż zza gór wyjdzie, ugryziony przez cień ziemi, księżyc. To prawda, M. Gdyby nie nów - nie docenialibyśmy pełni. A to już w ogóle będzie resentyment na kilometr:): że nie świeci, to nie znaczy, że go tam nie ma. I dobrze, że jest. Bo jest cudowny..!!

A ja dziś w słonecznym Krakowie spotkałam Gosiaka!!:) Wytrwale się wdrapywałam na piętro trzecie i tam zobaczyłam ten uśmiechnięty, rudy dzionek:) w zielonych sandałach. Dzionek czekają teraz trudne dzionki. Jestem z nim całym sercem i myślami i wierzę, że nie może być inaczej, jak tylko dobrze. Bardzo dobrze...!

Pani w sekretariacie była przemiła, o mało z krzesła nie spadłam z zadziwienia tej uprzejmości, to zaiste do nich niepodobne. Po przeszkodach z cyklu W kafejce internetowej w Ślemieniu wszędzie jest Windows 98, na którym system ERK nie działa i razy dwa drukarka nam się popsuła _^_`` - operacja rekrutacji zakończona została pomyślnie. Teraz tylko czekam na wyniki i także wierzę, że będą pomyślne... 

Przemyślenia z autobusu:
Czasami  wydaje mi się, że są dwie Oleńki. Pierwsza beztrosko biega po łąkach, fruwa wśród gwiazd, spija kawy w kawiarniach i warzy sobie różne piwa. Nie ma za grosz poczucia czasu, wierzy, że ma go jeszcze wiele i że on się potem jakoś w magiczny sposób rozciągnie, że zawsze zdąży, wszystkim pomoże; biega, czyta, ucieka i powraca, a wszystko na ostatnią chwilę,  nie dosypia, biedactwo. Idąc ulicą interpretuje wiersze, jak jest pusto i ma dobry humor - śpiewa, jest nierozsądna, roztrzepana, narwana,  nieodpowiedzialna, klepie jęzorem na wszystkie strony, jej ulubionym zajęciem jest wyciąganie znajomych z czytelni i zawsze pierwsza stoi w delegacji studentów wyciągających panów profesorów na kawy, zawsze skutecznie:) Chętnie popełnia gafy, jeszcze chętniej się z nich śmieje. Czasami nawet się lubi.
Druga Oleńka to surowy boss, który siedzi i patrzy na tę pierwsza Oleńkę i rozlicza ją potem ze wszystkich nieodżałowanych błędów, nieprzemyślanych występków. Jest  samokrytyczna i bardzo nisko ocenia własne uczynki. Robi sobie awantury jak cholera. Nie lubi siebie, jest pochmurną pesymistką i smęciarą; lubi zamykać się w czterech ścianach i wspominać przyjaciół, których już nie ma i miłości tylko nieszczęśliwe; nie potrafi też śmiać się ze swoich gaf, lecz z powodzeniem wykorzystuje je do obniżania wskaźnika własnej wartości. Preferuje samotność i ucieka w sny, z których czasem wolałaby się nie budzić. Dużo chętniej i dokładniej sprząta, łudzi się bowiem, że porządkując świat zewnętrzny, będzie w stanie poradzić sobie z tym w środku niej.
Jest Oleńka nie myśląca wcale i Oleńka myśląca za dużo.

W okolicznych busach wszędzie licealiści i gimnazjaliści.  We własnej wsi czuję się naprawdę staro. Przemądrzały belfer z zadatkiem na staropanieństwo.

Na urodziny sprezentowałam sobie płytę Magdy Umer gdzie Ty jesteś. Zaszyłam się w Empiku i musiałam coś z tamtąd wynieść. Już dawno moja skromna płytoteka nie powiększyła się o oryginalną, pachnącą nowością płytkę z gustownie zaprojektowaną książeczką z tekstami i zdjęciami artysty. Nagrania z lat 70- tych, z ładnie wkomponowanymi chórkami, bogatą w instrumenty melodią. No i poezja, poezja: Leśmian, Gałczyński, Harasymowicz, Iredyński. Nastrojowe interpretacje. I do wyciszenia i tańca. Wesoło, ale niebanalnie, tak trochę "Przyborowsko", lirycznie, wolno, opadająco na serce. Magda ma głos delikatny, subtelny i aksamitny, tak: każde słowo wyśpiewuje z jakimś dostojeństwem. I słychać, kiedy ma na twarzy uśmiech.
Lektura od wczoraj i na dzisiaj: Dorota Terakowska, Poczwarka. Po nudzącej Samotności Bogów to przemiłe zaskoczenie. Trudno się oderwać.

Rzeczywiście, tak jak księżyc, ludzie znają mnie tylko z jednej, jesiennej strony... [J. Harasymowicz]. Jest, jest na płycie Jesienna zaduma, oklepana, ale za to w ładnym duecie Elżbiety Adamiak i Magdy Umer. Ja sama też znam siebie tylko z jednej strony. A tymczasem jesień, i księżyc dzień po pełni, i częściowe zaćmienie, i może wreszcie wyszedł zza drzew.