30 marca 2009

...pięknie jest istnieć - obojętine w jakim dnu się umarło... [z Basi Stępniak-Wilk]

Deszczowy, senny poniedziałek. Szara mgła spowija krajobraz. Wśród ćwierćkropli deszczu - ja. Uczę się przefruwać nad kałużami. Chce mi się śpiewać. Odłożyłam dziś każdą rzecz na swoje miejsce i ustawiłam nową playlistę w Winampie. W taką pogodę trzeba słuchać Basi i jej ciepłego głosu. Jej pogodnych tekstów, jakie rozbrzmiewają między jasnymi dźwiękami pianina.
Mam do siebie żal, bo nie poradziłam sobie w mojej pierwszej pracy tak, jak  trzeba było sobie poradzić. Nie tak, jak zakładałam. I gryzie mnie ten żal. Ale nie poddaję się, a pilnie uczę na błędach.

...i mimo wszystko - jakoś mi lekko. Jakżeż pięknie jest istnieć i móc doświadczać - także tego, co złe, także porażek, pomyłek, błędów. Mierzyć się z rzeczywistością... Iść za marzeniem - tak bez końca...

27 marca 2009

A jednak żal odchodzić...

Więc to już - koniec miesiąca? Szybko. Choć czekałam na ten koniec z utęsknieniem, to dziś jednak mi smutno. Bo bardzo się w tej szkole zadomowiłam. Tak, to dobre słowo. Bo spotkałam tam bardzo miłych, otwartych, ciepłych ludzi, którzy okazali mi dużo życzliwości. Mówię tu przede wszystkim o gronie pedagogicznym, o dyrekcji, ale także - o uczniach. Zapamiętałam wiele miłych, wesołych twarzy, wyrazistych charakterów, indywidualności, które zajdą daleko. Cieszę się, że mogliśmy razem pracować.
To wszystko, czego dane było mi doświadczyć przez ten miesiąc - a były to także doświadczenia przykre - to wszystko było mi bardzo potrzebne. I przydatne. Czy się zraziłam? O nie, nie ja. Ja się tak łatwo nie zrażam. I szukam dalej.

26 marca 2009

Ćwirek :)

...mieszka z nami od 3 marca. Mały, nieznośny rozrabiaka. Od pierwszych chwil zaprzyjaźnił się z Klarysą, a ta odwzajemniła jego uczucie. Zawsze trzymają się razem. Choć  lotnikiem jest kiepskim, podejmuje czasem bardzo nierozsądne próby swoich skrzydeł. Straszny z niego niezdara. Śpiewak też z niego żaden - jedyne co potrafi, to donośne "ćwirk!!" - i to do niego zazwyczaj należy ostatnie słowo. I ma baaaardzo ostry dziobek i baaardzo stanowczy odruch chwytny w tym dziobku... 







24 marca 2009

...:o)

Kiedyś chciałam hodować dwie papużki faliste - dziś chciałabym hodować małe stadko. Kiedyś wystarczała klatka - dziś marzę o wolierze z prawdziwego zdarzenia. Marek!! Budujmy dom!!! :)

PS: i nie tylko faliste. Są przecież także nimfy, nierozłączki, rozelle, łąkówki, papugi kozie, aleksandretty (koniecznie) :))...

20 marca 2009

...

...a jednak dziękuję - za wszystkie trudności, jakie stawiasz na mojej drodze. Że popełniam błędy, a później je rozpamiętuję. Że odczuwam strach i wątpię w siebie. Że ciągle zderzam się z problemami, że roztrzaskują się moje ideały. Że poznaję swoją bezsilność i niedostatki, że dostrzegam swoją słabość.
Dziękuję.

13 marca 2009

Drugi piątek miesiąca

Piątek. Wyczerpanie skrajne. Usiłuję prowadzić lekcje z moim zachrypłym gardłem, mój głosik staje się coraz cichszy... Nos mam zabetonowany katarem. Pogoda gorsza niż w dekadenckich spleenach, jakie usiłuję omówić w jednej klasie. Trudno mi. Nie wiem, jak im to przekazać, jak ich do tego zachęcić. Chciałabym, żeby sami zobaczyli te malownicze krajobrazy i odkryli nastroje, intencje, cele, ale... nie wiem, jak ich na to naprowadzić. Nie chcą. Bo wierzę, że potrafią. Może za bardzo w nich wierzę. A prawda jest taka - nie znam ich i nie znam sposobów, za pomocą których pracowali wcześniej z tekstem literackim. Nie mam czasu, ani szans, aby w ciągu miesiąca wypracować swoje. Moja praca polega ciągle na nieustannych próbach znalezienia z nimi wspólnego języka, wychwycenia wspólnych fal. Udało mi się to z nielicznymi osobami, dwoma, trzema, czterema na klasę. Ale co zrobić z pozostałą trzydziestką, dwudziestką...? Czy naprawdę chodzi o to, żeby wszystko  podyktować, podawać gotowe rozwiązania...?
Szare niebo wali mi się na głowę. Pada wstrętny, mokry śnieg. Wszędzie woda, błoto, plucha. Chłód. Jutro Kraków - jeśli stan zdrowia mi na to pozwoli. Ostatnio opuściłam zajęcia z premedytacją. Wstałam o 3:30 i po krótkim namyśle stwierdziłam, że wracam z powrotem do ciepłej, miękkiej pościeli. I że to będzie dzień, w którym wreszcie się wyśpię.
Marzę, aby ten miesiąc czym prędzej się skończył. W mojej pierwszej pracy wszystko jest nie tak, jak sobie wyobrażałam, nie tak, jak zakładałam. Sfruń na ziemię, Olu. O tak - sfrunęłam, może nawet spadłam. I twarde to było lądowanie. Ale skrzydełka jeszcze mam, o tak! I nie dam ich sobie skraść.

Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną
Jeszcze zimowe śmieci na ognisku wiosny spłoną... ^_^

Oj, tak. A Klarysie zima w pełni wcale nie przeszkadza. Z premedytacją szturmuje klatkę, pożera wszystko, co nadaje się do pożarcia, hałasuje, dziobie i robi bałagan. Klarysa stanowczo domaga się od nas budki lęgowej... ;)

10 marca 2009

być czy nie być...?

Leżę z bólem gardła, chrypą, gorączką rozpamiętując kolejne beznadziejne lekcje w 2f:
- Marek, może ja jednak zostanę weterynarzem, co...?*
- Nieeee, Oluś. Będziesz nauczycielką!!:)

...a Papużka na to - Ćwirrrr!

tylko co chciała przez to powiedzieć...?

*refleksja owa powstała pod wpływem przeprowadzenia lekcji lub raczej usiłowania przeprowadzenia lekcji w pewnej szkole w pewnej klasie zawodowej. Refleksja, jaka mi się nasunęła jest przykra i drastyczna. Brzmi: wolałabym wypasać bydło niż uczyć w tej klasie.  Stado działa instynktownie, co ludzie często przyrównują do bezmyślności. Uczniowie zachowywali się jak zdziczałe stado. Tylko że zwierzęta nie są złośliwe.

6 marca 2009

wari(yj)acje marcowe

Śniegi topnieją powoli. Wszędzie mokro, grząsko, brudno. Kapie z dachów, drzew i z nieba. Szary, smętny krajobraz, powietrze przesiąknięte zgnilizną, wilgocią. Przenikający chłód. Jakoś nie mogę się poskładać do kupy. Niskie ciśnienie, deficyt snu, zmęczenie. Rano przepełnione, duszne, brudne autobusy. Po południu samochód co drugi dzień gasnący na skrzyżowaniu, a po doholowaniu/dopchaniu do mechanika - odpala normalnie...
Przygotowywanie masy konspektów, notatek, odświeżanie romantyzmu, pozytywizmu i Młodej Polski. Mierzenie się z samym sobą, z tym, co naprawdę umiem, a co muszę jeszcze poćwiczyć. Na studiach uczą nas takich wielkich rzeczy, a tu jest po prostu nudna, mozolna praca z tekstem literackim, powtarzanie i dochodzenie do rzeczy dla mnie oczywistych, dla uczniów - nie do końca. Wielkie próby zorganizowania sobie pracy, poukładania wszystkiego tak,  jak być powinno. Nauka na własnych błędach. Bolesne zetknięcia z rzeczywistością. Próba przetrwania w klasach zawodowych. 45 minut bezsilności, 45 minut udawania, że panuje się nad sytuacją, że nie dotykają cię te wszystkie głupie odzywki, komentarze, zaczepki... Nikt nas nie uczył tego na moim wspaniałym, wielkim uniwersytecie. Te wszystkie pedagogiki, metodyki, psychologie - psu na budę. Ale trudno - co nas nie zabije, to nas wzmocni. To tylko miesiąc (zostałam zatrudniona w ramach zastępstwa), jakoś dam radę. Nowy semestr na studiach, znów pobudki o 3:30 i w drogę. A w tym całym zabieganiu i zmęczeniu - Ty jesteś moją przystanią, moim stałym lądem,  na którym mi ciepło, miękko i przytulnie, na którym zawsze widnieje uśmiech...

2 marca 2009

[*]

Kiedy w piątek wyjeżdżałam do Krakowa przypuszczałam, że już go nie zobaczę. Stał w jednym miejscu, nieruchomy, drzemiący, ćwierknął mi jeszcze dwa razy jak zwykle, nie próbował uciekać z dłoni. Mały, napuszony, skulony kłębek, w którym dopalały się ostatnie iskierki życia. Dogasały łagodnie.
Wyjechałam i już go nie zobaczyłam.
Jego życie było za krótkie. Przyzwyczaiłam się do jego obecności tak niesamowicie, że sama się sobie dziwię, jak bardzo można się przywiązać do tak małego stworzenia. I jak taki mały ptaszek pozostawia po sobie tak wielka pustkę...?
Jego istotą było śpiewanie. Śpiewanie, które przynosiło mi radość. Bardzo mi go brakuje. I niesamowicie mi żal Klarysy - bo jej też go brakuje. Ona ciągle go woła, szuka. Jest zdezorientowana i nic nie rozumie.
Może człowiekowi jest przez to lepiej - bo rozumie...? A one - nie...
I nawet żadnej duszy ptaki podobno nie mają...
Spłakałam się przy tym wszystkim niesamowicie. Tak mi tu cicho bez niego...