26 maja 2006

laurka :-D

Na naszych łąkach zapewne zakwitły firletki. Małe, niepozorne, zupełnie nieefektowne, a jednak coś w sobie mają:) W ten dzień zazwyczaj robiłam polne bukiety z nimi i talarkami. To kolejny taki dzień,  po raz pierwszy tak... wirtualny :-)

Za to, że nauczyłaś mnie nazw kwiatów, że na parapetach zawsze stoją ich pachnące skrzynki; za tęczowe klomby, za lobelie i michałki, malwy i dalie... Za troskę o piękno.
Za tomy poezji na półkach, za Emilkę ze Srebrnego Nowiu w dzieciństwie; za  malarstwo, martwe natury, kompozycje z zasuszonych roślin, krzyżykowe hafty i nawet wielkanocne palmy...;) Za naukę rozpoznawania ptasich głosów, za Annę German i Łucję Prus..... 
Za zaufanie...
dziękuję, Mamo! :)  

25 maja 2006

Nocne rozterki językoznawczo-egzystencjalne :)

....................... ślęczenie po nocach nad ziarnkiem słowa, jak nad losami imperium ..... - że tak wyrwę ten cytat z kontekstu pewnego wiersza Pana Zbyszka Zamachowskiego... Wyrywam go tak od pewnej nocy, jakoś rok temu, przed egzaminem z gramatyki historycznej. Noc była histeryczna nieco...:), ale dzień po niej okazał się pogodny. A teraz jestem właśnie na seminarium historyczno-językowym. Nigdy bym nie przypuszczała, że to nastąpi po moich problemach z gramatyką...

Jeżeli napiszę tę pracę, to sama siebie mocno zadziwię. Bardzo mocno.

Niech będzie błogosławiony ten, kto wpadł na pomysł słowników elektronicznych^_^.

No, idź już spać, Olu, podusia czeka :-)

24 maja 2006

Blogoterapia :)

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!! #_#  O_o`` _^_ <------ oto są skutki siedzenia w czytelni zbyt długooooo. Musiałam to odreagować.
I kolejna sprawa, co mnie bulwersuje, nurtuje, dręczy, gnębi, niemal sen z powiek spędza, wzburza i oburza, ach (...) :
Dlaczego nie Franek? Kto, jeśli nie Franek??!! Jak nie Franek - łowca bramek, jak nie Tomasz bramkostrzelny, jak nie Frankowski - najlepszy napastnik Polski??!! :-(( no, kto...??!!:(


Musiałam to z siebie wyrzucić...:)

22 maja 2006

weekend zwyczajny, niezwyczajny...

... A po ciemnych nocach deszczowe, smutne poranki, że chciałoby się na nowo zasnąć -_-... Są też szczęśliwe zbiegi okoliczności i pomocne dłonie, jakby przez niebo zsyłane [Beata i jej samochód]. Są więc polne drogi miejsc ukochanych, okno z widokiem na taki żywy, pachnący las we wszystkich odcieniach zieleni, niebo błękitne nad nim i białe obłoczki, beztroskie owieczki... No i ptaków śpiewanie, które tylko tam można usłyszeć w taki sposób... Banalnie to wszystko brzmi, to prawda, ale takie nie jest. Chwila, którą można poczuć tylko tam. Jesteśmy w tym miejscu, ale ono bardziej jest w nas - i wtedy trwa to cudowne dopełnienie. Tęskniłam. Szczęściara ze mnie, że mam taki dom i bajeczne, majowe łąki z puchowymi kulami mniszków...
 
Zamiast grilla z okazji Dni Nawojki [mojego akademika] ze wszystkimi mieszkańcami - zaciszne ognisko z rodziną pod laskiem. Wesoły płomień, trzaskający modrzew, pachnąca żywica. Muzyka ptaków i wiatru, malarstwo zachodzącego słońca zwiastującego deszcz - a takie zachody, rozmyte przez zasłonę chmur, są najpiękniejsze. I przeddeszczowy zmierzch, otulający ten nasz kawałek magicznej krainy. Śpiewaliśmy sobie z Dominikiem... Podolankę :-)) i zrobiło się nam bardzo śmiesznie dookoła:) [...to zamiast karaoke z okazji DN ;-)]. Deszczyk. Kap, kap... ćwierćkropelki, półkropelki, całe... Czarna nocka, czarna kawa...:) Mamaaa, Tataaa, Domek, Plik :) Tak z nimi pobyć, pogadać, powygłupiać się :) Ech... szczęściara jestem!! ^_^ No i znów do Krakowa, i znów wygodnie - z Beatą.

:-)

A w tym waszym mieszkaniu na dziewiątym piętrze bliżej do nieba, wiecie?? ^_^
Bardzo wiele zrozumiałam. Taka ze mnie maruda. Wybaczcie, Przyjaciele.

18 maja 2006

z Osieckiej

(...) Są takie noce od innych ciemniejsze
kiedy się wolno rozpłakać (...)
...~_~...

15 maja 2006

^_^...

... :-) Zaczynam lubić moją czytelnię ^^. Wiem, że to brzmi okropnie -_-``, ale to chyba dlatego że muszę, bo ostatnio spędzam tam większość czasu i nie zanosi się, żeby to się zmieniło. Wszystko wyjaśni sie jutro... Aż się boję :-/... Na szczęście słowniki nie są jedynymi towarzyszami żywota uczestnika językoznawczego seminarium. Wreszcie się nam udało zobaczyć z Oleńką na zajęciach u pana W. :-) Jak miło, Olu, gdy obok siedzi ktoś tak samo nieprzygotowany, jak ja :-D. Ale pan profesor i tak pokazywał nam dziś zdjęcia z wycieczki do Wilna, wraz z objaśnieniami, planem miasta, historyjkami i dygresyjkami :-) [barokowe rzeźby aniołków, które całują się z języczkiem :-)] i Wyspiański został zignorowany xD. 



Pełnia księżyca w tym miesiącu była naprawdę wyjątkowa ^_^. Dziękuję...    

11 maja 2006

Nie ma rzeczy nieważnych ^_--

Uwielbiam wieczory i zmierzchy po takich pogodnych dniach, kiedy słońce już nie szaleje i nie grzeje tak okropnie. Dzisiejszy obrót Ziemi w stronę słoneczną przyniósł spotkania z bardzo pogodnymi ludźmi, bliskimi duszyczkami, iskierkami nadziei i wesołości. Siedząc w jasnozieleni Plant obgadałyśmy z Dominiką i Gosią dekadentów i srające gołębie, Dominika pokazywała nam, jak się tańczy menueta i gawota:)), wyciągnęłam Renię z czytelni:)) i przemierzyłyśmy pół miasta, gwarząc radośnie, aż do stołówki w Żaczku, gdzie wspierała mnie w pokonywaniu udka z kurczaka, (które na mój talerz trafiło zupełnie przez pomyłkę:)), i Agata też się przyłączyła:), w Jagiellonce dostałam wszystkie (!!) zamówione przez siebie książki, resztki pieniędzy wydałam na książkę o malarstwie Jacka Malczewskiego [juuupi^_^], uściskała mnie Hania, pani Cz. na dzisiejszym wykładzie (na który nawet Miłosz się wybrał!!:)) rozkręciła się niebywale, przekopałyśmy z Panią Sz. wszystkie moje fiszki, Michaś swoją sztuką perswazji i szczerym uśmiechem wirtualnym sprawił, że śmiałam się do komunikatora gg, Lidzia wysłała bardzo rozśmieszający plik:)), a wieczorem, przez gadu-gadu także, odezwał się Patryk [mój najlepszy uczeń:-))] i przyniósł jakże kojące dla przyszłej nauczycielki [być może;] wieści, o rozwijaniu swoich czytelniczych zainteresowań, co jest oczywiście moim pedagogicznym sukcesem :-)) jaki odniosłam nad męczeniem 2B (i siebie samej:) na praktykach:)) [buhahahahahaaaa :-)]. Dominik spełnił swoje marzenie, jakim było posiadanie rosiczki:) i kilka razy na dzień otrzymuję informację o ilości wyłapanych przez nią muszek:) no i... musiałam o tym tutaj napisać^^. Pan Kos śpiewa, zieleń Krakowa już nikogo nie dziwi, a w programie pierwszym Polskiego Radia Maj Polskiej Piosenki ^_^... Nie ma rzeczy nieważnych, jak tam czasem mówią. Tyle się ich wydarzyło w tym dzisiejszym obrocie Ziemi względem Słońca albo podczas wędrówki tegoż po niebie ^_--. I tyle radosnych. Dlatego chciałam je tu na jakiś czas zatrzymać, wraz z  ciepłą melodią wdzięczności, że jesteście Wy i ja, a czasem My. I jeszcze kilka drobiazgów ^_^... Po takiej ciemnej dla mnie nocy, jaka poprzedzała dzisiaj - był to wyjątkowy dzień.

8 maja 2006


Dziękuję, że jesteś.

Że otulasz moją samotność
  - taką trudną.

Ty, nawet jeżeli odchodzisz -
pozostajesz.

 
Mój 


Najdroższy
świecie sam w sobie
 
Muzyko.

3 maja 2006

majowo, wesoło, kolorowo... :)

Pora na toast, Przyjaciele,
bo jak wesele to wesele, to wesele, to wesele!!!



Jejku, jejku... Powracam do siebie i odnajduję właściwy rytm dni i nocy, nogi odpoczywają od tańca, palce od gitary, struny głosowe od śpiewu i przyśpiewu:-). Przeżyłam powrót ze stolicy na tylnym siedzeniu obok tych potworów, moich braci:)... Nie da się tego wyobrazić, ale Dominik naprawdę nie potrafi siedzieć spokojne w jednym miejscu dłużej niż pięć minut... To było truuudne pięć godzin:) [jak to dobrze, że istnieją pasy!!xD] Wariaty!! xD xD Na drugi raz jadę pociągiem :)))


Ale poznałam szalonego organistę:) Po prostu geniusz!! Takie długie wąsy sterczące:) Co on tam wyprawiał z tymi organami:) Wszędzie latają nuty, jakieś segregatory, piosenki sobie wyszukuje w trakcie mszy:). Nauczył się chwilę przed ślubem [mojego kuzyna] Pieśni Oblubienicy i Oblubieńca z Rubikowego oratorium - no bo to przecież fajnie, żeby partie męskie zaśpiewał mężczyzna, i tak kombinował potem - ładnie kombinował, ale kombinował:), zero stresu, wyluzowany, wszystko w jednym palcu, a co dopiero mieć ich dziesięć -  tu akordzik, tam ozdobnik, tam się skróci, tu zaakcentuje i dobre:). I tak samo ze mną: wszystko na gorąco, bez prób, dzięki Ci Boże, że nie popsułam im tego ślubu, a mimo wszystko uświetniłam^_^. A Tam, gdzie miłość jest na głosy z panem organistą i skrzypcami nawet mnie się podobało:) niesamowity człek ^^.

Dialog z poprawinowej nocy xD :
Gdy pan X nagle wtrącił się do zaciekłej rozmowy,  siedzący obok niego pan Y zwrócił się ku niemu serdecznie:
-A ty tutaj jesteś! Myślałem, że już cię tu nie ma! Że już śpisz...
-Nie no, drogi Y: jestem, jestem. Przecież mam piwo - tu wskazał znacząco na drogocenny trunek - a ja z piwem nie sypiam!!

:-)

Szkoda co pisać:) Wszystkie ciotki i wujkowie razem to mieszanka wybuchowa, serdeczna, a po alkoholu przekomiczna:)
Cieszę się, że poznałam Wiktorię. Urocza, miła i otwarta dziewczynka [rodzina ze strony panny młodej]. Pisze bardzo ładne teksty do piosenek, no i układa dosyć skomplikowane melodie - jak na dziewięcioletnie dziecko. Są naiwne stylistycznie, ale bardzo dojrzałe w przesłaniach. No i ma śliczny głos. I miło było z nią sobie pośpiewać na tym babickim tarasiku bliźniaczego domu, gdy od czasu do czasu zacinał ciepły deszcz. I przywołać Jacka Kaczmarskiego, gdy już ucichł akordeon taty i te wszystkie Kalinki, jarzębinki, Kormorany i Zielone Wzgórza nad czymś tam:)) No bo był wujek A., a wujek A. to Kaczmarskiego wierny słuchacz i śpiewak.


Dużo ostatnio myślałam o twórczości Jacka. Czym jest dla mnie, dla pokolenia, które nie przeżyło PRL-u. Przecież zupełnie czym innym. Zawsze tak jest, że mamy swoje utwory, książki, wiersze, piosenki, które z czymś nam się kojarzą. To chyba naturalne, że każdy z nas odbiera inaczej jeden wiersz. Odnajduje w nim co innego, inaczej go odczuwa. I czym innym jest często ten sam utwór przeczytany po latach. Ale o owocach tych przemyśleń obiecuję napisać innym razem, bo tu mi to jakoś nie pasuje przy tych weselach:), poza tym pędzę spać, bo jutro trzeba będzie wstać o brzasku i pogapić się przez okno przed podróżą do Krakowa. A pisać na ten temat można by wiele...

Co do Jacka jeszcze, to ogromne wrażenie zrobiła na mnie ostatnio jego Motywacja:



Nie opiszę dziejów. Nie osądzę Wieku. 
Nie złożę świadectwa, które kłamie Piekłu.

 W sieć kościelnych sklepień nie wzniosę modlitwy. 
Napiętym nadgarstkom nie podsunę brzytwy. 

Nie myślę znieczulać kroplówką pokrzepień. 
Nowego Człowieka ze słów nie ulepię. 

Nie wydam wyroku na podłość i małość. 
Oddam nieomylność gromkim trybunałom. 

Nie wskażę, gdzie która ze stron świata leży 
-Mądremu to na nic, głupi nie uwierzy. 

*** 

Załatwię najwyżej osobiste sprawy 
Tak, by nie potępić, ale i nie zbawić. 

By z klęsk, rozczarowań, żalów obmyć myśli. 
Otrząsnąć ze zwycięstw i z krzywd je oczyścić. 

By móc podarować prywatne zachwyty
 komuś, przed kim zachwyt goryczą zakryty. 

By móc się podzielić swoim niepokojem  
Z kimś, kto tak się boi przyznać: ja się boję! 

By to, co słabością, bólem i kalectwem
 Stało się modlitwą, światłem i świadectwem.

Ten wiersz jest niesamowity i nie daje mi ostatnio spokoju. A ja bardzo lubię takie naprzykrzanie ^_^...

Cóż jeszcze... Przyszedł maj. Zobacz, ile między nami teraz błękitu, ile łąk, ile rozkwitających ogrodów, ile ptasich śpiewów i motylich skrzydeł...
J u ż   n i e   d o   o g a r n i ę c i a .

Myślę, że nie można płakać w maju. Zresztą nie powinnam. Trochę tęsknię, ale częściej myśli mam jasne i śpię dobrze [z Basi Stępniak-Wilk]. Zrobiłam z Dominikiem majowy bukiet :) Rzeżucha łąkowa już rozpoczyna swój czas fioletowych łąk. A ja wyjeżdżam stąd i nieprędko wrócę.  Szkodaaaa...