11 lipca 2008

nowy początek

...co dalej?
Koniec. wielka radość, cel osiągnięty. Marzenie spełnione. Tak. W moich idealistycznych,  egzaltowanych czasach liceum dostać się na polonistykę i zostać nauczycielką było dla mnie marzeniem. serio serio... Z marzeń kiedyś się wyrasta, poza tym... słowo trochę zbyt duże jak na tę sytuację. Pozostańmy przy "celu", który został osiągnięty.
I koniec. A "wraz z końcem czegoś rodzi się nowa nadzieja" (Usagi), że tak wzniośle napiszę. [Czytam teraz namiętnie Czarodziejkę z księżyca. Czytam...? Trudno to nazwać czytaniem. Czytam kilka stron, potem już tylko przeglądam. Mania oglądania. Ta kreska wciąga, porywa, każe się koncentrować na swojej delikatnej linii, tak delikatnej, że aż przerywanej, subtelnej, mmmm....]Nowa nadzieja?? Plany? Perspektywa pracy w zawodzie jest odległa. Nie mam żadnych znajomości w szkołach. A tak - gdybym miała, to bym je wykorzystała, jak przystało na prawdziwą Polkę. Jestem niestety owocem nadprodukcji społecznej w postaci humanistów. Czekam do sierpnia.
W perspektywie: wiele. Studia podyplomowe (kilka opcji)? inwestycja w języki obce? doktorat?, Anglia?, studium muzyczne...?
Dużo. Jak zwykle w takich momentach. Żeby to wszystko jeszcze było takie proste i nie wiązało się z poświęceniem czegoś dla czegoś...
Szukam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.