23 czerwca 2009

Oleńka bloguje

Moja ostatnia wzmożona aktywność na blogu wbrew pozorom świadczy o tym, że jednak mam co robić. A może lepiej - że powinnam coś robić, zamiast blogować :) Jutro Oleńka zamierza pójść na egzamin. Zamierza. Co prawda czyta coś sobie bardzo spokojnie i bez nerwów (stanowczo zbyt spokojnie) i nic jej  w tej rozkojarzonej łepetynce nie zostaje. Chyba jestem już za stara na studiowanie i w ogóle - stara, choć gdy wczoraj mówiłam o tem Hannie (już nie Gie, ale eM ^^), ta pocieszała mnie przez popularny komunikator tymi słowy: "-Ola, póki ryjesz, jesteś młoda. Póki możesz, przeciągaj tą sesję w nieskończoność!". Tak też uczyniłam (choć nie miałam w tej chwili za bardzo wyboru....:) i napisałam do Pana dra P. D. maila z prośbą o przeniesienie moich dwóch zaliczeń na czas złotej polskiej jesieni, (ale nie uzasadniłam tej prośby faktem, że czuję się przez to młoda :)) ). Trzeba jakoś się jeszcze wysilić na jutro i sklecić na sobotę pracę na etykę społeczną (proszę, niech ktoś mi wymyśli jakiś temat!! o_o). I będzie po krzyku, trzeba na serio zając się przygotowaniami do ślubu i troszkę bardziej skupić na moich nieszczęsnych jazdach...

A tak w ogóle to nie mam się z tego wszystkiego komu porządnie wygadać - komuś takiemu, jak np. R., G., H., L., albo G. - wszystkie siedzą w Krakowie, a ja tu sama się starzeję. I bardzo mi Was brakuje - zwłaszcza w takie deszczowe, smętne wieczory kawiarniane... kap, kap. . ..

3 komentarze:

  1. Oleńko droga, nawet nie wiesz, jak mnie cieszy, że nieco aktywniej blogujesz...bo ja też szukam pretekstów, by nie siedzieć w książkach tylko czytać cos ciekawszego od Charlesa Taylora, i znajduję je - co mnie niezykle cieszy - w tej małej przystani, jaką jest Twój blog.

    Chciałabym, żeby kiedyś uskuteczniło się takie wspólne spotkanie polonistek/ów (nie wykluczę Leszka) z naszej 10 grupy z pierwszego roku. Ale wiadomo, że rzeczywistość skrzeczy, że ludzie mają swoje obowiązki, że niektórzy zmieniają stan cywilny (Hania też? powariowały mi dziewczyny ;) ), że nie wszyscy są w Krakowie itd. Ale pomarzyć zawsze można, prawda?

    Zaraz, zgubiłam wątek, o czym to ja...? Ach, juz wiem. Tużu, tużu:*

    OdpowiedzUsuń
  2. L, ależ nobilitująco oddziałujesz na me wypocinki :)) kochana jesteś :* :))

    Co do spotkania I roku grupy 10, to powiem Ci tak: marzenia Twe szlachetne, lecz to się raczej nie uda. Właśnie dlatego, że ludzie się rozjechali, pożenili, powychodzili za mężów i mają swoje życia, i różnie im się te życia poukładały.
    A tak szczerze, to zamiast spotykać się z 10-cioma, czy 15-stoma osobami naraz, wolałabym 15 razy spotkać się z każdą z osobna. Ja mam po takich spotkaniach niesosyt, nie da się o sobie nic opowiedzieć, nie ma czasu szczerze pogadać i od serca się wygadać.

    Tak to już jest, że rzeczywistość skrzeczy - odczuwam to nader głośno (nie miała baba problemu - kupiła sobie...papugi :)

    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi pasuje, że blogujesz, lubię czytać to co się tu pojawia :)
    Nie pisz, że jesteś stara... są starsi od Ciebie ;)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.