2 października 2010

"Wystarczyła chwila, żeby zmienić jej punkt widzenia. Wystarczyło słowo, żeby jej świat się rozsypał. Znów wracała z gorzką świadomością, że musi wszystko ułożyć od nowa, znaleźć kilka złudzeń, za którymi będzie mogła się ukryć i poczuć bezpieczna.
Nie potrafiła już rozmawiać o tym z ludźmi. Sprytnie unikała niewygodnego tematu, a jak już ktoś zdążył o niego zahaczyć, kłamała. Takie niewinne kłamstewka - w końcu komputer może się zawiesić, łącze - paść, ma ostatnio problemy z komunikatorem albo, po prostu, jest pilnie potrzebna i musi się już pożegnać z rozmówcą po drugiej stronie monitora.
Gorzej było ze spotkaniami twarzą w twarz, chociaż, prawdę mówiąc, mało było ich teraz w jej życiu. W rozmowie wytwarzała dystans, dawała rozmówcy do zrozumienia, że nie ma prawa przekraczać pewnych granic. Gdy tor dialogu kierował się w niebezpieczną stronę, zmieniała temat albo pospiesznie wyciągała komórkę, żeby - tak - akurat teraz - napisać, zadzwonić albo zasygnalizować nie wiadomo komu, że istnieje. Najprościej jednak było po prostu pojawić się wśród ludzi z słuchawkami w uszach. Czasami nawet nie słuchała muzyki. Mp3-ka była jedynie atrapą. Tak było dobrze. Bezpiecznie. Spokojnie. Wygodnie.
W tym momencie i  stanie nie może dopuszczać do siebie pytań i stwierdzeń, które bolą. Osłabiają. Odbierają resztki radości i chęci do życia. 
Zamykała się. Była usprawiedliwiona. Chciała normalnie żyć."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.