Ostatnio nie umiem zasnąć ze szczęścia. Zewsząd miliony myśli. Krążą wokół głowy, wpadają to jedna, to druga. Większość szczęśliwa, tylko kilka niepokojów o to niezmącone szczęście. Tak naprawdę to wszystko jest po staremu. Łagodny chłód nocy wlewający się przez okno, wieczorne koncertowanie kumaków i świerszczy, szum deszczu,ciepłe otulenie, Jego zapach. Jest pokój, w którym każda rzecz znalazła swoje miejsce. Uwielbiam układać, rozmieszczać przedmioty. Zadomowiłam się tu. O świcie jest okno z widokiem na najpiękniejsze barwy kwiatów.Wiem... drobiazgi, szczegóły. Ale życie składa się z szczegółów i drobiazgów. Nie trzeba ich lekceważyć. W każdym razie mogą uczynić życie piękniejszym, przyjemniejszym. Tak myślę.
Tutejsza powtarzalność i jednostajność na początku nużyła. Tęskniłam za Krakowem, za moim krakowskim życiem. Moimi ulicami, sklepami, kawiarniami, księgarniami, gdzie znałam każdy zakątek. Za uczelnią, a jakże. A przede wszystkim za ludźmi, którzy przemierzali ze mną kilometry ścieżek i lata świetlne myśli. Bez nich nic by mnie tam nie trzymało, bez tych kilkunastu osób Kraków jest pusty. Na szczęście jedną zabrałam stamtąd na resztę życia. Wiem, że chcemy i będziemy je budować tutaj (i znowu te metafory....:). Tylko ta tęsknota i przyzwyczajenie, które nie mogą się pogodzić z tym, że już koniec i przyciągają sny o doktoracie...:) Oleńka zgodziła się i jest znowu na studiach, znowu w murach Gołębnika, wśród życzliwych profesorów i ukochanych znajomych. Kiedyś po takim śnie naprawdę chciałam podjąć te studia. Pomijając fakt, że to w moim przypadku nierealne, (a jeśli nawet, to poco mi na wsi doktorat)... to coraz bardziej myślę, że to właśnie tutaj jest moja przyszłość. Że dostaliśmy od losu wielką szansę i nie możemy jej zmarnować.
Tutejsza powtarzalność i jednostajność na początku nużyła. Tęskniłam za Krakowem, za moim krakowskim życiem. Moimi ulicami, sklepami, kawiarniami, księgarniami, gdzie znałam każdy zakątek. Za uczelnią, a jakże. A przede wszystkim za ludźmi, którzy przemierzali ze mną kilometry ścieżek i lata świetlne myśli. Bez nich nic by mnie tam nie trzymało, bez tych kilkunastu osób Kraków jest pusty. Na szczęście jedną zabrałam stamtąd na resztę życia. Wiem, że chcemy i będziemy je budować tutaj (i znowu te metafory....:). Tylko ta tęsknota i przyzwyczajenie, które nie mogą się pogodzić z tym, że już koniec i przyciągają sny o doktoracie...:) Oleńka zgodziła się i jest znowu na studiach, znowu w murach Gołębnika, wśród życzliwych profesorów i ukochanych znajomych. Kiedyś po takim śnie naprawdę chciałam podjąć te studia. Pomijając fakt, że to w moim przypadku nierealne, (a jeśli nawet, to poco mi na wsi doktorat)... to coraz bardziej myślę, że to właśnie tutaj jest moja przyszłość. Że dostaliśmy od losu wielką szansę i nie możemy jej zmarnować.
witaj Oleńko,
OdpowiedzUsuńoj jak dawno mnie tu nie było...
miło było znowu poczytać, to co napisałaś :)
muszę znowu zacząć częściej tu zaglądać....
pozdrawiam ciepło