Możliwie najwyraźniej widzimy z dystansu (w każdym razie wyraźniej niż bez niego). Wyobraźcie sobie - patrzeć na coś, co dotyka naszej twarzy; nie móc odchylić głowy, by objąć wzrokiem to, co przed nami.
Zawsze to samo: kiedy opadną płatki zachwytu, liście ekscytacji, mgły melancholii, gdy chmury wyleją łzy - czujemy się oszukani albo mile zaskoczeni.
Trzeźwo (bez euforii, bez rozpaczy) spoglądamy patrząc z perspektywy.
Pewnie podobnie jest z życiem. Ale jak uzyskać tą przestrzeń (choćby szparę), kiedy tak mocno tkwimy w jego środku: zanurzeni, wciągnięci, wtłoczeni, wessani, wtuleni, zapatrzeni, w zapamiętaniu, zachwyceni, związani (tu-bycie, Dasein...? - to miał na myśli Heidegger...?).
To dlatego nie sposób jakkolwiek wypowiedzieć się o życiu.
Za duży błąd pomiaru zakłada zmienna losu. Trudno o precyzję z ciągle rozedrganym sercem.
Zwątpiłam w ludzkie diagnozy.
Pozostały mi tylko ufność i czekanie.
Zgadzam się, trudno z dystansu patrzeć na własne życie. Może dopiero kiedy je przeżyjemy, będziemy umieli to zrobić? Ale możemy patrzeć na jego etapy. I zastanawiać się nad nimi. Pozdrawiam serdecznie, z Panem Bogiem! :)
OdpowiedzUsuńCzekanie czasami jest wybawieniem
OdpowiedzUsuń@Jakubie - nie wiem, czy do końca dobrze się zrozumieliśmy, ale o tych etapach nie pomyślałam :) Tak, czasowa perspektywa spojrzenia jest możliwa. Czasem zbawienna. Najczęściej zbawienna - dla mnie...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za wizytę.
@Beato - pewnie tak, choć oczywiście zależy na co. Po co. Jak się czeka...
Pozdrawiam - miło mi, że do mnie zaglądasz :)
Mam zupełnie przeciwne odczucia. Wydaje mi się, że człowiek popełnia błąd wtedy, gdy chce oglądać swoje bycie w świecie z zewnątrz, z dystansu... Czas? Prawdziwe życie można odnaleźć w teraźniejszości, gdy mija chwila szczęścia naszej wiecznie szczęśliwej rzeczywistości, tej którą dostaliśmy w darze!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Basia
Dobra myśl. Świeża. Inna. Prawdziwa.
OdpowiedzUsuńA ja nie wiem. Możliwe, chyba, przypuszczam.
Tylko na podstawie tych kliku chwil na całego, bez namysłu, tych uczuć gwałtownych, nieuzasadnionych, przesadnych, nieadekwatnych do sytuacji, nieodpowiednich tak sobie pomyślałam...
Może powinnam uszczegółowić - decyzje, czyny - tak jak piszesz, bo wtedy, bez żadnych dystansów jesteśmy prawdziwi, naturalni i słuchamy głosu serca.
Ale - uczucia, emocje - do nich się dystansować trzeba. Tylko jak, jak...?
Z czasem to już zupełna racja. Choć doświadczenia każdej chwili zmieniają mnie i rzucają na przeszłość nowe światło (i cień).
Miło, że tu zaglądasz. Myślałam wczoraj o Tobie.
:)