3 maja 2006

majowo, wesoło, kolorowo... :)

Pora na toast, Przyjaciele,
bo jak wesele to wesele, to wesele, to wesele!!!



Jejku, jejku... Powracam do siebie i odnajduję właściwy rytm dni i nocy, nogi odpoczywają od tańca, palce od gitary, struny głosowe od śpiewu i przyśpiewu:-). Przeżyłam powrót ze stolicy na tylnym siedzeniu obok tych potworów, moich braci:)... Nie da się tego wyobrazić, ale Dominik naprawdę nie potrafi siedzieć spokojne w jednym miejscu dłużej niż pięć minut... To było truuudne pięć godzin:) [jak to dobrze, że istnieją pasy!!xD] Wariaty!! xD xD Na drugi raz jadę pociągiem :)))


Ale poznałam szalonego organistę:) Po prostu geniusz!! Takie długie wąsy sterczące:) Co on tam wyprawiał z tymi organami:) Wszędzie latają nuty, jakieś segregatory, piosenki sobie wyszukuje w trakcie mszy:). Nauczył się chwilę przed ślubem [mojego kuzyna] Pieśni Oblubienicy i Oblubieńca z Rubikowego oratorium - no bo to przecież fajnie, żeby partie męskie zaśpiewał mężczyzna, i tak kombinował potem - ładnie kombinował, ale kombinował:), zero stresu, wyluzowany, wszystko w jednym palcu, a co dopiero mieć ich dziesięć -  tu akordzik, tam ozdobnik, tam się skróci, tu zaakcentuje i dobre:). I tak samo ze mną: wszystko na gorąco, bez prób, dzięki Ci Boże, że nie popsułam im tego ślubu, a mimo wszystko uświetniłam^_^. A Tam, gdzie miłość jest na głosy z panem organistą i skrzypcami nawet mnie się podobało:) niesamowity człek ^^.

Dialog z poprawinowej nocy xD :
Gdy pan X nagle wtrącił się do zaciekłej rozmowy,  siedzący obok niego pan Y zwrócił się ku niemu serdecznie:
-A ty tutaj jesteś! Myślałem, że już cię tu nie ma! Że już śpisz...
-Nie no, drogi Y: jestem, jestem. Przecież mam piwo - tu wskazał znacząco na drogocenny trunek - a ja z piwem nie sypiam!!

:-)

Szkoda co pisać:) Wszystkie ciotki i wujkowie razem to mieszanka wybuchowa, serdeczna, a po alkoholu przekomiczna:)
Cieszę się, że poznałam Wiktorię. Urocza, miła i otwarta dziewczynka [rodzina ze strony panny młodej]. Pisze bardzo ładne teksty do piosenek, no i układa dosyć skomplikowane melodie - jak na dziewięcioletnie dziecko. Są naiwne stylistycznie, ale bardzo dojrzałe w przesłaniach. No i ma śliczny głos. I miło było z nią sobie pośpiewać na tym babickim tarasiku bliźniaczego domu, gdy od czasu do czasu zacinał ciepły deszcz. I przywołać Jacka Kaczmarskiego, gdy już ucichł akordeon taty i te wszystkie Kalinki, jarzębinki, Kormorany i Zielone Wzgórza nad czymś tam:)) No bo był wujek A., a wujek A. to Kaczmarskiego wierny słuchacz i śpiewak.


Dużo ostatnio myślałam o twórczości Jacka. Czym jest dla mnie, dla pokolenia, które nie przeżyło PRL-u. Przecież zupełnie czym innym. Zawsze tak jest, że mamy swoje utwory, książki, wiersze, piosenki, które z czymś nam się kojarzą. To chyba naturalne, że każdy z nas odbiera inaczej jeden wiersz. Odnajduje w nim co innego, inaczej go odczuwa. I czym innym jest często ten sam utwór przeczytany po latach. Ale o owocach tych przemyśleń obiecuję napisać innym razem, bo tu mi to jakoś nie pasuje przy tych weselach:), poza tym pędzę spać, bo jutro trzeba będzie wstać o brzasku i pogapić się przez okno przed podróżą do Krakowa. A pisać na ten temat można by wiele...

Co do Jacka jeszcze, to ogromne wrażenie zrobiła na mnie ostatnio jego Motywacja:



Nie opiszę dziejów. Nie osądzę Wieku. 
Nie złożę świadectwa, które kłamie Piekłu.

 W sieć kościelnych sklepień nie wzniosę modlitwy. 
Napiętym nadgarstkom nie podsunę brzytwy. 

Nie myślę znieczulać kroplówką pokrzepień. 
Nowego Człowieka ze słów nie ulepię. 

Nie wydam wyroku na podłość i małość. 
Oddam nieomylność gromkim trybunałom. 

Nie wskażę, gdzie która ze stron świata leży 
-Mądremu to na nic, głupi nie uwierzy. 

*** 

Załatwię najwyżej osobiste sprawy 
Tak, by nie potępić, ale i nie zbawić. 

By z klęsk, rozczarowań, żalów obmyć myśli. 
Otrząsnąć ze zwycięstw i z krzywd je oczyścić. 

By móc podarować prywatne zachwyty
 komuś, przed kim zachwyt goryczą zakryty. 

By móc się podzielić swoim niepokojem  
Z kimś, kto tak się boi przyznać: ja się boję! 

By to, co słabością, bólem i kalectwem
 Stało się modlitwą, światłem i świadectwem.

Ten wiersz jest niesamowity i nie daje mi ostatnio spokoju. A ja bardzo lubię takie naprzykrzanie ^_^...

Cóż jeszcze... Przyszedł maj. Zobacz, ile między nami teraz błękitu, ile łąk, ile rozkwitających ogrodów, ile ptasich śpiewów i motylich skrzydeł...
J u ż   n i e   d o   o g a r n i ę c i a .

Myślę, że nie można płakać w maju. Zresztą nie powinnam. Trochę tęsknię, ale częściej myśli mam jasne i śpię dobrze [z Basi Stępniak-Wilk]. Zrobiłam z Dominikiem majowy bukiet :) Rzeżucha łąkowa już rozpoczyna swój czas fioletowych łąk. A ja wyjeżdżam stąd i nieprędko wrócę.  Szkodaaaa...

1 komentarz:

  1. Wbrew pozorom Oleńko nasza rzeczywistość ma wiele wspólnego z okresem komunizmu...Zmieniona została jedynie nadbudowa polityczna, retoryka i dano nam nieco więcej wolności gospodarczej ale oczywiście nadzorowanej...A jądro komunistyczne, czyli zniewolenie jednostki aparatem państwowym, pozostało nienaruszone. I chyba niestety coraz mniej jest to zauważalne - Orwell był prorokiem.
    ,,Lecz większość śpi nadal przez sen się uśmiecha
    A kto się zbudzi nie wierzy w przebudzenie
    Krzyk w wytłumionych salach nie zna echa
    Na rusztach łóżek milczy przerażenie ,,
    A Kaczmarski w swoich politycznych piosenkach jest nadal aktualny!

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.