26 lipca 2009

...jak na jedno moje małe istnienie świata jest o wiele za dużo...

no właśnie. wpadła mi wczoraj do głowy taka myśl i bardzo mnie zasmuca. Trochę jakby Szymborska z jej rozmaitością, wielością i różnorodnością świata, który pcha się do nas drzwiami i oknami - tyle go na raz ze wszystkich stron! I trochę jakby Bronisław Maj ze swoim Dziś:

Łaska oddechu i dar
pamiętania, przywilej głodu, pragnienia
i snu, dar widzenia, łaska
dotykania, radości i bólu - to za wiele.
(...)

I jeszcze jakby Miłosz ze swoim Darem, w którym uchwycił niezwykłość zwyczajnej chwili... I wiele wiele innych inspiracji, które w jednej chwili doprowadziły mnie do tej myśli.
Ale oprócz tego jest jeszcze coś, coś bardzo ważnego: inni ludzie. Inni cudowni ludzie, którzy wymykają mi się z zasięgu wzroku i serca. Którzy oddalają się w czasie, przestrzeni i zrozumieniu. Którzy kiedyś byli mi bliscy. Którym nie mogę poświęcić swojego czasu, z którymi niczego nie dane mi będzie zbudować. A przecież moglibyśmy razem czynić cuda...

Świata jest za dużo, a nas - tak malutko. Nasz czas - setne sekundy istnienia z kosmicznej perspektywy - doprawdy - tak mało znaczy. Jest tyle książek, których nigdy nie przeczytam, tyle melodii, w których nigdy się nie zanurzę, tyle metafor, których nigdy nie rozszyfruję, marzeń, których nie spełnię; zapachów, smaków, krain, wrażeń, miejsc, przeżyć, odczuć, zdarzeń... I tyle ludzi, z którymi wyminiemy się przypadkiem w bezsensownym i ślepym biegu po torach swoich orbit. W swoich złudzeniach, że sami wyznaczamy nasze drogi...

25 lipca 2009

stwierdzenie

w programie 1. Polskiego Radia była wczoraj prześliczna audycja o E. Stachurze i zapamiętałam z niej jedno stwierdzenie, które stało się moim własnym:

chciałabym, żeby po śmierci tu, na ziemi, pozostała po mnie dusza.

22 lipca 2009

pogodne dni

Wreszcie wysprzątałam swój pokoik i skosiłam trawnik przed domem tak, że żadna trawka nie odstaje :) Teraz czuję się szczęśliwa, spokojna i wypoczęta. W lenistwie naszej podróży poślubnej cały czas o tym myślałam, więc chyba jednak jestem pracoholikiem.
Dostaliśmy mnóstwo świetnych książek na ślub (bo zamiast kwiatów:) i muszę zabrać się za czytanie. Ale mój czas ciągle ucieka mi przez palce. A to dlatego, że ostatnio żyję w jakimś wielkim bezczasie: nie potrafię go planować i racjonalnie wypełniać. Ten lipiec jest śliczny: pachnący, kolorowy, ciepły, gwieździsty. Do ogrodu przylatują nieznane mi motyle, kwiaty wreszcie nabrały rozpędu w kwitnieniu.
Jest mi lekko i błogo. Przestałam się przejmować bezowocnym poszukiwaniem pracy,narzekaniami bliskich, seminarium dyplomowym, a moja ostatnia jazda była lepsza od poprzedniej. A tak bardzo bałam się Bielska... ;)
Otaczam się muzyką, kiedy tylko mogę. Zamówiłam płytę Dagmary Korony "Dzień dobry" i -jednak -reedycję "O obrotach" Basi Stępniak-Wilk. Czekam z niecierpliwością, zwłaszcza na tę pierwszą, bo po przesłuchaniu kilku kawałków wiem, że jest REWELACYJNA!!! Poza tym zakochałam się w tym: 






I - wbrew wszystkiemu idę jutro kupić odtwarzacz mp3!!! :)

20 lipca 2009

wesele było hejże hej!!! :)

Było ślicznie. Wszystko się udało i nie spełnił się żaden z moich przedślubnych koszmarów. Wszyscy szanowni goście dojechali na czas. Przywieźli ze sobą mnóstwo uśmiechu i dobrej energii, która otaczała nas przez cały dzień. Miło było spotkać w jednym miejscu tyle bliskich i kochanych ludzi. Do tej pory przeglądam zdjęcia i analizuję każdy uśmiech, wzruszenie, radość i życzliwe gesty ciotek, wujków, znajomych, kuzynów.... Bawiliśmy się świetnie przez całą noc aż do złotego wschodu słońca. To głównie zasługa świetnej orkiestry, dla której wszyscy byli pełni podziwu: doświadczenie, profesjonalizm i klasa (Marcin - dzięki za polecenie ich!!!!). Pani F. upiekła przepyszne ciasta. Miałam fantastycznych świadków:)

(-I jak tam, Haniu, jedziecie? Gdzie już jesteście??
- Słuchaj, Olka, jeszcze nie wyjechaliśmy...
- Jeeeeszcze nieee?????? o_o????!!!
-No, naprawdę... Z moją sukienką stała się tragedia, zaraz idziemy kupić nową...!!)

Błękitne różyczki w bukiecie i krawat młodego pana były w odcieniu mojego nowego nazwiska:) Psalm w Kościele był śpiewany na moją ulubioną melodię (przez ulubionego organistę:). Przemek M. zrobił dla nas cuuudne zdjęcia, które mogłabym oglądać godzinami, a w tym tygodniu mamy otrzymać zdjęcia od Szymona, których też nie mogę się doczekać. Pogodę mieliśmy IDEALNĄ - bez morderczego upału, jaki był jeszcze trzy dni wcześniej; nie było deszczu, ani gwałtownych burz z wichurami, jakie zdarzały się w poprzednie dni; nie było też zbyt chłodno. Kto nam zamówił taki łagodny front...? Ma się te znajomości w Niebie ;) Wytańczyłam się, wyśpiewałam i wygadałam. Rodzeństwo i kuzynowstwo w komplecie i na dodatek Renia i Gosiak!!!! I Hans też dotarł na czas - w nowej, ślicznej sukience :)) I dziadek Tadeusz - szanowny senior rodziny - szczęśliwie nam dojechał i był niezwykłą osobowością imprezy. I zaśpiewałysmy z Hanią nasze ulubione kawałki (a nagłośnienie miałyśmy full wypas xD xD). A na nasz pierwszy taniec (zatańczony do "Waltz for the moon" - tak, tak, proszę Państwa :))) ) - nawet nie wypadł tak źle, jak myślałam :) Nie mówiąc już o tak prozaicznych, a wielce istotnych rzeczach, jak sukienka (moja piękna, śnieżna sukienka, w której nawet nie wyglądałam grubo :) ), buty (które okazały się bardzo wygodne:) ), biżuteria (w której sama się zakochałam:) ) i takie tam.

A na poprawinach wszyscy solidnie poprawili :)) Był akordeon, wzmacniacz i gitara :) Derek, nas gość z Anglii, na drugi dzień stwierdził, że sprzedaje dom i przenosi się do Polski xD... Nie da się opisać, co tu się działo 12. lipca :) To przechodzi wszelkie moje zdolności literackie...

11 i lipca 2009 roku - to nie był najpiękniejszy, ani najwspanialszy, ani najważniejszy dzień w moim życiu. Było wiele ważniejszych i piękniejszych - i z pewnością wiele wciąż przede mną. To był dzień niezwykły i magiczny, w którym skumulowało się wiele powagi, wzruszeń, radości... - wszelkich pozytywnych uczuć.

Przykro mi tylko z jednego jedynego powodu. Ale tu o nim nie napiszę.

A Mama Marka patrzyła z góry. Tak - ma się te znajomości w niebie... ;)

Wszystkim zaglądającym tutaj, a obecnym na imprezie gościom - jeszcze raz - dziękuję

10 lipca 2009

w przeddzień

- A coś pożyczonego masz?? Koniecznie musisz mieć coś pożyczonego!!
- No nic nie mam... aaaaaa..... muszę...? o_o
- NOOO!!! Ja Ci mogę coś pożyczyć, nie wiem... może bransoletkę albo coś. Pożycz od mamy jakiś pierścionek!
- Mama nie nosi pierścionków... hmmm...
- AAAA!! Przemek mi jeszcze podpowiada, że musisz mieć też coś ukradzionego!! :D

(...ale coś niebieskiego - będę mieć :))

5 lipca 2009

na temat blogowania mego

a ja nadal uparcie twierdzę, że:"Odkrycie  siebie" w Internecie mam już dawno za sobą za sprawą tego bloga. To  "odkrycie" o wiele, wiele głębsze, szczersze i bardziej ryzykowne. (cyt. z notki z 21.01.2008r). I że pisząc o sobie, cytując swoje ulubione wiersze, fragmenty prozy, sentencje (te, które lubię, które są dla mnie ważne albo które po prostu oddają mój obecny stan duszy - ha! od tego są - bo ja bym tego lepiej nie wyraziła ^_^), robiąc takie, a nie inne błędy ortograficzne (i nie tylko:)) - zostawiam tu cząstkę niczego innego, ani nikogo innego - tylko SIEBIE I zamierzam tak jeszcze długo - BO LUBIĘ!! Więc jeszcze Was pozanudzam swoimi filozofijkami i problemami egzystencjalnymi:) a co!! 
Wasz "introwertyczny ekshibicjonista" :) 
PS: Nie chcę "wyjść przed sobą jak na ślubnej fotografii". Nie staram się od siebie uciekać.

4 lipca 2009

jeszcze tydzień

...kosmetyczka, kucharka, kwiaciarka, krawcowa, organista, optyk, jubiler, fotograf, kierowca, goście, zespół. Bukiet, lokal, bileciki, ciasta, pudełka na ciasta, karteczki do ciast, dekoracje, kwiaty, wstążki, drobne pieniążki, sukienka, bucik, napoje, alkohole, owoce, bileciki, baloniki, skosić trawniki, butonierka, krawat pod kolor, koszula, makijaż próbny (błeeee!), przewóz, tort, lukrowe kwiatki na tort, taniec (o Boże, nasz pierwszy taniec... 0_0!), dwa kieliszki do rozbicia i jeszcze trzeba uważać, żeby nie połamać paznokci.

ostatni tydzień
 i s t n e    w a r i a c t w o !

na szczęście ze ślubu cywilnego mamy już garnitur i obrączki z grawerem: Aleksandra/Marek, 11.07.2009 :-)

1 lipca 2009

wierszem

no chodź 
obejmę cię lekko 
jak ugłaskana woda ziemię

 no chodź 
dotknę twoich brwi 
jak obudzona woda

 no chodź 
spadnę na twoje usta
 jak woda podniesiona z dna

 ciepłym deszczem 
przywarta do szyby twojego uśmiechu 
zostanę aby wysychać 
przez resztę słonecznych dni
 
[H. Poświatowska]