30 stycznia 2010

^_^

Wróciliśmy z Romy. Lubię piątkowe wieczorki. Uspokajają. Odrywają od niepokojów codzienności. A ta jest dla nas niepokojąca. A propos nas... Właśnie. Nasza mała rocznica dziś :0). Kto by pomyślał, że to się tak skończy...
Jak to kto? - Hanka. Hanka to wszystko przewidziała!!! Nasz koncert, nasze pierwsze spotkanie, a Hania: "Uważaj, Marek, bo możesz awansować nawet na zięcia!!!" :))) Bowiem Hanka już wcześniej poznała mojego tatę i wiedziała, jak ważną sprawą jest dla niego nagłośnienie (hmm, ważną - delikatnie mówiąc...:)).
lubię to zdjęcie. bardzo je lubię... :o) 
I tak to się kończy, drogie dzieci, gdy się bawi w wokalistkę i akustyka...^^

24 stycznia 2010

...

Wróciliśmy z Markiem z Krakowa. Zmarznięci, zmęczeni i zirytowani.
Udało się. Pozaliczałam te wszystkie głupoty. Oczywiście nie uniknę fatygowania się na uczelnię specjalnie po wpisy, bo ktoś nie zdążył przeczytać pracy, którą wysłałam odpowiednio wcześnie. Albo kogoś z wykładowców nie było. Nie nawiedzę takich sytuacji. Bałagan, zamieszanie, dezinformacja.
To był męczący dzień. Zajęcia od 8:00 do 18:00 - co prawda z przerwami, ale co ma zrobić ze sobą człowiek w tych przerwach na tej uczelni w zimie - nie wiem. Mają co prawda na Ignatianum kawiarnię-stołówkę studencką, na której podają paskudną kawę, która jest wiecznie zatłoczona, głośna i ZIMNA. Zresztą na tej uczelni wszędzie jest ZIMNO, począwszy od sali wykładowej, w której upychają podyplomowych. W każdym semestrze zmieniali nam salę po naszych nieśmiałych sprzeciwach, ale w każdej marzliśmy jednakowo...
End!!!  Jeszcze tylko napisanie pracy i koniec z moją podyplomówką. Spotkałam się w piątek z panią promotor i mniej więcej już wiem, jak się zabrać za temat. Bardziej mniej niż więcej, ale i tak jestem przez to spokojniejsza...

Co ja bym tam zrobiła bez Ciebie - nie wiem. Nie dotrwałabym do ostatniego wykładu i egzaminu, który po nim zdawałam. Dziękuję. Za cały ten dzień. I za piątek.  Że byłeś i znosiłeś ze mną to wszystko - zimno, korki krakowskie, wstrętną kawę w kawiarni Veni, nudne wykłady, mój stres, moje humory. I że w przerwie wyciągnąłeś mnie w moje ulubione miejsce w Galerii Krakowskiej: do zoologicznego przed klatki z papugami :o)

16 stycznia 2010

z ogłoszeń parafialnych

"...dalszy ciąg wizyty duszpasterskiej: w tym tygodniu od Państwa P. na Koconiu do Baru Pod Dębami."
.....

doniesienia z ĆwirkOlandii :o)

Przestały nam wystarczać dotychczasowe przestrzenie. Gardzimy wielką szafą, na której zabezpieczone są wszystkie wystające kanty, a tynk ze ściany z nią sąsiadującej już zjadłyśmy. Jedyne co można zrobić, to rozdrabniać swoje dawne zaschnięte kupy, których właścicielka nie zdążyła jeszcze zebrać (kto by tam za nami nadążył) i pozrzucać je na dywan. Ale to ostatecznie mało zajmujące. Powierzchnia szafy jest za twarda do pogryzienia. Co prawda są tam poustawiane śliczne słomkowe pudełka na płyty CD z nieoszlifowanymi jeszcze krawędziami, ale jakoś ciężko nam to idzie... Nudzimy się. Odkryłyśmy za to istny raj na półce o kilka skrzydeł dalej. Kiedyś się jej baliśmy, ale teraz stwierdziliśmy, że jest bezpieczna. Dziesiątki wystających kształtów odpowiednio twardych, idealnych do zdziobania, do rozdrobnienia. Za to właśnie kochamy książki.
Najpierw przylatujemy spokojnie - ot tak i siedzimy sobie jak gdyby nigdy nic. Odpoczywamy.

...a gdy już ten okularnik na nas nie patrzy, wkraczamy do akcji. Yeeeeeeeaaach!!!!!!!!!
Dodatkowo odkryliśmy (właściwie to ja - Klarysa) prawdziwy rarytas:  krawędź ściany pokryty warstwą pysznego tynku!!! Przebiegający tuż tuż nad moim dziobem. Praktycznie na linii dzioba. Życie jest piękne, ćwir, ćwir... :o)
Pozdrawiamy!
Klarysa i Ćwirek

10 stycznia 2010

zasłyszane w lekturze

"Żyję po to, żeby pisać, i uważam, że bez względu na okoliczności, trzeba poświęcić życie wyjaśnianiu zarówno chaosu, jak i ładu." Nie pamiętam już, kto to powiedział. I chociaż pierwsza część tego zdania trąci szmirą, a ja wcale nie żyję dla pisania, to druga część jest jakby ważniejsza, teraz kiedy zapełniam kartki w nadziei, że wreszcie zrozumiem, czego zrozumieć nie mogę, że wreszcie ujrzę, czego wcześniej nie zauważyłem. Że oddzielę łado od chaosu albo w chaosie objawi się jakiś  inny, zupełnie nie znany ład.

Paweł Huelle, Weiser Dawidek

3 stycznia 2010

lista rzeczy niezbędnych

Przeciw bieli i czerni
dwóm odcieniom zimy
z których pierwszy oślepia
a drugi pochłania

trzeba: rozświetlać mieszkanie. Otaczać się muzyką. Szare myśli zakopywać głęboko pod kołdrą. Pić dużo kawy z dużą ilością mleka i przeróżne herbaty. Jeść dużo smacznych rzeczy.  Czytać dobrą literaturę. Oglądać fajne filmy. Kupować kolorowe ubrania. Kłaść na powieki kolorowe cienie. Chodzić w piątki do Romy!!!

byle do wiosny - wtedy życie będzie piękne.

A jeszcze piękniejsze będzie, gdy: pozbędę się zaległości, zaliczę sesję, napiszę i obronię pracę. I jak znajdzie się dla mnie jakiś etat, albo pół, albo ćwierć.