25 sierpnia 2008

Smutki, smęty, sentymenty...

Ech... zacząć wszystko od nowa. Nowy początek, nowy start, nowy bieg. Coś innego, nowe wyzwanie. Czasem tek by się chciało. Wlecze się to wszystko, tak się wlecze, że mam wrażenie, że tkwię w jakimś martwym punkcie. A to niemożliwe. Nasze ułudy, nasze iluzje. Bo każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie...
Wszystko wraca. Tylko na moment odwróci się człowiek, spojrzy w inną stronę, zamieszka w innym mieście. I znów powroty. I wspomnienia. I niewiadoma. I nawet jakiś strach albo choć cień strachu. Płoszy twoje słowa, nie pozwala wypowiedzieć siebie. Tego, o co walczyłeś i co osiągnąłeś.
Smutki, smęty, sentymenty. Co ja bym dała, żeby pogadać z kimś o tych smutkach i tęsknotach... M. wyjechał służbowo na kilka dni. Tak mi dziś źle samej ze sobą i resztą świata...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.