18 lutego 2012

nasze cukrówki

Nie trzeba gołębnika, żeby mieć gołąbki :-). Przylatują codziennie i rozsiadają się jak kwoki. W porywach pięć. W takich chwilach cierpię na brak dobrego aparatu i ładniejszej perspektywy z kuchennego okna. Ale to perspektywa odległych marzeń: aparat i to przęsło. Płot, który kiedyś zniknie albo będzie troszkę inny.


5 komentarzy:

  1. Hehe, dobre zdjęcie xD


    Ale... wróbli z roku na rok coraz mniej - niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. No faktycznie, jakoś ich niewiele w porównaniu choćby z sikorami. Jakoś o nich nie pomyślałam.

    Zdjęcie jest, jakie jest. Szare takie, ale lepszego nie zrobię. Musiałabym się czaić gdzieś na mrozie godzinami i wyczekiwać :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróbli ubywa, a szkoda. Sikorki sobie radzą. Wróble jakieś takie delikatniejsze, subtelniejsze chyba ; )

    Hehe, jest dobre. A nawet bardzo dobre xD Jak na "polowe" warunki xD

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam się tak na ptaszkach. Szkoda wróbelków.

    Dzięki :)
    Może kiedyś uda się robić lepsze. Kiedyś w końcu spełnię swoje marzenie o aparacie z prawdziwego zdarzenia... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby się spełniło (to i nie tylko to marzenie)! xD

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.