1 października 2011

bariery językowe

Ze swego miejsca strategicznego (linię wymiany spojrzeń z osobą z naprzeciwka przecinają ramiona ludzi siedzących przede mną, na brzegu ławki moja gigantyczna torebka osłaniająca, "naukowa" scenografia: wokół chaos zeszytów i notatek) czasem podnoszę oczęta i kiwam porozumiewawczo głową w stronę nauczycielki. Uhm, rozumiem. Uhm, zapisuję (wszak w ręce ostentacyjnie dzierżę długopis, proszę spojrzeć, o!). Czasem odrywam się od lektury (dziś reportaży Tochmana), a wtedy mój słuch wychwytuje strzępki słów, chyba w moim ojczystym języku: "...należy przeksięgować odchylenia od cen ewidencyjnych wyrobów gotowych..." albo "kalkulacja podziałowa współczynnikowa"...

Jakże brutalnego wyobcowania można doznać przez swój ojczysty język...!

5 komentarzy:

  1. Lingwistyczne pułapki czyhają na nas na każdym kroku.


    Piękny (literacko) wpis!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za przemiłą wizytę :)

    Ech, ile to człowiek się światu jeszcze nadziwi... ;)

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cała przyjemność po mojej stronie! xD

    Tak, ale to ma swój (osobliwy) urok (^_-)

    Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Olu, aż się boję zapytać, po co się tak mordujesz, ale zaapeluję - ratuj swoją poetycką duszę przed taka nowomową!

    L.

    OdpowiedzUsuń
  5. L., właściwie to nie sądziłam, że to będzie aż taka mordęga, bo zakładałam, że choć trochę zrozumiem obce światy o nazwie rachunkowość. Wierzyłam, że po to się chodzi do szkoły, żeby ktoś wytłumaczył. Niestety to była naiwne - nie tylko ze względu na moją matematyczną głupotę wrodzoną, lecz także na nieprzyjmowanie do wiadomości przez nauczyciela, że tak oczywistych rzeczy ktoś może nie załapać.

    O moja poetycką duszę się nie martw - od tego semestru już tylko zyskuje, postanowiłam bowiem nie marnować już więcej czasu i całą lekcję czytać ^^.

    Ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.