23 kwietnia 2008

tak jakoś leci...

Czytelnia: kilka zrozumiałych wierszy, kilkadziesiąt niezrozumiałych. Wielkie, zielone modrzewie i wszędzie bardzo zielono.  Zbyt chłodno. Nie mogę z niczym ruszyć. Uciekam z czytelni, potem poluję na sukienki, kolczyki, przeglądam książki w księgarniach, żeby potem i tak nic nie kupić, spotykam się z dobrymi znajomymi, przyjeżdżam na Modrzewiową z masą planów i chęci, gotuję obiad, czekam na Marka, przyjeżdża, jemy, rozmawiamy, spacerujemy, coś tam czytamy, oglądamy albo trzeba jechać coś załatwić tam a tam - jest wieczór, kolacja, coś tam, coś tam - WSZYSTKO, tylko nie mój laptop z pracą magisterską, który schowałam w ciemnej półce i już miesiąc tam leży......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.