23 kwietnia 2008

tak jakoś leci...

Czytelnia: kilka zrozumiałych wierszy, kilkadziesiąt niezrozumiałych. Wielkie, zielone modrzewie i wszędzie bardzo zielono.  Zbyt chłodno. Nie mogę z niczym ruszyć. Uciekam z czytelni, potem poluję na sukienki, kolczyki, przeglądam książki w księgarniach, żeby potem i tak nic nie kupić, spotykam się z dobrymi znajomymi, przyjeżdżam na Modrzewiową z masą planów i chęci, gotuję obiad, czekam na Marka, przyjeżdża, jemy, rozmawiamy, spacerujemy, coś tam czytamy, oglądamy albo trzeba jechać coś załatwić tam a tam - jest wieczór, kolacja, coś tam, coś tam - WSZYSTKO, tylko nie mój laptop z pracą magisterską, który schowałam w ciemnej półce i już miesiąc tam leży......

14 kwietnia 2008

Ano, miało być o płytach

Słuchając takich, jak Dziękuję za miłość Janusza Radka, żałuję, że nie potrafię "wgryźć się" w nie jak muzykolog, znający mistrzowskie chwyty oryginalnej kompozycji. I nie chodzi tu wcale o mega-komplikację warstwy muzycznej. Te melodie są proste, wręcz banalne, momentalnie wpadające w ucho (ale nie łatwo je zaśpiewać!). Żadnego smęcenia, melancholijnych, kruczych tonów, molowych tęsknot. Pop!
Połączenie lekkości popu z dobrymi tekstami i wykwintnymi instrumentami - te odgrywają tu szczególną rolę, budują niesamowity klimat wielkiej przestrzeni kosmicznej (plus motywy orientalne i ludowe).

kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę 
i będę długim przedmiotem
raczej smutnym 

czy mnie wtedy przygarniesz
 ramionami ogarniesz 
naprawisz co popsuł los okrutny
(...)
Ten dramatyczny tekst został obudowany muzyką: skoczną i wesołą. Nigdy nie wyobraziłabym sobie takiej melodii do tego wiersza. Efekt nie jest groteskowy, nie ma tu cienia ironii: tekst jest prawdziwszy, nabiera niesamowitej sugestywności. Bez patosu i wielkich hiperbolicznych fermat. Przepiękne...
Wyśrodkowanie, powściągliwość, wyważenie. Zupełnie jak Poświatowska opisująca swój dramat bez krzyku, ze spokojem, wprost.
Wiersze Poświatowskiej na tej płycie to perełki. Urzekły mnie. Pozostałe teksty pisał Radek - są dobre. Dzięki Bogu - proste. Pogłębia je muzyka. O czym są? O sprawach damsko-męskich, o różnych odcieniach miłości, pożądaniu, a przede wszystkim - o CZASIE, który wpływa na relacje międzyludzkie. Jedne serio, inne z nutką parodii, lekko. Polecam wszystkie - i tym, którzy lubią muzykę "łatwą, prostą i przyjemną" i wielbicielom poezji śpiewanej, czasami zbyt męczącej.

Tak męczącej jak Allez! Mirosława Czyżykiewicza. Teksty zagubione są w chaosie instrumentów. Nie słychać ich. Właściwie to nawet za mało jej słuchałam, żeby dalej krytykować. Nie potrafię jej słuchać. Może kiedyś się przemogę.

Antonina Krzysztoń: Wołanie. Jedna z "afrykańskich" płyt artystki, chyba najbardziej afrykańska: melodycznie, tekstowo, tematycznie. Wiele pogody i kolorów. ... i złoty deszcz, a tęcza tęcz nad głową... *Jak tancerka w pełnym świetle kolor zmienia...* ...potok w modrym dzbanie...* ...życie jest światłem...* Muzyczna impresja: wciąż zmieniające się pory dnia i roku, wschody, zachody, ruch liści, kropli deszczu, nurt strumyka, wiatr, ptaki, słońce. Jasność barw i dźwięków. Śpiew: płynny, pląsanie po szesnastkach. Szukanie: innego świata, podszewki rzeczywistości, czegoś pod i poza. Głos - jest głos, za którym idzie bohaterka. Jest taki głos. Jest takie wołanie.

Ukojenie.

11 kwietnia 2008

"przypadkowy" czytelnik

Przeglądałam sobie bloga Hani i zaintrygował mnie jeden z komentarzy na notkę z ósmego października 2007, komentarz niejakiego przypadkowego czytelnika. Taaa.... Cóż to za przypadkowość! - zwłaszcza, że, jak zauważyła już sama Hania, czytał tę notkę 11. października. O ile wiem, nowe notki na blogach onet.pl są widoczne na stronie blog.onet.pl przez jakieś kilkanaście sekund. Są oczywiście przypadki, ze jakiś znudzony człowiek trafi na Twoją stronę i napisze coś od siebie, choć najczęściej są to tzw. łowcy komentarzy, którzy wklejają jakiś komentarz z nadzieją na rewanż. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że blogów są miliony, trudno byłoby trafić na blog Hanny, uważnie przeczytać notkę z 8. 10.07. i jeszcze skomentować (są przecież atrakcyjniejsze blogi, przyciągające uwagę wyglądem, niekoniecznie lepsze treściowo).
Wniosek: - przypadkowość przypadkowego czytelnika jest wątpliwa.

Po przeczytaniu tej notki także chciałam dodać komentarz, ale coś w systemie komputera odrzucało polecenia.
Chciałam wtedy napisać, że najgorsze kopy jakie dostaje się od "przyjaciół", ludzi, którym ufasz, którzy wiedzą o Tobie niemal wszystko, którym się najszczerzej zwierzałaś... Najtrudniej jest zrozumieć, dlaczego "przyjaciele" robią Ci świństwo, chociaż TYLE zawdzięczają drugiemu człowiekowi.

Ciekawe, czy na mojego bloga też trafi przypadkowy czytelnik...?
...

Ostatnio często widujemy sie z Hansem. Jej mieszkanie jest totalnie magiczne. Kamienica z duszą. Przychodzi się tam wieczorem, wychodzi późną nocą i nie ma się ochoty spać. Przegadane noce wciąż jeszcze przed nami. Wiosenne, zielone, muzyczne noce.

Wiosna na całego. Może by tak jakaś wycieczka po ślemieńskich lasach? ;-) Dominik na pewno nas wyciągnie! Uciekamy z miasta!:)

5 kwietnia 2008

znalezione w poezji

...dziękuję Ci za horyzont, na którym mogłam postawić moją miłość, powiedzieć jej: żyj!  

[z Poświatowskiej]

2 kwietnia 2008

"wiosna - wielka radość/ każe mrużyć oczy" [*Z. Zamachowski*]

Coś w tym jest... Na przełomie zimy i wiosny zawsze jestem słaba, zaspana i mam smutne oczy. Nie mogę dogonić świata, który nagle nabiera jakiegoś potężnego rozpędu. Wszystko biegnie do przodu, a ja stoję w miejscu. Niskie, rażące słońce, pozimowy kurz  hulający po ulicach... Zmęczenie. Sto okazji przegapionych, (...) szans niedostrzeżonych tyle... Taki  mały przedwiosenny dołek.

Przedpołudnia spędzam w czytelni. Ostatnio w ręce wpadają mi same artykuły, które przeczą bądź krytykują metodę badawczą i kierunek, jaki przyjęłam w mojej analizie. Najgorsze jest to, że chyba mają rację. W każdym razie mnie polemizować z nimi trudno. Super v_v... Jutro okaże się, jakie błędy popełniłam w oddanym fragmencie pracy magisterskiej.

Musiałam też w końcu przeczytać coś normalnego: Niebo dla akrobaty Grzegorczyka - śliczne, krzepiące, dojrzałe, bez cienia patosu. Ostatnio w komputer "wpadło" mi tez kilka płyt, ale o tym już w następnej notce.