16 stycznia 2010

doniesienia z ĆwirkOlandii :o)

Przestały nam wystarczać dotychczasowe przestrzenie. Gardzimy wielką szafą, na której zabezpieczone są wszystkie wystające kanty, a tynk ze ściany z nią sąsiadującej już zjadłyśmy. Jedyne co można zrobić, to rozdrabniać swoje dawne zaschnięte kupy, których właścicielka nie zdążyła jeszcze zebrać (kto by tam za nami nadążył) i pozrzucać je na dywan. Ale to ostatecznie mało zajmujące. Powierzchnia szafy jest za twarda do pogryzienia. Co prawda są tam poustawiane śliczne słomkowe pudełka na płyty CD z nieoszlifowanymi jeszcze krawędziami, ale jakoś ciężko nam to idzie... Nudzimy się. Odkryłyśmy za to istny raj na półce o kilka skrzydeł dalej. Kiedyś się jej baliśmy, ale teraz stwierdziliśmy, że jest bezpieczna. Dziesiątki wystających kształtów odpowiednio twardych, idealnych do zdziobania, do rozdrobnienia. Za to właśnie kochamy książki.
Najpierw przylatujemy spokojnie - ot tak i siedzimy sobie jak gdyby nigdy nic. Odpoczywamy.

...a gdy już ten okularnik na nas nie patrzy, wkraczamy do akcji. Yeeeeeeeaaach!!!!!!!!!
Dodatkowo odkryliśmy (właściwie to ja - Klarysa) prawdziwy rarytas:  krawędź ściany pokryty warstwą pysznego tynku!!! Przebiegający tuż tuż nad moim dziobem. Praktycznie na linii dzioba. Życie jest piękne, ćwir, ćwir... :o)
Pozdrawiamy!
Klarysa i Ćwirek

7 komentarzy:

  1. Jak rozpoznałaś płeć tych australijskich wróbli. Nie ma w tym stwierdzeniu nic co miałoby ująć tym falistym rozarciuchom.
    Mój Kubuś kiedy przyszło mu owdowieć bo udało się jego Agacie zmyknąć przez okno, a kiedy ją odzyskałem padła z wycieńczenia, potrafił podnosić przesuwne drzwiczki i wybywać z klatki po to, żeby strzepić na stole gazetę. Potrafił o wiele więcej. Nie obyło się nigdy żeby nie siadał na krawędzi talerza i dziobał ugotowane ziemniaki. Zatem obiad był nasz wspólny, po obiedzie całuski, skrobanie po główce, wyrazy zakochania poprzez mrużenie oczu. Było również karcenie. Kiedy nie spełniałem jego 'wydziwizmów' szczypał mnie do krwi za płatek ucha !

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafne porównanie do wróbelków - w perspektywie australijskiej. Płeć:samiczki mają noski jasne, różowawe, samczyki - ciemnoniebieskie. Mówią też, że można poobserwować zachowanie: samczyki zazwyczaj są odważniejsze, śmielsze i zakochują się w różnych przedmiotach. Ale nie trzymałabym się tego jakoś mocno - istotnie nasz śp. Teofil śpiewał do wszystkiego naokoło, kłaniał się i zalecał do wapna, huśtawki i poidełka. Do Klarysy w sumie też. I istotnie był odważniejszy i śmielszy. Ufny. Ale Ćwirek już taki nie jest. Jeśli podejmuje ryzyko to raczej z głupoty. A ponieważ nos mu zbrązowiał ostatnio - zaczynam poważnie wątpić w jego męskość... o_o!!
    Zawsze lubię słuchać historii właścicieli papug o tym, jak się oswoili nawzajem... Chyba jest tak, że jak ptaszek jest jeden, to o kontakt łatwiej. Moje zawsze trzymały się razem i knuły przeciwko mnie :-)...

    OdpowiedzUsuń
  3. ;o)))
    Coś w tym jest (sic ! ) MĘŻCZYZNĘ można po nosie poznać...
    Tak to prawda, poznajemy płeć po kolorze narośli na dziobie.
    Pamiętaj o tym, że latem możną łodyżki babki lancetowatej zawieszać w klatce. Papużki ,zwłaszcza faliste lubią wydłubywać owocniki z babki.
    To bardzo wdzięczne fruwacze śmieciuchy. Nieprzebrane stada papużek falistych w Australii są jak kiedyś u nas stada wróbli, których w moim regionie jest teraz bardzo mało.
    Na pewno masz wiedzę jak postępować z nimi. Literatury nie brakuje na ten temat.Moje ptaszki żyją wyłącznie na wolności. Miałem kilkanaście klatek i różne ptaszyny. Miałem również kilka zbiorników z rybkami. Egzotyka takiej hodowli nie żałuje nam pięknych ciekawych doznań z obserwacji podwodnego świata zwierząt. Twój region to zagłębie ptaszników i akwarystów, przynajmniej kiedyś taki był.
    Moimi najbardziej ulubionymi w hodowli rybkami były długopłetwce czyli Bojowniki wspaniałe...
    Zwłaszcza moment składania ikry to widowisko zapierające dech w piersi. ... ;o)))) i wielkie uznanie dla samczyka !

    OdpowiedzUsuń
  4. wiem, wiem... wiosna, lato to raj trawiasto-nasienny dla moich puszynek. Potrafią wymłócić tyle nasion, że czasem nie nadążam ze zbieraniem.
    Teraz muszą zadowolić się natką pietruszki... I jabłkiem też nie pogardzą :)

    Mój brat hodował kiedyś rybki. Różne, przeróżne, prześliczne. Choć najbardziej utkwiły mi w pamięci dwie duże pielęgnice skośnopręgie, z których jedna nazywała się Pupa :). I glonojady. Sum mustus i neonki... Bajeczne...

    Zwierzęta są cudowne.
    Marzy się nam z Markiem dom pełnym ptaków, ale na razie istnieje tylko na planie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze ze akurat mam Cię do towarzystwa, nawet nie wiesz jak dobrze...
    Pielęgnice to bardzo piękne ryby, nieco albo sporo większe od pospolitych rybek hodowanych w akwarium. Ale to mącicielki i kopacze dołów w dnie zbiornika. Przerzucają piasek jak płuczka kopalniana... ;o) Miałem, oczywiście że miałem pielęgnice. To bardzo ciekawe rybiska. Najwięcej frajdy ma się kiedy akwarysta doczeka sie potomstwa ;o)))) radość taka jakby z własnego ... Niestety jest taka choroba przed którą nie ma obrony i rybki padają jedna po drugiej. Przeżyłem głęboko też taką tragedię utraty setek egzotycznych egzemplarzy.Ale mam rybki w rzece i Młynówce, obserwuję je, zwłaszcza cierniczki... Mógłbym dniami i nocami opowiadać o moich amatorskich związkach z fauną i nie brak w nich pikanterii. Już kiedyś pisałem jak z koleżanką Martą , z klasy ,obserwowaliśmy w maleńkim strumyku chruściki które 'spacerowały' po dnie. Nie będę się p;powtarzał, ale reagowałem tak na widok tych dennych pełzaczy jak na widok warkocza Marty ze do dzisiaj pamiętam to wydarzenie. pamiętam zapach wody w strumyku, pamiętam lśnienie warkocza, jej zapach, zapach trawy obok strumienia. To wszystko zabiorę do grobu , cała tę pamięć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc już teraz zawsze będzie Pan obserwował z Martą dno maleńkiego strumyka. Pamiętał zapach, lśnienie.... To jest właśnie nasza wieczność - wspomnienia. Tak drogie nam wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Więc już teraz zawsze... "
    Zawsze pamiętałem, nie tylko teraz.Ale ważniejsze jest to ,jak powiedział Marek Edelman, że trzeba żyć po słonecznej stronie życia , dlatego też lepiej jest ze wspomnień wybierać te, które są tego warte.
    Złych wspomnień należy raczej unikać, bo one są w części odpowiedzialne
    za niewłaściwe nieracjonalne przyjęte postawy przenoszone w czas obecny...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.