13 sierpnia 2009

moja droga H., czyli notka na kanwie maila do H.

...otwieram to [***niecenzuralny wyraz***] WP i co widzę...? H. M.!!!!!!!! Wreszcie jakiś wartościowy mail, dzięki któremu istnienie poczty na WP ma sens. Bo poza tym dostaję tylko jakieś reklamy ubezpieczenia na życie, samochód, dom i reklamy kredytów oraz wiadomości o wyprzedażach w Media Markcie........
H., żyje nam się: DOBRZE i spokojnie. Radujemy się i kłócimy, pijemy razem wino i od czasu do czasu chadzamy na spacery razem z Dominikiem, gdzie robię sobie dużo (n)arc(/t)ystycznych zdjęć, które potem ładuję na Naszą Klasę. Wybieramy się ciągle w góry i nie możemy wybrać, pijemy mnóstwo kaw i herbat (najczęściej czerwonych roibosów - naszych ulubionych), malujemy płot wokół domu, robimy zakupy, kosimy trawnik w ogrodzie, imprezujemy na wszelkich rodzinnych imprezach, a ostatnio na Dniach Gilowic poszliśmy na taką karuzelę, po której resztę wieczoru Marek spędził w ambulansie, bo miał problemy z błędnikiem :) Czytam nasze "ślubne" książki - a jest co czytać. Prawdziwa uczta dla wyobraźni.
(...)
Małżeństwo małżeństwem, ale brakuje mi tu jakiejś kobiety. Jakiejś baby, z którą można pogadać jak baba z babą, a nie z chłopem. Mam taki niedosyt i tęsknotę, że hej. Na szczęście jest Zuzia, moja kuzynka, ale ona jest jednak bardzo młoda (18!!!) i nie zawsze rozumie moją starość..... Robimy razem prawo jazdy i zazwyczaj po moich powrotach L-ką do domu /instruktor jest tak uprzejmy, że jak mam późno jazdę, to pozwala mi się odwieźć :)/urządzamy forum dyskusyjne kursantek, na którym, przy winie zazwyczaj, (bo po jazdach zazwyczaj mam doły) mówimy o swoich niezwykłych osiągnięciach i błędach w prowadzeniu samochodu (częściej jednak błędach xD), obgadujemy swoich instruktorów, utwierdzamy się w niemożliwości zdania państwowego egzaminu i  ciągle mamy zamiar uczyć się razem przepisów. Ale poza Zuzą, to pustynia. Renata ma kiedyś nas odwiedzić, ale wiesz, jak to jest się gdzieś do kogoś wybrać. Usycham z tęsknoty i niewygadania swej niewyparzonej mordy.
Pytasz o moja działalność muzyczną... . Klęska. Czasem sobie gram sama dla siebie, najczęściej, jak nie ma nikogo w domu. Idę do łazienki, siadam na klozecie i tam sobie gram moją poezję, bo w łazience mam najlepszą akustykę. No ba - pewnie, że chciałabym jeszcze gdzieś kiedyś zaśpiewać. A propos!!: nasze koncertowanie wyszło na kamerze rewelacyjnie. Szkoda tylko, że Darek nie nagrał drugiego wejścia, (bo on wcześnie polazł do domu). Ale mamy ten filmik od Przemka :) . Ale wiesz... będę czujna i obiecać Ci mogę, że jeszcze pośpiewamy. I to nie raz. Jak już wybudujemy dom, to każdego sierpnia, w okolicach maksimum roju Perseidów, będę organizować w ogródku spotkania pod nazwą: "ŚWIERSZCZOGRANIE-GWIAZD SPADANIE". Zdobędziemy mega nagłośnienie i zaprosimy wszystkich dobrych znajomych. Może do tego czasu nauczę się dobrze gotować, więc będzie uczta dla ciała i duszy. Właśnie TAKI dziś wpadł mi do głowy pomysł, gdy przechadzałam się po łące, zbierając trawy do jedzenia dla moich nieznośnych kolorowych ptaków, wsłuchując się w głośne granie polnych koników, które zapowiadało deszcz i przeklinając pogodę, która co roku w maksimum roju Perseidów uniemożliwia podziwianie nieba... Chcemy z mieć z Markiem jeszcze jednego ptaka (albo przede wszystkim ja chcę???), jakiegoś większego (aleksandrettę lub nimfę), ale na razie zastanawiamy się, co jeszcze można wyrzucić z naszego zapchanego pokoju, żeby się tu zmieściła dodatkowa klatka...:))) Wychodzi na to, że jak wyrzucimy jedną gitarę, to ptak się zmieści. Więc widzisz, jakie wielkie rzeczy przed nami. Nie mówię teraz o ptaku, ale o moim zamyśle koncertowania. A idea to jest bardzo ważna rzecz, moja droga świadkowo xD. Właściwie to po prostu TRZEBA mieć marzenia, choćby się wydawały bardzo bardzo nierealne i odległe. Właśnie wtedy, gdy koncertujesz na muszli klozetowej, a nie w muszli koncertowej, marzenia mają największy sens, bo rozjaśniają Ci szare, deszczowe, prozaiczne życie i w ogóle nadają mu sens. Swoją drogą - muszla klozetowa jest bardzo trafną metaforą. Richards i Black, ci od interaktywnej teorii metafor, powiedzieli by: "emfatyczną".
A jeśli chodzi o polecenie czegoś, to ja ostatnio wróciłam do... metalu symfonicznego (Nightwisch, Epica, Within Temptation...) i przypomniały mi się stare dobre czasy kiedy na drugim roku latałam z Anką na rockoteki do Rotundy... I pierwszy raz w życiu żałuję, że nie umiem angielskiego, i że niepotrafię w tym języku nic wypowiedzieć. Nie żeby mieli jakieś rewelacyjne teksty, ale to tak pięknie brzmi, że w tym płyniesz, płyniesz, fruniesz i daje Ci niesamowitej siły. Możesz przenosić góry. Skrzydła Ci rosną. Dla tej muzyki kupiłam sobie MP3!!! - ja, która twierdziła, że nigdy nie będzie w taki sposób słuchać muzyki, bo to takie  [***niecenzuralny wyraz***] słuchanie. A teraz bez empetrójki nie ruszam się z domu, ponadto koszę z nią trawniki i odkurzam. Spróbuj tego, choć jak Cię znam, to Ci się nie spodoba /tu kulka linków na wrzutę/.
Z polskich piosenek polecam Ci Ewę Farnę: młody, świeży, mocny głos, niegłupie teksty, fajna gitarka, nie smęci, konkretna: /tu klika linków na wrzutę.../
(...)
Więc jesteśmy w kontakcie. Ściskamy Was mocno :***

MarOle.

PS: H., proszę, pisz częściej - nie tylko dlatego, by istnienie poczty na WP miało sens... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.