17 stycznia 2013

jeszcze mi wina nalej...

Po porażce medycyny (dziś w ogóle mówić nie mogę...), czas na metody niekonwencjonalne: grzane wino. Kiedyś pomogło mi w takiej sytuacji, albo przynajmniej wierzę, że mi pomogło. Z drugiej strony i tak pogodziłam się już z tym, że do występu (do soboty) głosu nie odzyskam. Na razie nie mam go nawet na tyle, żeby zadzwonić do organizatorów i się wypisać, więc jeszcze wiszę na liście. 

2 komentarze:

  1. Oj to źle. Spróbuj imbiru :) Wspominałam kiedyś na swoim blogu o cudownej mocy tegoż korzenia. Kiedyś podczas pobytu na oddziale rehabilitacyjnym panowała epidemia, wraz ze współlokatorkami leczyłyśmy się imbirem. Ułożyłyśmy nawet pieśń ku czci:
    "Udzieliła nam kiedyś Mirka
    porady na temat imbirka,
    By zjadać go wieczorami… łyżkami
    Imbirek siekany w kosteczkę
    Cytryny i miodu troseckę
    I oto jest mikstura
    I pali, mnie rura

    Ref. Gdy imbir ja wcinam to kwicę
    A ocy mi swiecą jak znice,
    I język piece mnie
    I gardło piece mnie,
    Lecz wołam, ja jesce, jesce chcę!"

    Nie trudno się domyślić, że zawodziłyśmy na melodię "Słodyczy" Golec uOrkiestry ;)
    zdrówka życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Elu! Wiesz - jak tylko uda mi się zdobyć do jutra - spróbuję! Dziękuję! :-) A tekst piosenki - zacny! :o)))

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.