22 lutego 2012

chorowała długo. myślałam, że byłam na to przygotowana. a jednak, jeszcze dziś mówiłam do M. "chciałabym, żeby doczekała wiosny. wiosną będzie lepiej, nabierze sił". 

umarła mi na dłoni. pół godziny temu.

była z nami cztery lata.

*
kilkanaście minut przed śmiercią zrobiłam to zdjęcie. Klarusia nie mogła już chodzić, zesztywniały jej nóżki, nie trzymała równowagi. Kruszek do końca próbował ją nakarmić... A teraz szuka jej po całym pokoju...




18 lutego 2012

nasze cukrówki

Nie trzeba gołębnika, żeby mieć gołąbki :-). Przylatują codziennie i rozsiadają się jak kwoki. W porywach pięć. W takich chwilach cierpię na brak dobrego aparatu i ładniejszej perspektywy z kuchennego okna. Ale to perspektywa odległych marzeń: aparat i to przęsło. Płot, który kiedyś zniknie albo będzie troszkę inny.


16 lutego 2012

tłusty czwartek u Oleńki ^^



 ...z polewą czekoladową - uwielbiam!

14 lutego 2012

miłość w całej swej cudowności jest zupełnie zwyczajna

Szarych ulic miasta, rozbuchanych kolein brudnego lodu na chodnikach nie rozświetlą żadne wystawy w różach i czerwieniach. Dziś nie mamy czasu na kawiarnię i kino. Biegamy. Od instytucji do instytucji. Bank, geodeta, szkoła, bank, elektrownia. I jeszcze mechanik samochodowy na końcu. Między tym zaglądam do księgarni. Tylko popatrzeć, nie kupuję - trwam w postanowieniu. Musze najpierw przeczytać już zgromadzone. Piętrzące się, wystające z półek. Chcę popatrzeć na nowości, pobyć w przyjaznym miejscu. Oderwać myśli od stosów: dokumentów, wniosków, zaświadczeń, decyzji i podań. Od prozy życia w wydaniu najbezduszniejszym.

*
Kiedy M. zrywa się w sobotę przed 6:00 w szary poranek (w jedyny wolny dzień w tygodniu, w którym może dłużej sobie pospać), odpala samochód przy 25 stopniach mrozu, żeby zawieźć mnie  do szkoły (40 km) [kto powiedział, że miłości nie da się wyrazić w liczbach?:)] tylko dlatego, żebym nie musiała jechać busem, który na moim przystanku ma już znacznie przekroczoną liczbę miejsc stojących i rozumiejąc to, że choć prawo do jazdy mam, to jeździć nie umiem - to, moi drodzy - to jest miłość. Wyrozumiałość dla zupełnie nielogicznych zdań, jak, na przykład: `mieć prawo jazdy, ale nie umieć jeździć`.

Miłość przepełnia nasze dni. Ta najzwyklejsza, przejawiająca się w prostych czynach.

13 lutego 2012

"kochamy wciąż za mało i stale za późno" - pisał ksiądz Twardowski

Wystarczy po prostu zadzwonić. Napisać maila, wiadomość na fb, gg czy czym tam jeszcze. Wykazać odrobinę zainteresowania i dobrych chęci. Umówić się na kawę na mieście. Odwiedzić. Wpaść. Spotkać. Wysłuchać. Pożartować. Tak po prostu, zwyczajnie, najnormalniej na świecie. Bez szukania ważnych powodów, wielkich uzasadnień, bez oczekiwania zaproszeń. Bez wyrachowania: "ty milczysz, to i ja będę milczał. Ty nie dzwonisz, to i ja nie zadzwonię". Z odrobiną wyrozumiałości dla czyichś błędów, dla różnicy zdań.

Odcinaniem się od bliskich, milczeniem wobec nich niczego nie zbudujesz i zniszczysz to, co już istnieje.

Takie zachowanie nie przystoi w miłości.

1 lutego 2012

Zniknęła potrzeba pisania tutaj. Chyba wolę poszukiwanie siebie w książkach, niż nieudolne próby czynienia literatury z życia. A może to tylko zima. Jest mroźno i biało. Do karmnika przylatują cukrówki, dzięcioł w czerwonych majtkach, grubodzioby, kowaliki i kosy. Zaliczyłam semestr: same piątki, czwórka i szóstka. Bardzo ładnie, a wcale nie było łatwo. Żyję w słodkim bezczasie. Znoszę do domu wciąż nowe książki i głowię się, jak wygospodarować na półkach miejsce, którego już dawno nie ma. Rozwiązuję beztroskie dylematy: kawa czy herbata? Śliwkowa czy wiśniowa? Proza polska czy obca? Spodnie czy spódniczka? Zakochałam się. Czekam na wiosnę, nową płytę Małego Kina i kolejne spotkania parafialnego, filozoficznego klubu dyskusyjnego.

Nieśmiało hoduję nadzieję.