Nie trzeba gołębnika, żeby mieć gołąbki :-). Przylatują codziennie i rozsiadają się jak kwoki. W porywach pięć. W takich chwilach cierpię na brak dobrego aparatu i ładniejszej perspektywy z kuchennego okna. Ale to perspektywa odległych marzeń: aparat i to przęsło. Płot, który kiedyś zniknie albo będzie troszkę inny.
Hehe, dobre zdjęcie xD
OdpowiedzUsuńAle... wróbli z roku na rok coraz mniej - niestety.
No faktycznie, jakoś ich niewiele w porównaniu choćby z sikorami. Jakoś o nich nie pomyślałam.
OdpowiedzUsuńZdjęcie jest, jakie jest. Szare takie, ale lepszego nie zrobię. Musiałabym się czaić gdzieś na mrozie godzinami i wyczekiwać :P
Wróbli ubywa, a szkoda. Sikorki sobie radzą. Wróble jakieś takie delikatniejsze, subtelniejsze chyba ; )
OdpowiedzUsuńHehe, jest dobre. A nawet bardzo dobre xD Jak na "polowe" warunki xD
Pozdrawiam ciepło!
Nie znam się tak na ptaszkach. Szkoda wróbelków.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Może kiedyś uda się robić lepsze. Kiedyś w końcu spełnię swoje marzenie o aparacie z prawdziwego zdarzenia... ;-)
Oby się spełniło (to i nie tylko to marzenie)! xD
OdpowiedzUsuń