15 września 2008

"nic może zdarzyć się zawsze"...

Są takie dni, kiedy znikam. Przestaję być. Przyklejona do monitora komputera przeglądam jedne i te same strony, na których nic się nie zmienia. Odwiedzam skrzynki pocztowe bez spodziewanych wiadomości, blogi bez nowych notek, martwe wątki na forach. Słucham jednej i tej samej muzyki, czytam od miesiąca wciąż tę samą książkę, robię te same rzeczy, nie czekam na zaskakujące wiadomości, godzę się z monotonią, bezruchem, beznadziejnością. Dziś, wczoraj, jutro, wczoraj, dziś, jutro, pojutrze. Nic się nie zmieni. Czasem jakiś wyjazd, spotkanie, rozmowa, po której zostaje tęsknota, niedosyt i świadomość, że takich spotkań będzie coraz mniej. I że mało kto potrafi to zrozumieć. Skończyły mi się marzenia, skończyło mi się coś.... czego nie umiem określić. Uciekam i rezygnuję. Bo tutejszości nie da się przezwyciężyć... Choć skądinąd jest piękna.
Przybył chłód. Upijam się gorącą herbatą. Czekam na jesień. Słoneczną, suchą, barwną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.